Radio Białystok | Wiadomości | Przedstawiciele branży turystycznej w Kruszynianach: Aby turyści wrócili, potrzebny jest czas, ale i promocja
Aby turyści wrócili do tatarskich Kruszynian i innych miejsc przy granicy z Białorusią, które były zamknięte przez 10 miesięcy, potrzebny jest czas, ale i promocja. Jest tu bezpiecznie i spokojnie - podkreślają przedstawiciele branży turystycznej z tego miejsca.
Kruszyniany były w strefie objętej czasowym zakazem przebywania
Kruszyniany oraz ponad 180 innych miejscowości przy granicy z Białorusią w Podlaskiem i Lubelskiem do końca czerwca - z powodu kryzysu migracyjnego, a potem także z powodu budowy zapory zabezpieczającej granicę - były w strefie objętej czasowym zakazem przebywania, a wcześniej w strefie stanu wyjątkowego. Od 1 lipca turyści mogą tam znowu przyjeżdżać.
W Kruszynianach i pobliskich Bohonikach znajdują się zabytkowe meczety i mizary, to miejsca wcześniej chętnie odwiedzane przez turystów. Mają tytuł Pomnika Historii.
Przedsiębiorcy zajmujący się turystyką w Kruszynianach mówią, że od 1 lipca przyjeżdżają tam głównie osoby indywidualne, mało jest zorganizowanych grup, choć powoli też się pojawiają.
W ostatnią sobotę w Kruszynianach było więcej osób odwiedzających niż zwykle ze względu na muzułmańskie święto ofiarowania Kurban Bajram. Przed meczetem widać też było pojedyncze samochody kempingowe, ale też samochody wojskowe. Pojazdy wojskowe można też spotkać na drogach dojazdowych do Kruszynian. Za pobliskimi Krynkami jest już blisko do granicy z Białorusią. Z drogi za Krynkami widać zbudowaną zaporę na granicy. Za Krynki podjeżdżają samochody na różnych rejestracjach, ludzie wysiadają i fotografują zaporę.
"Tatarską Jurtę" prowadzi w Kruszynianach Dżenneta Bogdanowicz. Po pożarze Jurty kilka lat temu, w trakcie trwającej wciąż odbudowy pensjonatu, działa tymczasowo w znajdującym się po sąsiedzku centrum kultury muzułmańskiej. Tam można skosztować przygotowywanych przez nią różnych specjałów kuchni tatarskiej, obejrzeć centrum, zgromadzone tam eksponaty, zajrzeć do ustawionej jurty. W sobotę czynnych też tam było kilka straganów.
Zaprosiliśmy was tutaj wszystkich (media), żebyście pokazali, że my pracujemy, że tu jest bezpiecznie, że tu jest spokój, cisza. To jest jedyny region w Polsce, gdzie w tej chwili nie ma naprawdę dużo turystów. Wszędzie jest tłok: morze, góry, wiadomo. A u nas jest cisza i bardzo dużo życzliwych ludzi, bo to wiadomo, wschód. Wschód zawsze się tym charakteryzował
- powiedziała Dżenneta Bogdanowicz po tygodniu od otwarcia.
Podkreśliła, że wielomiesięczne zamknięcie odczuł szeroko cały region. "Nie pracowaliśmy, nie zarabialiśmy, więc zaczynając od Kuźnicy poprzez Krynki, Kruszyniany (...) również Białowieża bardzo to odczuła" - powiedziała Bogdanowicz.
Dodała, że ludzie dzwonią, gości przybywa, załoga Jurty wróciła do pracy. "Z dnia na dzień jest gości coraz więcej i telefonów, (z pytaniem) czy jesteśmy otwarci. Jesteśmy i czekamy na was" - dodała. Oceniła, że najwięcej jest osób indywidualnych, ale zgłasza się także coraz więcej grup. "Grupy przyjeżdżają spontanicznie. Byli tutaj w terenie, zobaczyli, że jest otwarte i jadą" - mówi Bogdanowicz.
