Radio Białystok | Wiadomości | Pół roku prac społecznych za fałszywy alarm bombowy - wyrok nieprawomocny
Pół roku prac społecznych, po 30 godzin miesięcznie - taki wyrok zapadł w środę (11.04) przed sądem w Białymstoku, w procesie 49-letniego mężczyzny, który zadzwonił na numer alarmowy 112 z informacją, że w jednym z bloków w mieście podłożona jest bomba. W ciągu godziny zatrzymała go policja.
Fałszywy alarm bombowy miał miejsce 2 grudnia 2017 roku. Mężczyzna zadzwonił z własnego telefonu komórkowego na numer 112, czyli do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Białymstoku i powiedział, że w jednym z budynków w centrum miasta jest podłożona bomba (potem okazało się, że wskazał blok, w którym mieszka).
Fałszywy alarm bombowy na Bema
Po numerze telefonu, który wyświetlił się w WCPR, policja w ciągu godziny ustaliła właściciela, adres zamieszkania i zatrzymała podejrzanego. Prokuratura postawiła mu zarzuty z art. 224a Kodeksu karnego, który nakłada odpowiedzialność karną na autorów fałszywych zawiadomień o zagrożeniu, a co wywołuje konieczność działań różnych służb.
49-latek przyznał się do winy
Po zatrzymaniu przez policję 49-latek, osoba nadużywająca alkoholu i uzależniona od niego, przyznał się, choć - jak wyjaśniał - nie do końca pamiętał, czy rzeczywiście zadzwonił akurat pod numer alarmowy 112, z kim i o czym wtedy rozmawiał. Kojarzył za to przyjazd do niego policji.
W środę (11.04) w sądzie nie stawił się; ponieważ oskarżony odebrał zawiadomienie, sąd uznał, iż może prowadzić proces pod jego nieobecność. Wyrok zapadł po odczytaniu wyjaśnień tego mężczyzny i przesłuchaniu jednego świadka - b. żony oskarżonego.
Prokuratura uznała, iż kara więzienia - biorąc pod uwagę sytuację oskarżonego - byłaby niejako "nagrodą", bo państwo musiałoby ponieść koszty finansowe utrzymania więźnia, który obecnie jest bezrobotny i utrzymuje się z zasiłku. Dlatego wnioskowała o rok ograniczenia wolności, poprzez nałożenie na skazanego obowiązku nieodpłatnej, dozorowanej pracy na cele społeczne, po 40 godz. miesięcznie. Chciała też, był zapłacił 1 tys. zł w ramach tzw. środka karnego.
Pół roku prac społecznych, po 30 godzin miesięcznie
Sąd uznał okoliczności sprawy za "oczywiste" i skazał autora fałszywego alarmu bombowego na pół roku ograniczenia wolności; w tym czasie będzie musiał pracować po 30 godz. miesięcznie na cel społeczny. Zobowiązał go też do powstrzymania się od nadużywania alkoholu.
Sędzia Justyna Gosiewska przypomniała w ustnym uzasadnieniu wyroku, że w przypadku zarzutów postawionych oskarżonemu przepisy przewidują surową karę, od pół roku do 8 lat więzienia. Ale sąd wziął pod uwagę wcześniejszą niekaralność sprawcy, uznał też, że nie jest on osobą "wysoce zdemoralizowaną" i skorzystał z przepisów, które dają możliwość orzeczenia kary ograniczenia wolności.
Uznał, że był to incydentalny, głupi wybryk, a praca społeczna po 30 godzin miesięcznie przez pół roku spełni cel wychowawczy i resocjalizacyjny.
Zapewne to przestępstwo, z odbioru społecznego, wymaga piętnowania. I zdaniem sądu, wymierzona kara w takim wymiarze, w sposób właściwy w społeczeństwie powinna zostać przyjęta, z punktu widzenia tegoż oddziaływania prewencyjnego - mówiła sędzia Gosiewska.
Wyrok nie jest prawomocny.