Radio Białystok | Wiadomości | Rozpoczął się proces dowódcy akcji gaśniczej, w której zginęło dwóch strażaków
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się we wtorek (30.03) proces dowódcy akcji gaśniczej, w której blisko cztery lata temu zginęło dwóch białostockich strażaków.
W gaszonej hali magazynowej strażacy weszli na podwieszany sufit, który się pod nimi zawalił. Prokuratura zarzuciła oskarżonemu nieumyślne niedopełnienie obowiązków służbowych, skutkujące nieumyślnym narażeniem strażaków na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.
Śledczy stwierdzili, że oskarżony nie miał wystarczających informacji o konstrukcji
W ocenie śledczych, oskarżony jako kierujący akcją jednostek PSP "nie zebrał w sposób dostateczny informacji na temat konstrukcji i umiejscowienia znajdującego się w budynku podestu technicznego i sufitu od znajdującego się na miejscu zdarzenia użytkownika budynku, w wyniku czego wchodzący w skład roty rozpoznawczej funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej zostali nieumyślnie narażeni przez niego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".
Według prokuratury, źródłem obowiązku dowodzącego akcją było rozporządzenie MSWiA z 2008 roku w sprawie szczegółowych warunków bezpieczeństwa i higieny służby strażaków PSP. W art. 53 tego rozporządzenia jest mowa m.in. o tym, że podczas akcji ratowniczej "uwzględniając poziom dowodzenia" kierujący taką akcją "rozpoznaje zagrożenia, informuje o ich występowaniu oraz wydaje polecenia" mające na celu właściwe zabezpieczenie strażaków przed ich następstwami.
Śledczy powołują się na zebrany w sprawie obszerny materiał dowodowy, w szczególności zeznania świadków, oględziny miejsca zdarzenia, zapisy nagrań rozmów z rejestratora PSP w Białymstoku oraz opinie biegłych, w tym m.in. z zakresu pożarnictwa.
Prokuratura zaznacza, że nie ma bezpośredniego związku przyczynowo-skutkowego między tym niedopatrzeniem, czy też zaniechaniem (ze strony dowodzącego akcją), a śmiercią strażaków.
Oskarżonemu może grozić nawet do dwóch lat więzienia
Oskarżonemu grozi grzywna, kara ograniczenia wolności lub do dwóch lat więzienia. Proces jest jawny, ale rozpoczął się bez udziału publiczności - dziennikarze nie mogli być obecni na sali, nie mogli też zostawić sprzętu nagrywającego. Powodem takiej decyzji jest stan zagrożenia epidemiologicznego: rozprawa odbywała się na małej sali, przy dużej liczbie osób, których obecność była konieczna, w tym rodzin zmarłych, które mają w sprawie status oskarżycieli posiłkowych lub pokrzywdzonych.
Jak poinformował po rozprawie dziennikarzy prokurator Jarosław Wierzba z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, proces się rozpoczął, a na kolejnej rozprawie, zaplanowanej na koniec lipca, sąd zaplanował rozpoczęcie przesłuchań świadków. W sumie prokuratura chce przesłuchać przed sądem ok. 30 świadków.
Jak wyjaśnił obrońca mec. Jan Oksentowicz, oskarżony nie przyznał się, ale składał wyjaśnienia. Potem sąd odczytywał zeznania złożone w śledztwie przez osoby, które w sprawie mają status oskarżycieli posiłkowych.
Do wypadku w akcji gaśniczej doszło w maju 2017 r.
Do śmiertelnego wypadku w akcji gaśniczej w Białymstoku doszło 25 maja 2017 r. Wybuchł wówczas pożar dużej hali magazynowej. Przechowywano w niej m.in. plastikowe elementy sztucznych kwiatów i opony. Akcja trwała kilka godzin, uczestniczyło w niej ponad stu strażaków.
W działaniach zginęło dwóch strażaków z komendy miejskiej PSP w Białymstoku. Mieli 26 i 29 lat i czteroletni staż w służbie. Ich zadaniem było rozpoznanie sytuacji w płonącym magazynie. Jak wynikało wtedy ze wstępnych ustaleń, na piętrze, przy słabej widoczności i dużym zadymieniu weszli oni na podwieszany sufit, który się pod nimi zawalił.
Śledztwo trwało kilka lat, bo prokuratura potrzebowała kompleksowej opinii biegłych
Śledztwo trwało kilka lat. Na początku 2018 r. prokuratura doszła do wniosku, że potrzebuje nie pojedynczych ocen różnych specjalistów, ale kompleksowej opinii biegłych.
Okazało się, że takimi dysponuje Szkoła Główna Służby Pożarniczej w Warszawie. Wcześniej śledczy zebrali wszystkie możliwe dowody, a dodatkowo przesłuchiwali świadków i zbierali ekspertyzy, by możliwie pełen materiał trafił do tych biegłych. Ostatecznie jednak ci specjaliści takiej opinii przygotować nie mogli, bo pracowali w tym charakterze dla potrzeb wewnętrznego postępowania kontrolnego, które po pożarze i wypadku prowadziła Komenda Główna PSP.
Śledztwo zostało też wtedy czasowo zawieszone, bo prokuratura poszukiwała innego zespołu biegłych, niezwiązanych ze szkołą służby pożarniczej, którzy mieliby kompetencje do przygotowania takiej opinii. Ostatecznie znaleźli ich w centrum badań kryminalistycznych w Szczecinie.
Opinia wpłynęła do prokuratury jesienią 2019 roku. Potem jeszcze konieczna była uzupełniająca, bo do jej wniosków składane były zastrzeżenia.