Rzecznik Praw Obywatelskich interweniuje w sprawie śmierci młodej Etiopki

Jak wynika z relacji zgłaszających, kobieta mogła zostać sama w lesie kiedy grupa migrantów, z którymi podróżowała została zawrócona na Białoruś. Okoliczności tego zdarzenia będą trudne do zweryfikowania, bo aktywiści i straż graniczna przedstawiają odmienne wersje wydarzeń.

Aktywiści z Podlaskiego Pogotowia Humanitarnego relacjonują, że chodzi o 28-letnią obywatelkę Etiopii, której poszukiwali od kilku dni. Kobieta miała podróżować w towarzystwie męża i dwóch innych mężczyzn. Kiedy źle się poczuła, grupa się rozdzieliła w poszukiwaniu pomocy, między innymi od polskich służb. Z relacji wynika, że te miały zignorować prośby o pomoc i odesłały zgłaszających na Białoruś.

Tymczasem Straż Graniczna odpowiada, że już 4 lutego miejscowa policja poinformowała o przebywających w mieście dwóch Etiopczykach, którzy wskazali funkcjonariuszom miejsce, w którym rozłączyli się z pozostałą dwójką podróżujących. Rzecznik podlaskiego oddziału Straży Granicznej major Katarzyna Zdanowicz zapewnia, że z „prowadzonej rozmowy nie wynikało, że jest tam ktoś kto potrzebuje pomocy medycznej, a po sprawdzeniu wskazanej lokalizacji nie natrafiono tam na żadne osoby". 

Dodatkowo zgłaszający mieli nie wnioskować o ochronę międzynarodową w Polsce i mieli nie wymagać pomocy medycznej, dlatego odesłano ich na linię granicy z Białorusią. Niejasności budzi też sytuacja trzeciego z mężczyzn, który miał pozostać z zaginioną. Jak wynika z relacji aktywistów, on także miał być odesłany na Białoruś.

W związku z tym Rzecznik Praw Obywatelski prosi policję i straż graniczą o wyjaśnienia wszystkich okoliczności poszukiwania kobiety. Śledztwo w sprawie jej śmierci prowadzi prokuratura Dotychczasowe ustalenia wykazały, ze kobieta najprawdopodobniej zmarła z wychłodzenia.

| red: bs