Radio Białystok | Wiadomości | Zaostrza się spór wokół bezpańskich psów z gminy Jedwabne
Bezpańskie psy z gminy Jedwabne powinny trafić do schroniska w Radysach a nie do Sonieczkowa, gdzie były wcześniej. Burmistrz Jedwabnego swoją decyzję tłumaczy względami finansowymi. Oferta schroniska w Radysach jest dwa razy tańsza niż tego drugiego.
Chodzi o blisko 80 psów odłowionych na terenie gminy Jedwabne. Dotychczas opiekowało się nimi schronisko Sonieczkowo koło Augustowa. Jednak podniosło ono ceny za opiekę nad psami o blisko sto procent - mówi burmistrz Jedwabnego Adam Niebrzydowski.
- Powodem tego zamieszania jest schronisko Sonieczkowo, które wywindowało nam ceny dwukrotnie. Czyli miesięczny odłów - 13 tys. 800 zł brutto. Gdzie w ubiegłym roku schronisko Sonieczkowo świadczyło tę samą usługę przy podobnej ilości psów za kwotę 7 tys. zł brutto. Ogłosiliśmy zapytanie ofertowe. Zgłosiły się dwa schroniska - to w Radysach i Sonieczkowo. I oferta Radys wyniosła 6300 zł. Mieliśmy związane ręce prawem o zamówieniach publicznych - mówi burmistrz Jedwabnego.
Burmistrz zarzuca też schronisku w Sonieczkowie zawyżanie liczby odławianych psów.
- Była przeprowadzona na początku ubiegłego roku taka dosyć szczegółowa też kontrola odnośnie dokumentacji naszych psów. Wykazała ona też nieścisłości, bo okazało się, że jest kilkadziesiąt psów mniej od tego, co deklarowali właściciele schroniska. Tutaj też mieliśmy wiele zastrzeżeń - dodaje Adam Niebrzydowski.
Przeciwko przekazaniu psów ze schroniska Sonieczkowa do Radys protestowali obrońcy zwierząt. Zarzucali prowadzącym placówkę w Radysach, że niewłaściwie opiekują się zwierzętami w sposób, który zagraża ich życiu i zdrowiu. Inspektor augustowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - Małgorzata Kuklińska przypomina, że kilka lat temu te same psy w opłakanym stanie trafiły z Radys do Augustowa.
- W 2016 roku poprzedni burmistrz Jedwabnego przeniósł je do nas. Wzięliśmy wtedy 58 psów. Widzieliśmy w jakim stanie przyjechały. Były wylęknione, wycofane i wszystkiego się bały. Wszystkie miały blizny na pyskach po pogryzieniach. Dlatego powiedzieliśmy, że nie oddamy tam psów. Dla nich byłby to bilet w jedną stronę. Tym bardziej, że są one tu bardzo zżyte z ludźmi i innym psami. Są bardzo ufne i przez to nie dadzą tam rady - mówi Małgorzata Kuklińska.
Cześć czworonogów znalazła już nowych właścicieli, ale wciąż trwa zbiórka na utrzymanie pozostałych. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami prowadzi już zbiórkę w internecie. Możliwe są też wirtualne adopcje psów.