Radio Białystok | Wiadomości | Zakończył się proces apelacyjny prezesa spółdzielni mleczarskiej w Mońkach
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się w poniedziałek (24.06) proces apelacyjny prezesa spółdzielni mleczarskiej w Mońkach (Podlaskie), oskarżonego o przyjęcie łapówek. Sąd I instancji go uniewinnił, prokuratura chce uchylenia tego orzeczenia. Wyrok ma być ogłoszony na początku lipca.
Czwarty proces w sprawie
To czwarty proces w sprawie, która trwa od 2010 roku. Trzy wcześniejsze wyroki sądu rejonowego (pierwszy był skazujący, dwa kolejne uniewinniające) były w II instancji uchylane i sprawa wracała do ponownego rozpoznania.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku zarzuca prezesowi spółdzielni mleczarskiej w Mońkach Stanisławowi J. przyjęcie w związku z pełnieniem funkcji publicznej nie mniej niż 347 tys. zł łapówek. Według śledczych prezes miał od maja 2002 r. do listopada 2004 r. dostawać 10 proc. wartości od każdej faktury wystawionej przez firmę, która wygrywała przetargi ogłaszane przez spółdzielnię na wykonywanie prac remontowych.
W tej samej sprawie został oskarżony także były inspektor nadzoru inwestorskiego w spółdzielni, któremu śledczy zarzucili, że pośredniczył w przekazywaniu pieniędzy, za co sam też miał dostawać korzyści finansowe. Mężczyzna zmarł dwa miesiące temu, co oznacza, że postępowanie wobec niego będzie formalnie umorzone.
Obaj oskarżeni od początku nie przyznawali się. Twierdzili, że przedsiębiorca ich pomawia, a zarzuty to zemsta za to, że spółdzielnia zmieniła mu kosztorysy, ograniczając wypłatę pieniędzy.
W 2018 roku Sąd Rejonowy w Białymstoku obu oskarżonych mężczyzn uniewinnił
W październiku 2018 roku Sąd Rejonowy w Białymstoku obu oskarżonych mężczyzn uniewinnił; ocenił, że są poważne wątpliwości co do wiarygodności kluczowego świadka. Uzasadniał wtedy, że przedsiębiorca przedstawiał fakty, co do których nie było żadnych innych dowodów bezpośrednich, a opinie biegłych nie rozstrzygnęły wątpliwości.
- Trzeba mieć na względzie specyfikę wiedzy, którą świadek miał do przekazania (...) Jest to wiedza, krótko mówiąc "tajemna", trudno żeby ją rozpowszechniał chociażby w kręgu najbliższych - mówił w poniedziałek przed sądem okręgowym Jarosław Wierzba z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku. Przekonywał, że zeznania przedsiębiorcy "znajdują oparcie" w zeznaniach m.in. jego rodziny i są wiarygodne, do tego materiał dowodowy układa się w "logiczną całość". Dlatego poparł wniosek apelacji o uchylenie uniewinnienia i kolejny zwrot sprawy do I instancji.
- To nie są zeznania konsekwentne, spójne i logiczne. Do tego zostały zweryfikowane innymi, obiektywnymi dowodami - odpowiadał obrońca oskarżonego, mec. Leszek Kudrycki. Wskazywał na opinię biegłego z zakresu kosztorysów robót budowlanych, który stwierdził, że już w momencie ich złożenia, oferty przedsiębiorcy byłyby nieopłacalne, gdyby uwzględnić w nich poziom łapówek, o których mówił.
Odnosząc się do zarzutów, że gdyby przedsiębiorca płacił łapówki, to nie miałby żadnego zysku z inwestycji w spółdzielni mleczarskiej w Mońkach, prok. Wierzba mówił, że nie zawsze przedsiębiorca zakłada dochód. "Czasami trzeba podjąć się zadania, żeby firma przetrwała na rynku i zdobyła rozgłos czy punkty jako uczestnik przetargu, bo może to procentować w przyszłości - dodał.
"Nie mogę zgodzić się z panem prokuratorem, że przedsiębiorca pracuje nie dla zysku, tylko gdzieś tam na przyszłe pokolenia, czy na przyszłe swoje zlecenia" - dodał mec. Kudrycki. Mówił, że można w takiej sytuacji mówić o zleceniu po kosztach czyli bez zysku, ale nie z założeniem kilkuset tys. zł strat.