Radio Białystok | Wiadomości | Ukraińcy mieszkający w Białymstoku wspierają walczących rodaków
Kupują hełmy, kamizelki, ochraniacze a nawet samochody terenowe, którymi mogliby jeździć żołnierze. Mieszkający w Białymstoku Ukraińcy w każdy możliwy sposób starają się wspierać walczących rodaków.
Zaangażowanie w pomoc jest tak duże, że w sklepach militarnych brakuje poszukiwanych przez Ukraińców produktów.
Andriej to mieszkający od kilku lat w Białymstoku pracownik budowlany. Po agresji Rosji nie wrócił do kraju, choć miał takie plany - znajomi przekonali go jednak, by został i pomagał z zewnątrz, na przykład dostarczając sprzęt wojskowy.
Jak mówi, on i jego znajomi starają się w całej Europie wyszukiwać sprzęt, który mógłby przydać się ich żołnierzom. To nakolanniki, optyka, kamery termowizyjne, rękawiczki taktyczne, kamizelki kuloodporne czy nawet stare - ale sprawne - samochody terenowe.
Zakupy finansowane są ze zbiórek celowych, ale problemem jest to, że wymieniony sprzęt coraz trudnej zdobyć, bo najzwyczajniej w świecie brakuje go na sklepowych półkach.
Potwierdza to właściciel jednego z białostockich sklepów z militariami Paweł Lipiński. Jak mówi już w pierwszych dniach wojny jego sklep przeszedł prawdziwe oblężenie - początkowo Polaków i Białorusinów, a z czasem także i Ukraińców, którzy szukają wyposażenia dla swojej armii. Obecnie o zakupy coraz trudniej, bo takiego sprzętu brakuje nie tylko w polskich, ale i w europejskich hurtowniach.
Transportem samochodów kupowanych w Polsce innych europejskich krajach zajmuje się Tatiana, prężna bizneswoman z Berdyczowa, która od pierwszych dni wojny organizuje na miejscu akcje pomocowe. Od kilkudziesięciu dni regularnie odwiedza Białystok, by odbierać zebraną pomoc i transportować ją bezpośrednio do jednostek wojskowych. „Kto pomoże Ukrainie, jak nie my - Ukraińcy” - mówi Tatiana.
Ukrainka wyjaśnia, że na przejściach granicznych nie są wypuszczani mężczyźni, więc to kobiety próbują pomagać - na przykład ona doskonale sobie radzi za kierownicą i potrafi bez przystanków pokonywać duże odległości. Dlatego ona zajęła się właśnie taką pomocą - przyjeżdża do Białegostoku, gdzie odbiera samochód i jedzie nim na Ukrainę, gdzie przekazuje go dowództwu jednostki.
Pytana o ocenę działań Rosji odpowiada ze łzami w oczach:
To dla nas bardzo bolesne. To nasza rana. Każdy z nas żył swym życiem - tworzyliśmy swój biznes, budowaliśmy domy, wychowywaliśmy dzieci. A oni przyszli i to wszystko zniszczyli. To rana, która chyba nie zagoi się bardzo długo. Dla nas, Rosja jako naród jest po prostu nie do przyjęcia. To nie ludzie, nawet nie zwierzęta, to coś gorszego. Przyszli tu i ich złości, że my coś remontujemy, złości to, że w lodówce mamy Nutellę i dużo innych produktów. Denerwuje ich to, że mamy telefony, więc oni idą i to wszystko niszczą, żeby tego wszystkiego nie było. Gdy nie mogą godnie walczyć z naszą armią, bo nasze wojsko okazało się bardzo silne, wówczas swą złość wyładowują na ludności cywilnej. Gwałcą nasze dzieci, zabijają kobiety, starców. W Buczy jechał sobie człowiek rowerem - stary dziadek i oni go po prostu rozstrzelali. Nie ma dla nich nic świętego - niszczą wszystko i wszystkich. Tak jak obecnie żyjemy - to nie jest normalne w XXI wieku. Nie można do tego dopuszczać. Dlatego świat ma na to zwracać uwagę - Unia Europejska, NATO. Nie można tego tak pozostawić, że to jest gdzieś tam i nas to nie dotyczy. Uważam, że to dotyczy nas wszystkich, ponieważ wszyscy jesteśmy cywilizowanymi ludźmi i nie możemy odwracać od tego wzroku. Trzeba reakcji całego świata, aby tę Rosję zamknąć, żeby nie miała do nikogo dostępu, żeby żyła sobie tam w swym bagnie i nikogo nie krzywdziła - mówi Tatiana.
Brutalny atak Rosji na Ukrainę trwa już 55 dni. W wyniku wojny granicę z Polską przekroczyło ponad 2,5 miliona uchodźców z Ukrainy. Pomagają im Polacy i bliscy, którzy już wcześniej przyjechali do naszego kraju.