Radio Białystok | Wiadomości | Koniec kontroli WIOŚ na zamkniętym wysypisku śmieci w Brańsku
autor: Michał Buraczewski
Sprawą zwożenia tam odpadów z warszawskiej oczyszczalni ścieków "Czajka" zajmie się sąd. Firma, która zajmowała się rekultywacją pola składowego w Brańsku, nie zgodziła się zapłacić 500 złotych mandatu.
Przedsiębiorstwo miało pozwolenie na wykorzystanie osadów ściekowych, jednak inspektorzy uważają, że nie powinny one pochodzić z Warszawy.
- Uznaliśmy, że jest to naruszenie zasady bliskości określonej w ustawie o odpadach (...). Spółka odmówiła przyjęcia mandatu, więc sprawa w najbliższym czasie będzie skierowana do sądu - mówi zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Białymstoku Mirosław Michalczuk.
Kontrola wykazała, że zamiast kompostu - który jest ujęty w pozwoleniu - na składowisko dowożono odpady energetyczne.
- To znaczy takie, które nie powinny trafiać na teren kwatery, a raczej do spalenia. (...) Z tego, co widzieliśmy, najwięcej było tworzyw sztucznych, które nie powinny tam w kompoście w takiej ilości znajdować. I za to będzie również wymierzona administracyjna kara pieniężna - zgodnie z prawem do 10 tys. złotych - dodaje Mirosław Michalczuk.
Inspektorzy WIOŚ wielokrotnie kontrolowali rekultywowane wysypisko śmieci w Brańsku. Po jednej z kontroli na firmę nałożono karę miliona złotych.
"Kiedy mieliśmy informacje od mieszkańców, że dzieją się tam rzeczy podejrzane albo niepokojące - rozpoczęliśmy pierwszą kontrolę, zanim jeszcze rozpoczęto prawidłową rekultywację tej kwatery. Stwierdziliśmy, że były dowożone odpady bez pozwolenia. Wtedy padła pierwsza kara. Kolejne kontrole wykazywały, że te działania nie były prowadzone zgodnie z decyzją - stąd nasza decyzja o wstrzymaniu działalności tego rekultywowanego składowiska, jak również nałożono karę w wysokości miliona złotych. (...) Ona jest w odwołaniu. Procedowana jest w tej chwili przez Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie."
- Szczerze mówiąc, to chyba nas już tutaj nic nie zaskoczy - komentuje mieszkanka Brańska Lucyna Oleksiewicz:
"Jeżeli było to dwa lata temu milion złotych, a obecnie mówią, że zapłaci firma 500 złotych lub do 10 tysięcy - to coś tu nie gra".
Radna gminy Brańsk, Anna Żero dodaje, że w dalszym ciągu będzie pewien niepokój, czy aby składowane odpady nie będą szkodliwe dla nas, dla naszych dzieci i dla przyszłych pokoleń, jakim przyjdzie tutaj żyć i mieszkać. Nie wiemy tak naprawdę, co tu wjechało, bo w żadnej publicznej informacji nie zostały podane wyniki badań, jakie tutaj zostały zakopane.
Zastępca Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska w Białymstoku Mirosław Michalczuk informuje, że inspektorzy nie odnotowali, aby sposób zrekultywowania wysypiska przekładał się na zagrożenie dla środowiska: "Każde ujęcie wody jest monitorowane przez odpowiednie służby. I to składowisko będzie monitorowane przez najbliższe lata".
Oświadczenie spółki, która zajmowała się rekultywacją wysypiska w Brańsku:
"Spółka zapytana o stanowisko w sprawie oświadcza, że przede wszystkim nie otrzymała pisma Podlaskiego Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska, o którym mowa w audycji. Jest więc zbulwersowana, że Inspektor ujawnia mediom jego treść zanim pozna je strona postępowania. Spółka może więc odnieść się tylko do tego co zostało jej przedstawione w protokole kontroli.
Nadal podtrzymuje, że nie doszło do naruszenia zasady bliskości. Odebrane komunalne osady ściekowe zostały poddane procesowi odzysku (R3) w celu rekultywacji składowiska odpadów. Nie miało miejsca natomiast "stosowanie komunalnych osadów ściekowych" na powierzchni ziemi lub wprowadzanie ich do gleby" A tylko przy "stosowaniu osadów" należy przestrzegać zasady bliskości, nie zaś przy procesie R3-odzysk.
Co do rzekomego dostarczenia - tak zwanego - paliwa alternatywnego, oczywiście nie należy tego mylić z paliwami płynnymi, to władze Spółki są zaskoczone, bo inspektorzy WIOŚ byli obecni przy rozładunku odpadu w dniu 30 października 2019 roku i jeśli mieli zastrzeżenia co do jakości czy zgodności z prawem to powinni byli natychmiast wstrzymać rozładunek lub usunąć odpad ze składowiska. Nic takiego nie miało miejsca, odpady zostały przyjęte. A co do rodzaju dostarczonego odpadu to jego klasyfikacji zgodnie z obowiązującymi przepisami dokonuje wytwórca odpadu, a nie WIOŚ, który prawnie nie ma do tego kompetencji. Do tego organ nie przeprowadził żadnych badań, których parametry fizykochemiczne wykazałyby, że jest to paliwo alternatywne, a bardzo duża obecność elementów organicznych to wyklucza. Wreszcie WIOŚ nie wskazał żadnych norm, przepisów czy innych wytycznych których nie spełnił odpad dostarczony przez Spółkę.
Jednak co najbardziej istotne w całej sprawie – spory formalne z WIOŚ i prowadzone postępowanie, nie kwestionują samej jakości postępowania rekultywacyjnego i stanu środowiska naturalnego po zakończonej rekultywacji. W ocenie Spółki sprawa ma kontekst czysto polityczny i stanowi medialną nagonkę."