Radio Białystok | Wiadomości | Białostoczanka, która wyjęła ze śmietnika żywność, nie musi płacić mandatu - zdecydował sąd
Białostocki sąd prawomocnie uchylił mandat, który policja nałożyła na młodą białostoczankę, za odzyskanie kilku warzyw i jogurtów z kubła z odpadami ustawionego przy jednym ze sklepów sieci Biedronka.
Wyjmowanie z przysklepowego śmietnika wyrzuconej żywności nie jest kradzieżą.
- Skoro żywność trafiła do śmietnika, to znaczy, że właściciel się jej pozbył - uzasadniał postanowienie sędzia Tomasz Pannert.
Dodał, że w tej sprawie nie można mówić o wykroczeniu i kradzieży, bo chodziło o przedmioty wyjęte ze zwykłego śmietnika. Sędzia zwracał uwagę, że przeciętna osoba wie, że w śmietniku znajdują się rzeczy porzucone przez właściciela, zatem ich odzyskanie nie jest wykroczeniem.
Obwiniona białostoczanka podczas procesu i po ogłoszeniu wyroku wyjaśniała, że nie zrobiła nic złego, a tylko odzyskała żywność przez całkowitym zniszczeniem i zmarnowaniem.
- Wiem, że to co robię niektórzy określają mianem freeganizmu, ja tego tak nie nazywam, po prostu wyjmuję rzeczy ze śmietnika - mówi.
Dodaje, że postanowienie sądu daje nadzieję innym, którzy w podobny sposób odzyskują żywność, że można to robić i nie jest to nielegalne.
Ukarania białostoczanki domagała się spółka Jeronimo Martins Polska, która jest właścicielem sklepów Biedronka. Zdaniem spółki kobieta miała okraść specjalny pojemnik, w którym przetrzymywana była żywność do recyklingu. Pojemnik nie był jednak w żaden sposób specjalnie oznaczony.
Sklep oszacował swoje straty na 108 złotych, za co policja ukarała kobietę 200 złotowym mandatem.
Sprawą zajmuje się też białostocka prokuratura, która analizuje zachowanie ochroniarza sklepu, który w agresywny sposób zatrzymał białostoczankę m.in. używając kajdanek i gazu.