Wulgaryzmy i przekleństwa - czy musimy używać ich na co dzień?

Na jednego białostoczanina przypada średnio 19 przekleństw dziennie - tak wynika z raportu przeprowadzonego przez Censuswide.

To daje szóste miejsce w zestawieniu 19 największych miast w Polsce, w których najczęściej używa się przekleństw. Zapytani przez nas białostoczanie, przyznają, że nie stronią od wulgaryzmów, ale starają się ich nie nadużywać, a najczęściej niecenzuralne wyrazy padają w emocjach.

Jak mówi językoznawca dr Konrad Szamryk z UwB, wulgaryzmy długo były czymś zakazanym w sferze oficjalnej, publicznej i świadczyły o braku kultury, wychowania.

Dopiero po 1989 roku sytuacja się zmieniła. Zarówno w filmie jak i w literaturze, dużą rolę odegrała w tym także telewizja, że wulgaryzmy weszły w sfery, w których nie powinny się pojawiać, a więc np. w wystąpieniach publicznych. Pojawiają się nawet w Sejmie, co jest karygodne. Jednak wulgaryzmy pełnią bardzo ważną rolę - rozładowują stres, emocje, o ile nie używamy ich w nadmiarze. Tylko jeżeli wstawiamy je zamiast innych słów, jako przerywnik, to wówczas dochodzi do procesu dewulgaryzacji, czyli tracą one swój ładunek emocjonalny. I absolutnie nie powinniśmy używać przekleństw w obecności osób starszych, przełożonych, czy dzieci, ale czy tak jest, z moich doświadczeń wynika, że nie - dodaje dr Konrad Szamryk.

W odniesieniu do rankingu dr Konrad Szamryk mówi, że geografia raczej nie jest miarodajna, ale zgadza się z tym, że częściej przeklinają ludzie młodzi i częściej robią to mężczyźni, niż kobiety.

Jak dodaje, warto byłoby bardziej przyjrzeć się grupom społecznym i wykształceniu respondentów, które raczej ma wpływ na to, jak często używamy wulgaryzmów.

Na czele rankingu miast, w których najczęściej używa się przekleństw znalazła się Gdynia, Według raportu średnio na jednego jej mieszkańca przypada 31 przekleństw dziennie. Ranking zamyka Częstochowa - ze średnią 10 przekleństw.

| red: wsz, ad