Radio Białystok | Wiadomości | Spośród trzech kierowców oskarżonych ws. tragicznego wypadku w Białymstoku - sąd skazał jednego
Rok więzienia w zawieszeniu i roczny zakaz kierowania pojazdami, a w dwóch pozostałych przypadkach umorzenie sprawy o wykroczenie z powodu przedawnienia - taki wyrok zapadł w środę (9.10) w Białymstoku w procesie trzech kierowców, oskarżonych w związku ze śmiertelnym wypadkiem.
Orzeczenie nie jest prawomocne. Prokuratura chciała kar w zawieszeniu dla wszystkich trzech oskarżonych, również dla całej trójki czasowych zakazów prowadzenia wszelkich pojazdów, mieli oni też zapłacić po 10 tys. zł w ramach częściowego zadośćuczynienia matce młodej kobiety - ofiary tego wypadku.
Obrońcy dwóch oskarżonych wnioskowali w mowach końcowych o uniewinnienie, obrońca trzeciego - o przypisanie odpowiedzialności nie za przestępstwo, a za wykroczenie i umorzenia z powodu przedawnienia karalności.
Wypadek na ulicy Towarowej w Białymstoku
Do wypadku doszło w marcu 2021 roku na ulicy Towarowej w Białymstoku. Przed bmw wyjechał z ul. Łąkowej kierowca opla. Bmw odbiło się od boku tego samochodu, siłą uderzenia zostało odrzucone na drugi pas i ostatecznie uderzyło w jadący z naprzeciwka autobus miejski.
Pasażerką bmw była 23-letnia kobieta. W stanie bardzo poważnym trafiła do szpitala, miała m.in. obrzęk mózgu, długo przebywała w śpiączce farmakologicznej. Zmarła dwa miesiące po wypadku. Sprawa była głośna w mediach również za sprawą prowadzonej zbiórki pieniędzy z przeznaczeniem na rehabilitację poszkodowanej w tym wypadku.
Trzech oskarżonych
Prokuratura postawiła zarzuty wszystkim trzem kierowcom. Kierującemu oplem zarzuciła, że – włączając się do ruchu – nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu kierowcy bmw, doprowadzając do wypadku, w którym śmiertelnych obrażeń doznała pasażerka bmw.
Kierowca autobusu został oskarżony o to, że nie zachował szczególnej ostrożności i nieuważnie obserwował, co się dzieje na drodze, bo używał w tym czasie telefonu komórkowego, nie dostrzegł zderzenia bmw z oplem i spóźnił się z podjęciem jakiegokolwiek manewru obronnego, co doprowadziło do zderzenia autobusu z bmw.
Kierowca bmw został oskarżony o to, że jechał zbyt szybko (według oceny biegłych powołanych w śledztwie, z prędkością blisko 100 km/h), co doprowadziło do zderzenia z oplem i do skutków tego wypadku.
W środę (9.10) przed Sądem Rejonowym w Białymstoku strony wygłosiły mowy końcowe i zapadł wyrok. Obrońca kierowcy opla chciał uniewinnienia.
"Kierowca bmw jechał z prędkością dwukrotnie większą niż dozwolona" - powiedział mec. Jan Oksentowicz. Mówił, że każdy uczestnik ruchu ma prawo oczekiwać, iż pozostali będą przestrzegać zasad. Przekonywał, że jego klient - włączając się do ruchu - uznał, iż tak zachowa się kierowca bmw. W jego ocenie, jest związek przyczynowo-skutkowy między zachowaniem kierowcy tego auta (przekroczeniem prędkości), a skutkiem wypadku.
Obrońca kierowcy bmw odwoływała się do opinii biegłego nie ze śledztwa, ale powołanego przez sąd. Ten specjalista ocenił, iż bmw jechało nie z prędkością blisko 100 km/h, a 74 km/h.
Mec. Ewa Andrzejewska mówiła, że bezpośrednią przyczyną wypadku było zachowanie kierowcy opla, zaś w przypadku jej klienta można mówić co najwyżej o przyczynieniu się. Podkreślała, że miał on niecałą sekundę na reakcję, gdy opel wyjechał z drogi podporządkowanej.
Obrońca kierowcy autobusu mec. Jowita Grochowska, przyznając, iż popełnił on wykroczenie korzystając z telefonu w czasie jazdy, podkreślała że "nie można na siłę tworzyć wizji, iż ktoś inny, niż kierowca, który wyjechał z drogi podporządkowanej, ponosi winę za to wydarzenie".
Rok więzienia dla kierowcy opla
Sąd Rejonowy w Białymstoku uznał, że bezpośrednią przyczyną wypadku było zachowanie kierowcy opla i skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata; orzekł też roczny zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów.
Sąd ocenił, iż ten kierowca nieumyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu, nie ustąpił pierwszeństwa przejazdu i w ten sposób doprowadził do tego wypadku. Za "żelazny" dowód uznał nagranie z kamery autobusu, gdzie widać moment zderzenia.
Uzasadniając wyrok sędzia Piotr Markowski podkreślał, że kierowca włączający się do ruchu jest w stanie - poza nielicznymi wyjątkami - ocenić, z jaką prędkością zbliża się pojazd na drodze z pierwszeństwem przejazdu. "Zbliżając się do skrzyżowania, to moim obowiązkiem - jeżeli to ja zbliżam się z drogi podporządkowanej - jest przepuszczenie innych pojazdów poruszających się z pierwszeństwem" - mówił sędzia.
"Nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Jeżeli nie ustąpię pierwszeństwa i doprowadzę do jakiegoś zdarzenia, to z pewnością będę bezpośrednio za nie odpowiedzialny" - podkreślał. Zwracał też uwagę, że okoliczności wypadku można uznać za "pospolite" - to brak koncentracji i uwagi na drodze. "Który w tym przypadku, przy zbiorze pozostałych, niestety nieszczęśliwych elementów, dał naprawdę tragiczny skutek" - mówił sędzia Markowski.
Sąd ocenił, że kierowca bmw i autobusu popełnili jedynie wykroczenia drogowe. Pierwszy - przekroczył dozwoloną prędkość, drugi używał telefonu w czasie jazdy. Postępowanie wobec obu umorzył z powodu przedawnienia karalności.