Radio Białystok | Wiadomości | Na więzienie w zawieszeniu skazał sąd 79-latka, który w Białymstoku śmiertelnie potrącił swoją sąsiadkę
Na rok więzienia w zawieszeniu i dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów skazał w środę (01.12) Sąd Rejonowy w Białymstoku 79-letniego kierowcę, który śmiertelnie potrącił swoją znajomą podczas manewru parkowania auta w garażu. Wyrok nie jest prawomocny.
Prokuratura chciała podobnej kary więzienia w zawieszeniu (na trzy lata, sąd orzekł roczny okres zawieszenia), ale i 5-letniego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Do tragedii doszło pod koniec stycznia w jednym z bloków przy ul. Trawiastej w Białymstoku. Mężczyzna tyłem wjeżdżał z osiedlowej uliczki do garażu, w trakcie tego manewru śmiertelnie potrącił 81-letnią sąsiadkę, która otwierała mu bramę garażową.
Prokuratura oceniła, że kierowca nieumyślnie naruszył zasady ruchu drogowego i spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym, polegający na tym, że nie zachował należytej ostrożności, nagle ruszył i potrącił swoją znajomą.
79-letni oskarżony przyznał się. "Sam sobie nie mogę wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. Na swoją obronę nic nie mam, jestem winien, bo ja to zrobiłem. To był mój najlepszy przyjaciel" - mówił na pierwszej rozprawie niespełna miesiąc temu.
Już wówczas sąd planował zakończenie procesu, ale na wniosek prokuratury zdecydował, że konieczne jest wezwanie bliskich zmarłej (mają status pokrzywdzonych), by jednoznacznie zadeklarowali, czy nie składają wniosków o zadośćuczynienie bądź odszkodowanie.
W środę te osoby nie stawiły się, ale przesłały pisemne oświadczenie, że nie mają do kierowcy żadnych roszczeń finansowych.
Zanim zapadł wyrok, sąd pytał też oskarżonego, jak dalej widzi kwestię siadania za kierownicę. 79-latek mówił, że jeździł bez wypadku i mandatu przez 50 lat. "Co się stało teraz, sam nie mogę sobie tego wytłumaczyć, jak to mogło się stać, można powiedzieć - na gładkiej drodze" - mówił. Dopytywany przyznał, że nie ma już takiej sprawności, jak młodsi kierowcy. Mówił też, że może nie odważyłby się już prowadzić samochód w ruchu ulicznym, ale prawo jazdy jest mu potrzebne, by jeździć maszynami w gospodarstwie rolnym syna.
Ostatecznie sąd skazał go na rok więzieniu w zawieszeniu i orzekł dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów, obowiązujący od prawie roku, bo od wypadku (kierowca ma zatrzymane prawo jazdy).
"Okoliczności tej sprawy są oczywiście dramatyczne, tragiczne, to bardzo, bardzo nieszczęśliwy wypadek. Zdarza mi się po raz pierwszy, chociaż wiele wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym zdarzyło mi się sądzić, tak nieszczęśliwy zestaw okoliczności, który doprowadził do takiego skutku" - mówiła uzasadniając wyrok sędzia Barbara Paszkowska.
Podkreślała, że sprawa jest tragiczna nie tylko dla bliskich zmarłej, ale też dla samego kierowcy. Zaznaczyła jednak, że konieczny jest dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów i choć wypadek był bardzo nieszczęśliwy, to należy wziąć pod uwagę podeszły wiek i zdolności psychomotoryczne kierowcy w tym wieku.
"Prowadzenie pojazdu w warunkach takiej liczby pojazdów uczestniczących w ruchu drogowym, pieszych, innych uczestników ruchu, jak rowerzyści, osoby poruszające się na hulajnogach elektrycznych, niestety wymaga absolutnie od każdego kierującego należytej, szczególnej uwagi, umiejętności i możliwości. I posiadania takich predyspozycji, aby reagować w każdej nagłej sytuacji na drodze, która może przydarzyć się każdemu kierowcy, oczywiście niezależnie od wieku" - mówiła sędzia, uzasadniając orzeczenie zakazu.