Radio Białystok | Wiadomości | Są kolejni podejrzani w śledztwie dotyczącym m.in. handlu dopalaczami
Pięć kolejnych osób podejrzanych o udział w obrocie substancjami szkodliwymi dla zdrowia zatrzymano w ramach śledztwa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku - podała w czwartek (30.01) prokuratura. Sprawa dotyczy grupy przestępczej zajmującej się m.in. handlem dopalaczami. Trzech podejrzanych trafiło do aresztu.
Zarzuty postawiono 46 osobom
To śledztwo prowadzone od dwóch lat; dotyczy działalności zorganizowanej grupy przestępczej, która w latach 2016-2018 miała się zajmować wprowadzaniem do obrotu tzw. dopalaczy. W sumie zarzuty ma już 46 osób; dziewięć z nich jest tymczasowo aresztowanych.
Jak poinformowała w czwartkowym (30.01) komunikacie białostocka prokuratura, pięciu zatrzymanych mężczyzn kontynuowało działalność grupy rozbitej kilka lat temu; pracowali w sklepach z dopalaczami jako sprzedawcy.
Usłyszeli zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Prokurator zarzucił im również sprowadzenie niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób poprzez wprowadzanie do obrotu szkodliwych substancji - poinformowali śledczy.
Podejrzanym grozi do ośmiu lat więzienia. Według śledczych, członkowie grupy przestępczej, której dotyczy to postępowanie przygotowawcze, wprowadzali do obrotu dopalacze za pośrednictwem wielu spółek i handlowali nimi w sklepach w całym kraju (m.in. w Białymstoku, Elblągu, Katowicach, Rzeszowie, Szczecinie, Olsztynie, Kielcach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Częstochowie i Warszawie).
Dopalacze sprzedawali jako rzekome produkty do makiet modelarskich, nazywając je m.in. "imitacją sztucznego śniegu", "imitacją sztucznego mchu", "imitacją sztucznego puchu", "talizmanami" lub "amuletami". Jak wynika z opinii toksykologicznych przygotowanych dla potrzeb śledztwa, w tych produktach były substancje psychoaktywne.
"Zażywanie tych substancji, wykazujących działanie na ośrodkowy układ nerwowy, stwarzało realne zagrożenie dla zdrowia i życia konsumenta" - podała prokuratura.
Sklepy były zabezpieczone przed "nieodpowiednimi" osobami
Sklepy były specjalnie zabezpieczone przed wejściem niepowołanych osób; przestępcy nazywali te lokale "bunkrami". Obiekty były wyposażone w potrójne drzwi, rolety antywłamaniowe, system kamer, lustra weneckie i specjalne okienka do podawania gotówki i towaru.
"Dzięki tym rozwiązaniom sprzedaż odbywała się bez bezpośredniego kontaktu z klientem, co uniemożliwiało identyfikację osoby wydającej dopalacze" - przekazała Prokuratura Regionalna w Białymstoku. W sklepach były też specjalne piece, w których - w razie kontroli sanepidu lub przeszukania policji - podejrzany towar można było spalić przed wpuszczeniem służb do środka.
Dla zakamuflowania prawdziwej działalności instalowano w sklepach również stoiska, przy których sprzedawano akcesoria do e-papierosów. W razie decyzji administracyjnej zakazującej dalszej działalności w tych samych punktach sprzedaży zmieniana była tylko nazwa podmiotu, który tam działał, z tym samym składem osobowym.
"Początkowo w sklepach zatrudniane były osoby szukające pracy, później jednak, w obawie przed dekonspiracją, grupa przestępcza zatrudniała - w przeważającej większości - pseudokibiców związanych z Ruchem Chorzów. Sprzedawcy ci przechodzili instruktaż, mieli również zapewnione wsparcie finansowe grupy przestępczej w razie aresztowania, a także ustaloną pomoc prawną konkretnych adwokatów" - wynika z komunikatu prokuratury.
Śledztwo wciąż trwa, w sumie w sprawie zarzuty ma 46 osób. Dziewięć osób jest aresztowanych, wobec pozostałych stosowane są tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze, w tym poręczenia majątkowe od 5 tys. zł do 40 tys. zł.