Radio Białystok | Wiadomości | W Białymstoku zakończył się proces policjanta, który postrzelił uciekiniera - wyrok za dwa tygodnie
Warunkowe umorzenie postępowania, 10 tys. zł zadośćuczynienia i 5 tys. zł świadczenia pieniężnego - o taki wyrok wnioskuje prokuratura w procesie białostockiego policjanta, który użył broni - w ocenie śledczych bez podstawy prawnej - i postrzelił mężczyznę uciekającego przed zatrzymaniem. Obrona i sam oskarżony chcą uniewinnienia. Wyrok - za dwa tygodnie.
Prokuratura zarzuca funkcjonariuszowi przekroczenie uprawnień
Prokuratura zarzuca funkcjonariuszowi przekroczenie uprawnień; poszkodowany domaga się ponad 65 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia. Chodzi m.in. o utracone zarobki w ciągu pięciu miesięcy od zdarzenia, gdy leczył się i rehabilitował.
11 listopada 2019 roku na jednym z białostockich osiedli patrol "drogówki" zatrzymał kierowcę do kontroli w związku z wykroczeniem na drodze; chodziło o przekroczenie prędkości. W czasie sprawdzania personaliów 39-latka w bazie danych okazało się, że jest on poszukiwany, bo w wyznaczonym terminie nie stawił się do odbycia kary; chodziło o pół roku więzienia za przestępstwa narkotykowe.
Jak wynika z aktu oskarżenia, gdy policjanci chcieli go zatrzymać, zaczął uciekać. Jeden z funkcjonariuszy użył broni służbowej i oddał trzy strzały z pistoletu. Pierwszy był ostrzegawczy, jedna z dwóch kolejnych kul trafiła uciekającego w prawy pośladek. Ranny trafił do szpitala, potem na krótko do więzienia. Zaległą karę odbywał w formie dozoru elektronicznego.
Ostatecznie Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ oskarżyła interweniującego policjanta, sierżanta w pionie ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Zarzuciła mu, że w związku z pełnioną funkcją publiczną funkcjonariusza policji przekroczył swoje uprawnienia, bo użył broni służbowej, "nie mając podstawy prawnej, a tym samym faktycznej", raniąc uciekającego w pośladek, przez co działał "na szkodę interesu prywatnego" tego mężczyzny.
Według śledczych, kluczowe dla sprawy było to, że policjanci nie dokonali formalnie zatrzymania, gdy dowiedzieli się z bazy danych, iż kierowca jest poszukiwany. Prokuratura zwraca uwagę, że przepis dotyczący zasad użycia broni przez funkcjonariuszy jest tak skonstruowany, że jeśli policjanci nie dokonali faktycznej czynności zatrzymania, to w tej sytuacji nie mieli prawa broni użyć.
Strony wygłosiły mowy końcowe
Sąd Rejonowy w Białymstoku zamknął w piątek przewód sądowy, a strony wygłosiły mowy końcowe.
Prokuratura stoi na stanowisku, że policjant użył broni bez wymaganej podstawy prawnej i faktycznej, ale - biorąc pod uwagę m.in. dotychczas nienaganny przebieg jego służby - chce warunkowego umorzenia postępowania karnego na trzy lata próby; wnioskuje też o 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz poszkodowanego i 5 tys. zł świadczenia pieniężnego na cel społeczny.
Wniosek co do warunkowego umorzenia postępowania poparł pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego - mężczyzny, który został postrzelony.
"Nikt mu nie powiedział, że jest zatrzymany, a nie że jest jakiś problem z prawem jazdy (...) Ingorantia iuris nocet (nieznajomość prawa szkodzi - PAP) nie dotyczy też policji? Uniewinnienie w tej sprawie nie może wchodzić w grę. Wyrok ma pokazać innym policjantom, że trzeba się szkolić ze stosowania procedur" - mówił mec. Juliusz Kołodko.
"Mój klient ma szczęście, że żyje, a oskarżony ma szczęście że go nie zabił. Tu pan Bóg kule nosił" - dodał Kołodko.
Obrońca oskarżonego Piotr Iwaniuk chce uniewinnienia. Jak podkreślał w swojej mowie końcowej, proces musi dać odpowiedź na pytanie, czy policjant wiedział czy nie, że w tamtej sytuacji nie mógł strzelać. Adwokat przywoływał zeznania świadków - w tym przełożonych funkcjonariusza; żaden z nich nie uznał jednoznacznie, iż było to działanie bezprawne; część mówiła o zgodności z prawem, część nie miała pewności, "czy to jest dobrze czy źle, że wyjął broń i strzelił". Partner oskarżonego z patrolu mówił, że obaj mieli wtedy stuprocentowe przekonanie, że mogą legalnie użyć broni, by uciekiniera zatrzymać.
Mec. Iwaniuk podkreślał, że to nie oskarżony jest odpowiedzialny za to, czy i jak został w policji przeszkolony, mówił że nie ma dowodów, by jego klientowi można byłoby zarzucić winę umyślną, tzn. że wiedział on, iż nie może zgodnie z prawem użyć wtedy broni, a jednak to zrobił.
30-letni oskarżony w swoim ostatnim słowie krótko poprosił o uniewinnienie. Wyrok ma być ogłoszony za dwa tygodnie. Wcześniej już sąd zapowiedział, że nie wyklucza zmiany kwalifikacji prawnej czynów zarzuconych funkcjonariuszowi; rozważa m.in., czy można w tym przypadku mówić o winie nieumyślnej.