Radio Białystok | Wiadomości | "Gastroprotest" w związku z zamknięciem lokali przez koronawirusa [zdjęcia, wideo]
Kilkaset osób związanych z branżą gastronomiczną - właściciele lokali, kelnerzy i kucharze - przeszli w sobotę ulicami Białegostoku, by wyrazić swój sprzeciw w związku z restrykcjami, jakie wprowadził rząd z powodu pandemii koronawirusa. Ich główny apel brzmiał: "dajcie nam pracować".
Protest pod hasłem "#gastrosprzeciw"
W samo południe pod hasłem "#gastrosprzeciw" na Rynku Kościuszki w Białymstoku spotkało się kilkaset osób, przede wszystkim pracujących w gastronomii, ale też branż współpracujących, by zaprotestować wobec obostrzeń, jakie nałożył na gastronomię rząd w związku z pandemią koronawirusa.
Od soboty 24 października wszystkie lokale gastronomiczne - restauracje, puby i bary - zostały zamknięte. Dozwolona jest jedynie sprzedaż jedzenia na wynos.
"Panie premierze, dziękujemy za wolne! Normalnie w taki dzień jak dzisiaj wszyscy ciężko pracujemy, a tu mamy wczasy. Super!" - mówił jeden z organizatorów protestu. Dodał, że dzięki temu cała branża gastronomiczna mogła się spotkać.
Mówił, że protestują, bo - jak podkreślił - "ktoś podjął nieodpowiedzialne decyzje", zamykając lokale gastronomiczne. Zaapelował do rządzących, by branży gastronomicznej, która składa się nie tylko z właścicieli - jak mówił - ale też pracowników, dostawców i innych branż powiązanych z nimi, dali żyć i pracować. Jak podkreślił, gastronomia nie jest źródłem koronawirusa.
Protestujący domagają się m.in zwolnień ze składek ZUS
Organizator przedstawił także główne postulaty przedstawicieli branży gastronomicznej. To m.in zwolnienie ze składek ZUS, rządowe dofinansowanie z przeznaczeniem na pensje dla pracowników (do 90 proc. płacy minimalnej, podstawowej), pomocy w uiszczaniu firmom z branży miesięcznych opłat stałych, obniżenia stawki podatku VAT na świadczone usługi do 5 proc.
Żądają także planu dalszego postępowania, konsultowania go z branżą, informacji podawanych z wyprzedzeniem. Restauratorzy podkreślają, że ich lokale są dostosowane do wszystkich obostrzeń sanitarno-epidemiologicznych, klienci również się do nich stosowali, dlatego nie rozumieją, dlaczego pozbawia się ich możliwości działania, a przygotowywanie jedzenia jedynie na wynos i na dowóz nie daje szansy na utrzymanie się.
"Bez gastro to nie miasto"
Marsz wyruszył z Rynku Kościuszki i przeszedł ulicami miasta, a zakończył się przy pomniku Józefa Piłsudskiego. Uczestnicy trzymali transparenty: "Nie bawcie się w Castro - dajcie żyć gastro", "Bez gastro to nie miasto", "Martwe gastro = martwe miasto", "Zamykajcie kościoły nie restauracje", "Mamy: przystawki, zupy, dania główne, desery i ten chory rząd w d...". Skandowano też m.in. "Dajcie pracować!" i "Mamy dość". Mieli ze sobą garnki, miski, którymi robili hałas.
Protestującym towarzyszyło też kilkudziesięciu motocyklistów, dołączyli też do nich taksówkarze.
Na Rynku Kościuszki ustawiono też stół z czarnym obrusem i czarną "zastawą" składającą się z pojemników na wynos. Przed stołem usypano grób. Jak mówiono, to jest obraz tego, co zostanie z branży gastronomicznej.
Według danych policji w marszu wzięło udział ok. 500 osób. Nie odnotowano incydentów.