Radio Białystok | Wiadomości | Uniewinnienie w sprawie śmiertelnego wypadku przy przycinaniu drzew w centrum Białegostoku
Sąd Rejonowy w Białymstoku uniewinnił w czwartek (1.12) mężczyznę oskarżonego w związku z wypadkiem przy pracy na wysokości, w którym zginął jego kolega, a on sam doznał ciężkich obrażeń skutkujących inwalidztwem.
Chodzi o zdarzenia sprzed ponad czterech lat
Do wypadku doszło na Rynku Kościuszki w centrum Białegostoku. Z kosza podnośnika, który się nagle przechylił - w czasie prac na wysokości ok. pięciu metrów przy przycinaniu gałęzi drzew - wypadły dwie osoby.
Okazało się, że pękło stalowe ramię podnośnika. Jeden mężczyzna zginął, drugi był ciężko ranny.
Prokuratura chciała roku więzienia w zawieszeniu
Uważa, że to właśnie ciężko ranny pracownik był odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy w firmie. Nie dopełnił obowiązku i doszło do narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Chodzi o to, że mężczyźni pracowali na dużej wysokości bez zabezpieczenia. W ocenie śledczych, gdyby zachowane zostały wszystkie normy i zasady, do wypadku by nie doszło. Dlatego prokuratura chciała w tej sprawie kary więzienia w zawieszeniu.
Nie tylko obrońcy, ale też pełnomocnik żony zmarłego chcieli uniewinnienia. Zwracali uwagę, że przyczyną wypadku było urwanie się kosza. Zwracali też uwagę, że obaj pracownicy wypadli z kosza, bo nie byli do niego przypięci, ale urządzenie zostało przez dozór techniczny dopuszczone do użytku bez klamry, do której można byłoby się wpiąć.
Sąd rejonowy oskarżonego uniewinnił
Sąd analizował, kto - w świetle prawa - był osobą odpowiedzialną za bezpieczeństwo i higienę pracy przy tej wycince. Oskarżony nie był pracownikiem firmy, która wykonywała zlecenie - choć faktycznie pracami kierował na miejscu.
Sędzia Anna Jamiołkowska mówiła, że by można było komuś powierzyć obowiązki z zakresu BHP, musi tę osobę wiązać z pracodawcą stosunek pracy, a tu takiego nie było.
Sędzia podkreślała, że nawet gdyby można było przyjąć, iż to oskarżony miałby być odpowiedzialny za BHP, nadal nie można mu przypisać winy za wypadek. Przypomniała, że po zakupie przez firmę podnośnik przeszedł badania przeprowadzone przez dozór techniczny i został bez zastrzeżeń dopuszczony do użytkowania na kolejny rok.
Przypomniała też, że dzień przed tym wypadkiem na tym podnośniku odbywał się egzamin pracowników w obecności egzaminatora z UDT.
Wyrok nie jest prawomocny. Na razie nie wiadomo, czy prokuratura będzie składała apelację.