Radio Białystok | Wiadomości | Białostoccy policjanci, którym uciekł podejrzany zakuty w kajdanki, ponownie stanęli przed sądem
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się w piątek (20.10) proces odwoławczy w sprawie dwóch policjantów, którym z budynku prokuratury uciekł - z kajdankami na rękach - mężczyzna podejrzany m.in. o szereg kradzieży. W I instancji zostali uniewinnieni.
Wyrok za tydzień
Apelacje złożyła prokuratura; chce uchylenia uniewinnień i zwrotu sprawy do ponownego rozpoznania sądowi I instancji. Wyrok sądu okręgowego ma być ogłoszony 26 października.
Zdarzenie, którego dotyczy proces, miało miejsce pod koniec września ub. roku. Policjanci z komendy miejskiej dowieźli zatrzymanego do budynku Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. Choć miał kajdanki na rękach, zdołał stamtąd uciec, wykorzystując nieuwagę i brak należytego nadzoru zarówno funkcjonariuszy, jak i ochrony budynku.
Mimo, iż był zamknięty w zakratowanym pomieszczeniu i miał kajdanki, zdołał palcem nacisnąć na klamkę z drugiej strony, otworzył kratę i - mimo, iż za nią w tym samym pomieszczeniu było dwóch policjantów - błyskawicznie wybiegł, przebiegł korytarz, wbiegł do holu gdzie jest też ochrona, podbiegł do drzwi wejściowych i uciekł z budynku. Zatrzymano go ponownie po kilku dniach.
Niedopełnienie obowiązków
Prokuratura zarzuciła dwójce policjantów niedopełnienie obowiązków. W ocenie śledczych, podstawowe błędy popełnione przez funkcjonariuszy, to kajdanki założone z przodu i niedostateczny nadzór nad podejrzanym.
Według prokuratury, konwojenci działali w ten sposób na szkodę interesu publicznego, podważając zaufanie społeczne do policji. Dlatego chciała ich ukarania; przed sądem I instancji wnioskowała o 5 tys. zł grzywny dla każdego. Obrona chciała uniewinnienia lub warunkowego umorzenia postępowania.
Sąd rejonowy obu policjantów uniewinnił. Uznał, że w świetle zebranych w sprawie dowodów, nie można im zarzucić niedopełnienia obowiązków. Wśród dowodów były nagrania monitoringu i zeznania świadków (w tym uciekiniera, pracownika ochrony i przełożonego policjantów).
Przed sądem odwoławczym prokuratura chce uchylenia tego wyroku i zwrotu sprawy do rozpoznania w I instancji.
"Lenistwo" funkcjonariuszy?
Jak mówił w piątek (20.10) przed Sądem Okręgowym w Białymstoku prokurator Marek Żendzian, nie ma znaczenia co deklarowali funkcjonariusze, ale to, co zrobili. "A właściwie czego nie zrobili: czyli nie dopilnowali zatrzymanego, zamkniętego w oddzielnym pomieszczeniu, skutego w kajdankach i nie zapobiegli jego ucieczce" - powiedział.
Zdaniem prokuratora, to "lenistwo" funkcjonariuszy było powodem założenia mu kajdanek z przodu, a nie z tyłu. Sugestywnie pokazywał na sali rozpraw, że konwojowany mężczyzna usiadł i wyciągnął przed siebie ręce do skucia. "Sam zatrzymany zdecydował o sposobie jego zakucia" - mówił.
Obrońca oskarżonych chce oddalenia apelacji i utrzymania wyroku. Mec. Maciej Głębicki mówił nawet, że w tej sprawie nie powinien w ogóle trafić do sądu akt oskarżenia.
Po zdarzeniu, obaj policjanci ponieśli konsekwencje dyscyplinarne w postępowaniu wewnętrznym policji. M.in. odebrano im dodatki i premie.