Zaznaczyła, że cała branża pracuje teraz na to, aby promować całe województwo, ale potrzeby jest program promocji. "My sami sobie nie poradzimy. Wiadomo, reklama szeptana jest bardzo silną reklamą i od tego zaczęliśmy. Mnie może reklama szeptana wystarczy, ale nie dla wszystkich" - powiedziała Dżenneta Bogdanowicz. Dodała, że szczególnego wsparcia wymagają na pewno małe agroturystyki z regionu.
"Ich tak nie widać. Oni są cisi. My staramy się ciągnąć i mówić o tym, ale chcemy, żeby do nas wszystkich przyjechali ludzie (...) Sytuacje wyszły takie, że nikt by nie pomyślał. Ogromne straty. Ogromne straty finansowe i psychiczne" - podsumowała.
Kruszyniany odwiedzają głównie ludzie z regionu
Po drugiej stronie ulicy, naprzeciwko meczetu działa mała galeria i punkt z pamiątkami. Pracująca tam pani Marta powiedziała, że głównie odwiedzają to miejsce ludzie z regionu, osoby indywidualne, a ruch jest większy w weekendy.
Dużo osób przyjeżdża, żeby właśnie zobaczyć mur (zaporę na granicy), zobaczyć jak teraz to funkcjonuje, ale dużo osób też się boi przyjeżdżać i tak jak rozmawiam często właśnie z turystami, to wiele osób boi się ze względu na to, że tu są żołnierze, że wschód Polski nie jest kierunkiem na te wakacje. Ubolewamy nad tym (...) sezonu się nie odbije już w tym roku
- powiedziała pani Marta. Oceniła, że straty w branży będą duże.
Turystycznie w Kruszynianach była w sobotę pani Dorota z Hajnówki. Powiedziała, że po prostu chciała zobaczyć to miejsce, bo było zamknięte. Dodała, że była także zobaczyć zaporę na granicy.
Przyjeżdżają głównie turyści indywidualni
Dżemil Gembicki, przewodnik oprowadzający po meczecie w Kruszynianach powiedział, że od otwarcia strefy przyjeżdżają tu głównie turyści indywidualni. Dodał, że biura podróży czy organizatorzy wycieczek zorganizowanych planują wyjazdy wcześniej i na bieżący sezon raczej mają zaplanowane przedsięwzięcia gdzie indziej. Dodał, że zdarzyły się wycieczki parafialne, wycieczki kół emerytów. Przyznał, że nie liczy dokładnie ile osób odwiedza meczet, ale ocenia, że 60-80 dziennie. Porównał, że np. przed pandemią przyjeżdżało kilka autokarów dziennie, a teraz jeden autokar na trzy dni.
Na powrót do sytuacji sprzed zamknięcia strefy liczą także przedsiębiorcy prowadzący w Kruszynianach "Gościniec pod lipami", hotel i restaurację. "Mamy nadzieję, że będzie tak jak kiedyś" - powiedział Oleg Naumow z całorocznego gościńca. Powiedział, że przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego zdołał prowadzić obiekt zaledwie przez trzy tygodnie. Potem korzystali przedstawiciele służb chroniących granicę.
Oleg przyznał, że owszem ludzie dzwonią teraz z różnymi pytaniami. Ocenił, że może uda się przyciągnąć turystów za kilka miesięcy.
"My nie czekamy na pomoc, my nie prosimy, bo co, prosić i czekać i siedzieć?" - powiedział Naumow i dodał, że liczą na efekty własnej pracy.
"Myślę, że tylko potrzebujemy czasu. Nic specjalnego nie trzeba robić" - dodała Tatyana z "Gościńca pod lipami". Podkreśliła, że potrzebna jest oczywiście stabilna sytuacja, "bo nikt nie wie co będzie jutro, a najgorsza jest niepewność". "Takie czasy teraz" - zaznaczyła Tatyana.
"Generalnie jest taka stagnacja. Nie ma w tej chwili wzrostu. Mam nadzieję, że z postępem czasu zacznie być wartość dodana, jeśli chodzi o liczbę turystów. Na razie pokutuje to, co się u nas działo" - podsumował przewodniczący gminy wyznaniowej muzułmańskiej w Kruszynianach, także kwaterodawca, Bronisław Talkowski.