Radio Białystok | Wiadomości | Białostocki sąd zajmuje się sprawą ataku na b. kapelana Lasów Państwowych
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończyło się w poniedziałek (25.11) postępowanie odwoławcze wobec mężczyzny oskarżonego o to, że w 2017 roku, w trakcie protestów przeciwko wycinkom w Puszczy Białowieskiej zaatakował ówczesnego kapelana Lasów Państwowych ks. Tomasza Duszkiewicza.
Działo się to 16 sierpnia 2017 roku. Informując wówczas o zdarzeniu rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku podał, że ks. Duszkiewicz był wtedy służbowo w Puszczy Białowieskiej i znalazł się w pobliżu miejsca, gdzie - jak napisano w komunikacie - blokowany był samochód wywożący drewno "przez osoby sprzeciwiające się prowadzeniu ochrony czynnej przed skutkami gradacji kornika drukarza".
Ksiądz został uderzony, bo nie chciał zaprzestać fotografowania
Jak relacjonowano, chcąc udokumentować blokadę, duchowny zaczął robić zdjęcia telefonem komórkowym. Według tej relacji, w pewnym momencie do księdza podszedł mężczyzna z grupy osób blokujących (w procesie okazało się, że nie był on uczestnikiem tej akcji) i w agresywny sposób zażądał zaprzestania fotografowania. Gdy ksiądz nadal robił zdjęcia, został uderzony w ręce i wypuścił z nich telefon.
Mężczyzna podniósł telefon i włożył go do kieszeni koszuli księdza, nadszarpując ją i niszcząc materiał. Po tym zdarzeniu, pozostałe osoby z grupy blokujących odciągnęły napastnika od księdza - podał wówczas rzecznik RDLP w Białymstoku.
Z ust tego mężczyzny miały paść też groźby pod adresem duchownego.
Kapelan zawiadomił policję. Według komunikatu Lasów Państwowych, obdukcja wykazała obrażenia przedramion, na prawą rękę założono duchownemu gipsowy opatrunek i szynę usztywniającą.
Uszczerbek na zdrowiu i groźby karalne
Po długim śledztwie Prokuratura Rejonowa w Hajnówce oskarżyła 51-letniego mężczyznę, mieszkańca powiatu hajnowskiego, że użył przemocy, by zmusić księdza do zaniechania fotografowania miejsca blokady wycinki drzew w miejscowości Teremiski. Zarzuty obejmują naruszenie czynności ciała oraz kierowania gróźb karalnych pod adresem duchownego.
Kilka miesięcy temu sąd pierwszej instancji od części zarzutów mężczyznę uniewinnił, co do pozostałych - postępowanie umorzył uznając, iż znikoma była szkodliwość społeczna czynu. Apelację złożyła zarówno prokuratura, jak i obrona; w poniedziałek zajmował się nimi białostocki sąd okręgowy.
Prokuratura chce uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania w pierwszej instancji. Prokurator Jolanta Wojciuk podkreślała, że nie można wpływać na inną osobą groźbą czy przemocą, by ją skłonić do zachowania zgodnego z naszymi oczekiwaniami. Mówiła również, że pokrzywdzony doznał obrażeń ręki, wymagał konsultacji lekarskiej, przyjmował leki i czasowo nie mógł wykonywać swoich obowiązków.
"Zachowanie oskarżonego było gwałtowne, nagłe i tylko dzięki interwencji innych osób, nie doszło do eskalacji tego zachowania" - dodała. Mówiła też, że duchowny w sposób "konsekwentny i spójny" relacjonował całe wydarzenie, twierdził, że obawiał się spełnienia gróźb, które usłyszał i traktował je poważnie.
Ta sprawa w najmniejszym stopniu nie jest typową sprawą kryminalną z powiatu hajnowskiego, dotyczącą drobnego, błahego przestępstwa, a jest sprawą co najmniej nietuzinkową na każdej płaszczyźnie - mówił w odpowiedzi obrońca oskarżonego, mec. Paweł Murawski.
"To pokrzywdzony był osobą agresywną, to pokrzywdzony inicjował kontakt, to pokrzywdzony był agresorem (...) To oskarżony jest osobą skrzywdzoną przez zachowania pokrzywdzonego, policji i prokuratury w tej sprawie" - mówił adwokat. Podkreślał, że jego klient musi od początku udowadniać swoją niewinność i to nie przed sądem, a "w sferze medialnej".
Mówił, że w czasie, gdy doszło do incydentu, którym zajmuje się sąd, konflikt związany z wycinkami w Puszczy Białowieskiej miał najbardziej nasilony charakter, trwały tam blokady maszyn czy miejsc prac leśnych.
Lasy Państwowe wykorzystały tę sytuację do prowadzenia akcji dezinformacji, bo nie można nazywać akcją informacyjną wypowiedzi przedstawicieli Lasów Państwowych, w tym pokrzywdzonego, o takim charakterze, które były składane bezpośrednio po zdarzeniu i przez cały ten czas, do wyroku sądu pierwszej instancji - mówił Murawski.
Używał określenia "rzekome przestępstwo", odwołując się do wyników obdukcji lekarskich kwestionował obrażenia, których miał doznać duchowny. Mówił, że nie przyjechał on tam, by "świadczyć posługę kapłańską na rzecz strażników leśnych, którzy w tym miejscu i czasie wykonywali swoje obowiązki służbowe", a - odwołując się też do uzasadnienia sądu pierwszej instancji - "z czystej ciekawości". "A ja uważam, że też po to, by dać wyraz temu, jaki ma osobisty, własny stosunek (...) wobec zdarzeń, które miały ówcześnie miejsce na terenie Puszczy Białowieskiej" - powiedział mec. Murawski.
Oskarżony nie przyznaje się do winy
Sam oskarżony mówił w ostatnim słowie, że nie popełnił zarzucanych mu przestępstw. Podkreślał, że czuje się skrzywdzony, bo dla opinii publicznej jest sprawcą napaści na księdza. "Jakby komuś wywiesić na jego osiedlu jego wizerunek i podpisać +pedofil+" - tak odpowiedział na pytanie sądu, co to znaczy, że "ludzie inaczej na niego patrzą".
Wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku ma być ogłoszony 6 grudnia.
Tuż po incydencie z sierpnia 2017 roku swoje oświadczenie wydali aktywiści z "Obozu dla Puszczy", którzy organizowali wtedy protesty przeciwko wycince w Puszczy Białowieskiej. Według nich nie doszło do ataku na duchownego, a "wywiązała się dyskusja, która doprowadziła do wymiany słownej" między księdzem, a obserwującym protest mieszkańcem powiatu hajnowskiego - przeciwnikiem wycinki. Zaznaczyli przy tym, iż nie jest to osoba związana z "Obozem dla Puszczy".
Nie doszło do fizycznego ataku, nie doszło do przekroczenia nietykalności osobistej żadnego z uczestników. Rzecz działa się zaledwie kilka metrów od przebywającej na terenie protestu policji i straży leśnej, która w przeciwnym razie podjęłaby interwencję - napisali aktywiści w oświadczeniu opublikowanym wówczas w mediach społecznościowych.