Radio Białystok | Wiadomości | Białostocka prokuratura chce 25 lat więzienia dla mężczyzny oskarżonego o zabicie partnerki
Kary 25 lat więzienia za znęcanie się i zabójstwo oraz łącznie 400 tys. zł zadośćuczynienia dla bliskich ofiary chce prokuratura w procesie dotyczącym śmierci 30-letniej kobiety. Oskarżonym jest jej 44- letni partner. Przyznaje, że dochodziło do kłótni ale twierdzi, że nie zabił konkubiny. W środę (01.06) przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces w tej sprawie, a strony wygłosiły mowy końcowe. Wyrok ma być ogłoszony w połowie czerwca.
Ciało 30-latki znaleziono na osiedlu Nowe Miasto
Ciało 30-latki znaleziono na początku maja 2021 roku w mieszkaniu na osiedlu Nowe Miasto. To mieszkanie należące do obecnego oskarżonego i to on powiadomił służby (prawdopodobnie dopiero kilka dni po śmierci kobiety). Zmarła, która była jego życiową partnerką, miała poważne obrażenia klatki piersiowej, wskazujące na użycie siły fizycznej. Mężczyzna został zatrzymany, postawiono mu zarzuty znęcania się i zabójstwa; trafił do aresztu.
Ustalając relacje łączące tę parę w czasie kilkuletniego związku, sąd przesłuchał w procesie m.in. dużą grupę sąsiadów. Wszyscy mówili o awanturach, które słyszeli przez ściany, głośnej muzyce podczas alkoholowych imprez, wzywaniu policji, która najczęściej nie była wpuszczana do środka. W zeznaniach była mowa również o odgłosach uderzeń (o ściany, podłogę) i krzykach mężczyzny (ale też niektórzy słyszeli wołanie kobiety o pomoc), również o tym, że 30-latka była widywana przed blokiem lub na schodach klatki, gdy była siłą wyrzucana z mieszkania.
Prokurator zażądał 25 lat więzienia za znęcanie się i za zabójstwo
Prokurator Andrzej Olszewski z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe zażądał kary łącznej 25 lat więzienia za znęcanie się (kara jednostkowa 2 lata) i za zabójstwo. "Okres gehenny zmarłej trwał znacznie dłużej, niż tylko w kwietniu 2021 roku" - mówił w mowie końcowej. Przyznał, że przestępstwo znęcania się "w czterech ścianach", gdy nie ma świadków a sąsiedzi mogą "jedynie coś słyszeć" lub "może niekiedy coś dostrzec przez uchylone drzwi", to częste w Polsce przestępstwo.
Ale zaznaczył - odwołując się do zebranych w sprawie dowodów, w tym do zapisu nagrania, którego oskarżony dokonał w sierpniu 2020 roku - że w tej sprawie znęcanie miało "specjalne zabarwienie". "Tam było nagromadzenie takiego zachowania, takiego bestialstwa, że zostałem nim poruszony. Tam nie chodzi tylko o wyzwiska, poniżanie i o to, że używa się siły fizycznej, ale chodzi o totalne zniszczenie człowieczeństwa (...), tam człowiek staje się tylko workiem do bicia, do znęcania" - powiedział prok. Andrzej Olszewski.
"Znęcanie znęcaniu nierówne. To był długotrwały proces godzenia nie tylko w godność tej osoby, jej cielesność, ale i w człowieczeństwo" - dodał. O postawie procesowej i linii obrony oskarżonego (nie przyznaje się do zabójstwa) mówił, że to linia "zaprzeczenia, wyparcia, mataczenia". I przywoływał opinię biegłego z zakresu medycyny sądowej dotyczącą obrażeń. "Doszło do zabójstwa, w wyniku przestępczego działania oskarżonego" - mówił.
Oprócz kary 25 lat więzienia, prokuratura chce też 300 tys. zł zadośćuczynienia dla 11-letniego syna oraz 100 tys. zł dla matki zmarłej.
Wnioski co do kary poparli pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych
Wnioski co do kary poparli też pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, czyli bliskich zmarłej. "Oskarżony przez okres objęty zarzutem był oprawcą. To było znęcanie, pastwienie się, praktycznie rzecz biorąc codziennie. Zeznania sąsiadów nie pozostawiają wątpliwości, że (...) zmarła wielokrotnie wyzwała pomocy, krzyczała, czekała na schodach, pod budynkiem, prosiła o wpuszczenie jej do klatki" - mówił mec. Mariusz Truszkowski.
Obrona nie zgadza się z kwalifikacją prawną zabójstwa; wnioskuje o jej zmianę - na pobicie ze skutkiem śmiertelnym. W swojej mowie końcowej mec. Kamil Klemienia mówił, że związek tej pary był "burzliwy i toksyczny", a kłótnie wynikały głównie z tego powodu, że - jak mówił obrońca - kobieta nie pracowała i nie zajmowała się domem. Mówił, że kobieta często nadużywała alkoholu, w tym stanie traciła równowagę, padała i wtedy doznawała obrażeń.
"Niewątpliwie w tym związku dochodziło do rękoczynów, ale ofiara nie była osobą bierną" - mówił mec. Klemienia. O tragicznych wydarzeniach powiedział, że była to kolejna kłótnia konkubentów, a oskarżony nie działał z zamiarem zabójstwa. Oskarżony powiedział krótko, że popiera wnioski swego obrońcy.