Radio Białystok | Wiadomości | Przed sądem w Białymstoku zakończył się proces strażaków oskarżonych o podpalanie budynków
Zamiast nieść pomoc - szkodzili. Tak działania dwóch strażaków ochotników ocenia prokuratura i żąda kar więzienia. Przed białostockim sądem zakończył się proces dotyczący podpalania budynków - chodzi o trzy pożary, do których doszło w 2018 i 2020 r. w gminie Michałowo.
Prokuratura domaga się m.in. naprawienia szkód materialnych
Mężczyznom prokuratura zarzuca podpalanie zabudowań gospodarczych w podbiałostockiej gminie Michałowo. Jako strażacy ochotnicy oskarżeni brali potem udział w akcjach gaśniczych i dostawali za to pieniądze. Dla jednego z oskarżonych prokurator żąda 3,5 roku więzienia, dla drugiego 3 lat i 2 miesięcy. Oprócz tego naprawienia szkody i zadośćuczynienia.
Obrona chce uniewinnienia od części zarzutów, w pozostałym zakresie możliwie niskiej kary. Wyrok ma być ogłoszony za tydzień.
Obaj oskarżeni - mieszkańcy gminy Michałowo w wieku 23 i 33 lata - zatrzymani zostali w maju 2020 roku, gdy doszło do dwóch takich pożarów. Początkowo byli tymczasowo aresztowani, teraz odpowiadają już z wolnej stopy; w środę, gdy Sąd Rejonowy w Białymstoku zamknął przewód sądowy a strony wygłosiły mowy końcowe, nie było ich na sali sądowej.
W pierwszym z pożarów całkowicie spłonął drewniany budynek gospodarczy, a właściciel swoje straty oszacował na 23 tys. zł. W drugim przypadku ogień objął stodołę i przylegający do niej warsztat z wyposażeniem i tu straty - według właściciela - sięgnęły 111 tys. zł; zagrożona była też obora, a w niej stado blisko 30 owiec. Ostatecznie zarzutami objęto też pożar altanki (domku letniskowego) na terenie ogródków działkowych, do którego doszło we wrześniu 2018 roku, gdzie straty materialne oszacowano na 15 tys. zł.
Zarzuty związane z tymi podpaleniami dotyczą wywołania pożaru, jako zdarzenia zagrażającego mieniu w wielkich rozmiarach lub podżegania do zniszczenia mienia.
Już na początku śledztwa jedna z hipotez dotyczących przyczyn pożaru mówiła o podpaleniach z powodów finansowych. Obaj mężczyźni byli bowiem druhami pobliskich jednostek OSP. Wiedzieli, że w momencie, w którym zostaną zaalarmowani i pojadą na akcję, będą mieli z tego przypływ gotówki; strażacy OSP mają ustaloną godzinową stawkę za udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych, do których są wzywani.
Prokuratura przyjęła w akcie oskarżenia, że taka mogła być motywacja oskarżonych.
W mowie końcowej prok. Edyta Winnicka z Prokuratury Rejonowej w Białymstoku wskazywała na motywację działania oskarżonych.
Była to motywacja częściowo w celu osiągnięcia korzyści materialnej. Co prawda te kwoty, które oskarżeni uzyskiwali za udział w akcji gaśniczej, 21,5 zł za godzinę nie są wielkie, natomiast legło to też u podstaw ich motywacji. Motywacją mogła być też chęć adrenaliny, bo co innego można przyjąć?
- mówiła Edyta Winnicka.
Zwracała uwagę, że celem działania OSP jest niesienie pomocy ludziom a nie - jak to ujęła - przysparzanie im "problemów, przykrości i zmartwień".
Oskarżeni składali w procesie odmienne wyjaśnienia
Oskarżeni składali w tym procesie odmienne wyjaśnienia. Pierwszy przyznał się do dwóch z trzech zarzutów (nie do udziału w podpaleniu altanki). Jak mówił, drugi z oskarżonych (prywatnie jego szwagier) namawiał go, ale i innych kolegów, żeby "coś tam podpalić".
Mówił też, że szwagier mu groził pobiciem, jeśli "nie zrobi podpaleń". Drugi przyznał się jedynie do próby (jak twierdzi - nieudanej) podpalenia altanki, ale w wyjaśnieniach ze śledztwa mówił np. o podpaleniu traw na łące. Zaprzeczał, by groził i namawiał do podpaleń.