Radio Białystok | Wiadomości | Zakończył się proces apelacyjny policjantów z Hajnówki, którzy mieli pomóc uniknąć odpowiedzialności karnej
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się odwoławczy proces, gdzie wśród czterech oskarżonych trzy osoby to byli już policjanci z Hajnówki. Zarzucono im, że ponad trzy lata temu pomogli znajomemu jednego z nich uniknąć odpowiedzialności karnej.
W pierwszej instancji wobec policjantów zapadły nieprawomocne wyroki po roku więzienia w zawieszeniu i grzywny; mężczyzna, któremu zarzucono groźby karalne i grożenie bronią, również został skazany na taką karę.
Apelacje złożyły wszystkie strony
Apelacje złożyły wszystkie strony. Obrońcy wnioskują o uniewinnienie lub warunkowe umorzenie postępowania. Prokuratura chce, by wobec dwóch policjantów (czego nie zrobił sąd pierwszej instancji) sąd odwoławczy orzekł czasowe zakazy wykonywania zawodu.
Wyrok ma być ogłoszony pod koniec czerwca.
Incydent miał miejsce pod koniec 2019 roku
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku, po zawiadomieniu Biura Spraw Wewnętrznych Policji. Chodziło o incydent z grudnia 2019 roku, który miał miejsce w Hajnówce. W nocy przy jednym z bloków doszło do kłótni, w czasie której - jak wynika z ustaleń śledztwa - jeden z mężczyzn dwóm innym osobom, z grupy zgromadzonej tam młodzieży, groził bronią.
Na miejsce został wezwany policyjny patrol. Według ustaleń śledztwa, sprawca skontaktował się wtedy ze znajomym funkcjonariuszem (prywatnie są rodziną), wówczas zastępcą dyżurnego miejscowej komendy powiatowej policji. Prokuratura zarzuciła temu policjantowi, że pomógł sprawę gróźb karalnych zatuszować, bo skontaktował się z patrolem i poinstruował funkcjonariuszy, co mają zrobić, by ostatecznie nie doszło do postawienia zarzutów, czym - w ocenie prokuratury - działał na szkodę interesu publicznego i prywatnego, a w celu osiągnięcia korzyści osobistej (uniknięcia odpowiedzialności) przez tego znajomego.
Do tego też policjanci z patrolu oddali temu dyżurnemu telefon komórkowy, który na miejscu zgubił ów znajomy, podejrzewany o groźby karalne (aparat znaleźli i przekazali policji świadkowie). Telefon ostatecznie funkcjonariusz zwrócił znajomemu, czym - w ocenie śledczych - utrudniał postępowanie karne i pomógł w uniknięciu odpowiedzialności.
Zarzuty w tej sprawie usłyszeli również dwaj funkcjonariusze z patrolu; w ich przypadku przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków miało polegać na tym, że zaniechali działań wymaganych od nich prawem na miejscu wezwania, czyli ustalenia sprawcy gróźb oraz tego, czy rzeczywiście posługiwał się bronią, a wzięli od świadków telefon tej osoby i przekazali go zastępcy dyżurnego.
Według ustaleń śledczych, funkcjonariusze zataili to w dokumentacji z interwencji, czym utrudnili postępowanie i pomagali sprawcy w uniknięciu odpowiedzialności karnej.
Po 10-miesięcznym procesie rok temu sąd w Hajnówce całą czwórkę skazał nieprawomocnie na kary po roku więzienia w zawieszeniu i grzywny od 2,5 tys. zł do 10 tys. zł. Mężczyzna, który miał grozić bronią, został skazany nie tylko za groźby karalne, ale też za podżeganie znajomego policjanta do przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków, by w ten sposób pomógł mu uniknąć odpowiedzialności karnej.
Sąd orzekł też zakazy wykonywania zawodu: skazany za groźby ma 3-letni zakaz wykonywania zawodu żołnierza WP oraz 4-letni zajmowania takich stanowisk i wykonywania takich zawodów, które wiążą się z wykorzystywaniem broni palnej, zaś policjant ma 3-letni zakaz wykonywania zawodu funkcjonariusza policji. Obecnie wszyscy oskarżeni w tej sprawie funkcjonariusze nie są już w służbie.
W piątek przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces odwoławczy. Obrońcy argumentują, że przestępstwa w ogóle nie było, a wydarzenie miało inny przebieg, niż wynika z zeznań świadków i innych ustaleń prokuratury.
"Ta sprawa obrazuje nam, że możliwym jest funkcjonowanie jednocześnie w dwóch rzeczywistościach; ogląd tej sprawy pozwala na wyciągnięcie takiego wniosku" - mówił jeden z obrońców mec. Kazimierz Skalimowski. Przypominał, że początkowo doszło do odmowy wszczęcia postępowania; zeznania były sprzeczne, nikt nie złożył też wtedy zawiadomienia o podejrzeniu przestępstwa. Sprawa ruszyła ponownie, gdy zainteresowała się nią Żandarmeria Wojskowa, potem prokuratura i policja; wtedy też świadkowie złożyli zeznania i opisali przebieg zdarzeń przy bloku.
Obrońca policjantów z patrolu uważa wyrok pierwszej instancji za wewnętrznie sprzeczny
Obrońca policjantów z patrolu uważa wyrok pierwszej instancji za wewnętrznie sprzeczny; chce by sąd uznał, iż nie można zarzucić jego klientom, że działali na korzyść konkretnej osoby; argumentuje, że nie wiedzieli oni, kogo faktycznie sprawa dotyczy i kto wobec tego miałby ową korzyść odnieść. Taka zmiana kwalifikacji prawnej dałaby możliwość warunkowego umorzenia postępowania.
"Jedynym moim błędem, nie winą było to, że nie zadzwoniłem na numer 112, tylko do znajomego policjanta, o którym wiedziałem, że w tym dniu jest na służbie" - mówił w swoim ostatnim słowie mężczyzna oskarżony m.in. o groźby karalne. Od września 2020 roku jest on zawieszony w prawach i obowiązkach zawodowego żołnierza.
"Nie jest akceptowalny taki, a nie inny przebieg tej interwencji. Tzn. funkcjonariusze przyjeżdżający na miejsce zdarzenia odbierają telefon prywatny od innego funkcjonariusza policji, który pełni wtedy służbę i mówi, żeby w taki a nie inny sposób, dokonali tej interwencji. Aby jego kuzynowi nie stała się żadna krzywda w związku z tą interwencją" - mówił prok. Andrzej Bura z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.