Radio Białystok | Wiadomości | Przemyt z Hiszpanii narkotyków w skrytce auta - prokurator chce 10 lat więzienia
Kary 10 lat i jednego miesiąca więzienia, do tego 60 tys. zł grzywny chce prokuratura w procesie mężczyzny oskarżonego o przemyt z Hiszpanii ponad 40 kg marihuany. Obrona przekonuje, że oskarżony nie miał świadomości, iż w specjalnej skrytce w busie są narkotyki i chce uniewinnienia.
O przemyt oskarżony jest mężczyzna, który pożyczonym od znajomego busem wyjechał za granicę
Oskarżony chciał motocyklem do motocrossu pojeździć po Hiszpanii. Bus wrócił do Polski na lawecie - w skrytce przewożono narkotyki. Mężczyzna nie przyznaje się, zapewnia, że nie wiedział, iż w pojeździe jest duży transport marihuany.
Oskarżony nie działał w pojedynkę
Według aktu oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, w październiku 2021 r. oskarżony wziął udział - wraz z innymi nieustalonymi osobami - w organizacji i przerzucie z Hiszpanii do Polski znacznej ilości marihuany - ponad 40 kg tego narkotyku. Śledczy zarzucili mu też, że podrobił list przewozowy, potrzebny do transportu busa z Hiszpanii do kraju i odbioru samochodu.
Pracownicy firmy przewozowej znaleźli w schowku auta narkotyki
Białostocką policję zawiadomiła firma przewozowa, której zlecony został przewóz busa na lawecie. Jej pracownicy nabrali podejrzeń, że w aucie mogą być narkotyki. Do zatrzymania doszło w centralnej Polsce, gdy oskarżony odbierał busa w umówionym miejscu na stacji benzynowej.
Samochód, w którym znaleziono marihuanę, zepsuł się, dlatego oskarżony odesłał go do Polski
W śledztwie 37-latek wyjaśniał, że do Hiszpanii pojechał pod koniec sierpnia 2021 r., by tam realizować swoje hobby - motocrossową jazdę motocyklem, który przewiózł przez Europę w busie. Mieszkał w hotelach w okolicach Madrytu i jeździł po okolicy, w pozostałym czasie zwiedzał Hiszpanię. Jak wynikało z wyjaśnień, na początku września 2021 r. został okradziony, stracił m.in. dokumenty i kluczyki do samochodu.
Zgłosił to na policję, na podstawie tymczasowych dokumentów wrócił do Polski i po zabraniu zapasowych kluczyków wrócił do Hiszpanii po busa i znajdujący się w nim motocykl. Tam znowu przez kilka dni realizował swoje hobby, ale gdy przygotowywał się do wyjazdu, zaczęły się problemy techniczne z autem. Ostatecznie podjął decyzję, że trzeba busa, który nie był jego własnością, przewieźć lawetą do Polski i dopiero tam naprawić.
Wybrał firmę, z której usług korzystał już pół roku wcześniej. Jej kierowca załadował na lawetę i zabrał busa. 37-latek wrócił do Polski samolotem. Do zatrzymania przez policję doszło, gdy przyjechał po odbiór pojazdu.
W wtorek (9.04) Sąd Okręgowy w Białymstoku przesłuchał ostatniego świadka - właściciela busa
Ostatni przesłuchany świadek użyczył samochód oskarżonemu. Sąd oddalił wnioski obrońcy o przeprowadzenie dodatkowych dowodów, m.in. o powołanie nowego rzeczoznawcy do oceny wykonania skrytki w busie, zamknął przewód sądowy, a strony wygłosiły mowy końcowe.
Prokuratura chce 10 lat więzienia za przemyt i trzech miesięcy za podrobienie podpisu
Kara łączna, o którą wnioskuje prokuratura, to 10 lat i miesiąc więzienia, do tego 60 tys. zł grzywny oraz przepadek narkotyków i samochodu użytego do przestępstwa.
Prok. Grzegorz Giedrys z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku powiedział w mowie końcowej, że wykonanie skrytki wymagało specjalistycznego warsztatu i kilku dni pracy. Podkreślał, że wymagało to też współdziałania z innymi osobami, których w śledztwie nie udało się ustalić, w tym zakresie postępowanie umorzono.
Ponad 40 kg marihuany to bardzo duża ilość środków odurzających, starczyłyby one do zaspokojenia potrzeb małego miasteczka. Oczywistym jest też, że nie były to narkotyki na potrzeby oskarżonego czy jego rodziny, było to na pewno zamówienie jakiejś większej grupy handlującej narkotykami - mówi Grzegorz Giedrys.
Odnosząc się do kary powiedział, że o jej wysokości zadecydowała ilość tych narkotyków; o linii obrony oskarżonego mówił, że była ona "zmienna". - Trudno w tej chwili uznać, która z tych wersji jest mniej wiarygodna - dodaje Grzegorz Giedrys.
Odnosząc się do wyjaśnień oskarżonego, jakoby to inna osoba wykorzystała go do nieświadomego przerzutu narkotyków, prokurator mówi, że w swojej ponad 20-letniej praktyce w sprawach narkotykowych nie miał do czynienia z sytuacją, by "ktoś umieścił narkotyki w cudzym samochodzie licząc, że kiedyś je odzyska".
Obrona chce uniewinnienia od głównego zarzutu, a w przypadku podpisu - uniewinnienia lub umorzenia postępowania
Mec. Artur Przybora mówi, że jego klient nie miał żadnej świadomości, iż w aucie jest skrytka, a w niej narkotyki. Argumentował, że nie ma możliwości ustalenia, kiedy i przez kogo narkotyki zostały umieszczone w tej skrytce.
W swojej mowie końcowej przedstawił - jak to ujął - alternatywne scenariusze, inne od wersji zdarzeń przyjętej przez prokuraturę. W ocenie obrońcy, są one równie prawdopodobne. Jeden scenariusz, to wykorzystanie wyjazdu jego klienta przez inną osobę - mężczyznę z kręgów przestępczych, którego "boi się cała okolica", obecnie już nieżyjącego.
- Czy można przekreślić wiarygodność tego twierdzenia, mimo iż żadne dowody temu twierdzeniu nie przeczą - pyta mec. Artur Przybora.
Druga wersja, to rzekome przestępstwo przygotowane przez firmę transportową, ale ostatecznie niezrealizowane ze strachu przed zatrzymaniem przez hiszpańską policję.
W tej wersji w czasie, gdy auto było w Hiszpanii bez nadzoru oskarżonego i czekało na transport, wykonana została skrytka i włożono do niej narkotyki.