Radio Białystok | Wiadomości | Zakończył się proces z powództwa gminy Białystok przeciwko Enea Wytwarzanie
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się w środę (01.07) proces z powództwa gminy Białystok przeciwko Enea Wytwarzanie. Chodzi o tzw. resztówkę ze sprzedaży komunalnej firmy ciepłowniczej MPEC. Samorząd domaga się od Enei blisko 29,5 mln zł. Wyrok - 14 sierpnia.
W 2014 roku Enea Wytwarzanie objęła 85 proc. udziałów MPEC Białystok
W 2014 roku Enea Wytwarzanie objęła 85 proc. udziałów MPEC Białystok, płacąc za nie ok. 260 mln zł. Władze miasta stoją na stanowisku, iż z umowy sprzedaży komunalnej spółki wynikał też obowiązek nabywcy dotyczący wykupu tzw. resztówki, czyli - według definicji przyjętej przez samorząd - udziałów pozostałych w dyspozycji gminy, których nie objęli pracownicy MPEC.
Strony spierają się jednak, co jest ową resztówką. Według Enei nie jest to cała pula udziałów, o których mówi gmina, a jedynie te akcje, które były w ofercie dla pracowników, ale z różnych powodów (przeważnie osobistych) nie zostały przez nich objęte. Dlatego strona pozwana chce oddalenia powództwa miasta.
W puli, której spór dotyczy, jest - jak wynika z pozwu - nieco ponad 4,2 tys. udziałów, których nie objęli pracownicy, oraz ok. 121,8 tys. udziałów, których pracownikom nie oferowano, bo nie mogli - zgodnie z przepisami - ich objąć. W ocenie władz miasta całą pulę powinna jednak Enea Wytwarzanie wykupić jako tzw. resztówkę.
Pełnomocnicy prawni miasta od początku zwracają uwagę, że już w uchwale radnych, zobowiązującej prezydenta do działania, mowa była o sprzedaży wszystkich udziałów MPEC, oraz że miastu chodziło o sprzedaż, jako resztówki, wszystkich udziałów z puli 15 proc., które nie trafiły do załogi.
Mówił też o tym w środę przed sądem prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, przesłuchiwany w charakterze strony. Podkreślał, że od początku zamiarem gminy była sprzedaż całości (zbycie wszystkich udziałów MPEC), a cel był ekonomiczny - chodziło przede wszystkim o pozyskanie przez miasto Białystok pieniędzy na wkłady własne do inwestycyjnych projektów współfinansowanych z UE.
W jego ocenie zapis w umowie mówiący o tym, że nabywca ma kupić nie tylko 85 proc. udziałów, ale i pozostałość z 15 proc. (pula przysługująca pracownikom z mocy prawa) był "jednoznaczny". "W momencie przystąpienia do procesu prywatyzacyjnego zakładałem, że całe 15 procent może być objęte przez pracowników (...). Byliśmy gotowi zaoferować całą tę pulę, ale pracownicy musieli być do tego uprawnieni" - powiedział Tadeusz Truskolaski.
Dodał, że w trakcie negocjacji z oferentem nie dochodziły do niego żadne sygnały o tym, iż są jakieś rozbieżności w definicji resztówki. W jego ocenie nabycie owej resztówki (oprócz zakupu 85 proc. udziałów) było warunkiem koniecznym zawarcia umowy prywatyzacyjnej.
Wystąpienia końcowe
W wystąpieniach końcowych pełnomocnicy stron zostali przy swoich stanowiskach. Mec. Adam Żukowski mówił w imieniu gminy, że przyjęta przez stronę pozwaną definicja spornej części udziałów "nie koreluje z całością dokumentów prywatyzacyjnych, intencją i celem umowy". Przypomniał też, że na zabezpieczenie zapłaty za resztówkę ustanowiona została w procesie prywatyzacyjnym gwarancja korporacyjna sięgająca 50 mln zł.
Reprezentujący Eneę Wytwarzanie mec. Krzysztof Gotkowicz wnioskował o oddalenie powództwa. Argumentował, że ostatecznie zaoferowano pracownikom nie 15 proc., a niespełna 6 proc. udziałów MPEC, a wszystko, co było poza tą pulą - resztówką nie było. Jego zdaniem wobec sprzecznych stanowisk stron co do kwestii tej resztówki i braku porozumienia w trakcie negocjacji w 2014 roku, w tym zakresie umowa nie została zawarta.