Radio Białystok | Wiadomości | Proces prezesa spółdzielni mleczarskiej oskarżonego o korupcję - nadal bez wyroku
Konieczne jest przesłuchanie na rozprawie jeszcze jednego świadka - zdecydował we wtorek (28.08) sąd w Białymstoku i nie zakończył procesu prezesa spółdzielni mleczarskiej w Mońkach, oskarżonego o przyjmowanie łapówek od wykonawcy inwestycji.
Obie strony spodziewały się zamknięcia przewodu sądowego
Zamknięcia przewodu sądowego spodziewały się obie strony. Już raz mowy końcowe wygłosiły w czerwcu, wówczas jednak nie zapadł wyrok, bo białostocki sąd rejonowy zapowiedział możliwość zmiany kwalifikacji prawnej czynów. We wtorek poinformował, że chce jeszcze przesłuchać dodatkowo świadka, specjalistę z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Kolejna rozprawa - za miesiąc.
Prezesowi monieckiej spółdzielni mleczarskiej Stanisławowi J. prokuratura zarzuca przyjęcie, w związku z pełnieniem funkcji publicznej, nie mniej niż 347 tys. zł łapówek. Według śledczych, miał on od maja 2002 r. do listopada 2004 r. dostawać 10 proc. wartości opłaconych prac budowlanych od każdej faktury wystawionej przez firmę, która wygrywała przetargi w spółdzielni.
Na ławie oskarżonych zasiada również były inspektor nadzoru inwestorskiego w spółdzielni (obecnie na emeryturze), któremu śledczy zarzucają, że pośredniczył w przekazywaniu pieniędzy przez przedsiębiorcę - głównego świadka oskarżenia, za co sam też miał dostawać łapówki.
Postępowanie toczy się ósmy rok
Postępowanie przed sądami toczy się w tej sprawie już ósmy rok. Wcześniej zapadły trzy nieprawomocne wyroki przed sądem rejonowym (skazanie i dwa uniewinnienia), wszystkie zostały jednak uchylone przez białostocki sąd okręgowy w postępowaniu odwoławczym.
Obaj oskarżeni nie przyznają się do zarzutów. Twierdzą, że przedsiębiorca ich pomawia. Podkreślają, że to jedyny świadek oskarżenia, a pozostali - jego rodzina i pracownica - mówią to, co z nimi uzgodnił.
Kluczowe dla zarzutów stawianych w tej sprawie jest to, czy oskarżonego prezesa spółdzielni mleczarskiej można zaliczyć - jak robi to prokuratura w akcie oskarżenia - do osób pełniących funkcje publiczne w rozumieniu prawa karnego. Zwrócił na to uwagę w styczniu 2017 roku sąd okręgowy, po raz trzeci uchylając wyrok pierwszej instancji (był to wyrok uniewinniający).
Uzasadniał wtedy, że przy prawnej ocenie tej sprawy nie chodzi tylko o zatrudnienie w instytucji, która dysponuje pieniędzmi publicznymi, ale o wypełnianie roli, której jest przypisana działalność publiczna. Zastrzeżenia drugiej instancji budziła też ocena przez sąd rejonowy zeznań kluczowego świadka, czyli przedsiębiorcy. Sąd pierwszej instancji uznał je za niewiarygodne.