Radio Białystok | Wiadomości | "Możemy stać się nieśmiertelni" - trener Lechii Piotr Stokowiec przed finałem PP - [zdjęcia, wideo]
"Jutro możemy stać się nieśmiertelni" - powiedział trener Lechii Gdańsk Piotr Stokowiec dzień przed finałem piłkarskiego Pucharu Polski z Jagiellonią Białystok. Początek meczu na PGE Narodowym w Warszawie o 16:00.
"Piłkarskie święto"
- Mamy wspaniałe święto do rozegrania. Wielka ranga pucharu kraju, pełne trybuny, a wcześniej finał dziecięcych zmagań, rozgrywanych w słusznej inicjatywie. Widzimy, jak Polska łaknie takich piłkarskich świąt. Udział w takim meczu to powód dumy i wielki sukces - podkreślił Stokowiec podczas konferencji prasowej na PGE Narodowym.
Jak przyznał, jako trener przychodził w poprzednich sezonach na finały na tym stadionie.
- Byłem bodaj na czterech z pięciu. Obserwowałem i marzyłem, żeby uczestniczyć w takim meczu. Nie wszystkim jest tutaj dane stanąć przy ławce, zagrać. Jesteśmy szczęściarzami, że możemy uczestniczyć w tym święcie. Wierzę, że kibice też dopiszą. Myślę, że będzie wspaniała atmosfera. Spotykają się dwa fajne ośrodki, z Podlasia i Pomorza. Chcemy odrzucić złe emocje. Niech to się toczy w sportowej atmosferze, od początku tego dnia, od rywalizacji dzieci, włącznie na koniec z naszym finałem - zaznaczył.
"Możemy stać się nieśmiertelni"
- Zdajemy sprawę, że bierzemy udział w czymś wielkim i chcemy tę presję przekuć na to, żeby nas nie paraliżowała. Mamy dużo do wygrania i chcemy to wykorzystać pozytywnie. Można powiedzieć, że jutro możemy stać się nieśmiertelni, zapisując się na stałe w historii swoich klubów, miast. I o to będziemy walczyć - dodał trener.
Lechia jest rewelacją tego sezonu piłkarskiego, ale w ostatnich czterech meczach ligowych straciła aż 12 bramek. Z czego to wynika?
- To sprawa na dłuższe rozważanie i na pewno nie teraz, tuż przed finałem PP. Wiadomo, że wszystkiego i tak nie powiem. Nie chciałbym odsłaniać naszej +kuchni+, bo mogłoby to źle wpłynąć na końcówkę sezonu. Jeszcze przyjdzie czas na podsumowanie. Myślę, że bramek w meczu z Legią Warszawa mogliśmy uniknąć. Jedną z nich straciliśmy grając w osłabieniu, podobnie jak w meczu z Piastem Gliwice - przypomniał Stokowiec.
Jego drużyna długo prowadziła w tabeli ekstraklasy, a po ostatniej porażce z Legią 1:3 zajmuje drugie miejsce. Jagiellonia jest czwarta, ma aż 12 punktów mniej od Lechii, jednak zdaniem Stokowca w finale PP nie będzie faworyta.
- Patrzenie na tabelę często może być zgubne. Jagiellonia jest solidnym zespołem, a w ostatnich latach bardziej doświadczonym od nas. Dlatego nie uważam, że będziemy faworytem. Swoją pewność siebie budujemy na czym innym. Jesteśmy gotowi, że Jagiellonia zagra w pełnym składzie, nawet Arvydasem Novikovasem i Ivanem Runje (ostatnio leczącymi kontuzję - PAP). Chcemy tutaj stawić czoła i pokazać Lechię taką, jaką naprawdę jest. W tym sezonie pokazaliśmy wartość i powtarzalność, jutro chcemy to potwierdzić - podkreślił trener.
Na stadionie ma być około 48-49 tysięcy widzów. Oba kluby otrzymały po 10 tysięcy biletów, ale jak przyznał szkoleniowiec gdańskiej ekipy, z jego wiedzy wynika, że fanów Lechii będzie łącznie ok. 20 tysięcy.
Stokowiec w przeszłości był szkoleniowcem Jagiellonii, w 2014 roku awansował z tym zespołem do półfinału Pucharu Polski, jednak został zwolniony. Czy wobec tego czwartkowy mecz nabiera dla niego dodatkowego znaczenia?
- Myślenie o jakimś odgrywaniu się nie ma sensu. Jesteśmy profesjonalistami, piłka uczy pokory. Rzeczywiście, doprowadziłem Jagiellonię do półfinału PP i bodaj dwa dni przed pierwszym meczem półfinałowym zostałem odwołany ze swojej funkcji, ale to część futbolu. Taka była decyzja. Musiałem ją uszanować i tyle. Nie ma mowy o złym myśleniu, negatywne emocje mogłyby okazać się zgubne. Trzeba iść dalej. Później wielokrotnie rozmawiałem z prezesem Jagiellonii, nasze stosunki są normalne - zakończył trener.
Z kolei pomocnik Lechii Daniel Łukasik dwa razy zdobył Pucharu Polski w barwach Legii – w 2012 i 2013 roku.
- Podobnie jak cała drużyna skupiam się tylko na tym, co wydarzy się jutro. To, co było wcześniej w PP, nie ma teraz znaczenia, może w pewnym sensie jakieś doświadczenia, ale kiedyś te rozgrywki wyglądały inaczej (dopiero od 2014 roku finał PP jest rozgrywany na narodowym obiekcie – PAP). Koncentrujemy się tylko i wyłącznie na czwartkowym meczu - podkreślił Łukasik.
Początek czwartkowego finału i naszej radiowej transmisji z Warszawy o godz. 16:00.