Radio Białystok | Sport | Kajakarki Karolina Naja i Anna Puławska wicemistrzyniami olimpijskimi
Kajakarki Karolina Naja i Anna Puławska zdobyły srebro w konkurencji K2 na 500 metrów.
Polska olimpijska specjalność
Dwójki na 500 m to już polska olimpijska specjalność. Od igrzysk w Sydney (2000) kajakarki regularnie stają na podium w tej konkurencji, nie zabrakło ich także w Tokio. Naja i Puławska w finale nie sprostały jedynie Nowozelandkom (Lisa Carrington, Caitlin Regal).
Wyścig finałowy był niezwykle emocjonujący, bo Polki miały jeszcze apetyt na złoty medal. Osada Nowej Zelandii jednak im "odjechała" pod koniec dystansu, a potem biało-czerwone musiały walczyć u utrzymanie drugiej pozycji. Ostatecznie pokonały doświadczoną osadę Węgier - Danutę Kozak i Dorę Bodonyi.
Dla Nai to trzeci medal olimpijski karierze. Wcześniej dwukrotnie sięgała po brąz razem z Beatą Mikołajczyk (obecnie Rosolską) także w konkurencji dwójek na 500 m. Puławska z kolei debiutuje na igrzyskach.
Do tej pory polscy sportowcy zdobyli trzy medale w Tokio. Wcześniej po złoto sięgnęła lekkoatletyczna sztafeta mieszana w biegu 4x400 metrów, która w finale biegła w składzie: Karol Zalewski, Natalia Kaczmarek, Justyna Święty-Ersetic, Kajetan Duszyński, a po srebro - wioślarska czwórka podwójna kobiet Agnieszka Kobus-Zawojska, Marta Wieliczko, Maria Sajdak i Katarzyna Zillmann.
Naja: droga do tego medalu była najcięższa
Naja i Puławska w finale musiały uznać wyższość jedynie duetu z Nowej Zelandii. Polki płynęły na bocznym torze, co stanowiło dodatkowe wyzwanie.
- Trener przed startem powiedział nam: "dziewczyny, płyniemy w tunelu" i faktycznie się tak stało. Od początku wiedziałyśmy, że po lewej stronie nikogo nie będziemy miały, a rywalki będą tylko po prawej. Wiedziałyśmy, że jedziemy swoje. Miałyśmy wytrenowany ten wyścig - na każdym treningu się do niego przygotowywałyśmy. Wiedziałyśmy, że jak pojedziemy swoje, to na mecie się będziemy cieszyły - relacjonowała Puławska.
Naja przyznała, że w trakcie rywalizacji czuła, że jest dobrze, choć pod koniec dystansu miała też swoje obawy.
- Najbardziej bałam się, że ta fala będzie mocno odbijająca od brzegu. Wiało z prawej strony w plecy. Ciężko było ustawić łódkę w dobrej pozycji, żeby był dobry start. Ale potrafimy go zrobić świetnie, to nasz atut. Poradziłyśmy sobie bardzo dobrze. W półfinale miałyśmy rezerwę jeśli chodzi o tempo wiosłowania, w finale nie było już nad czym się zastanawiać - wspominała.
Zapewniła, że ona i jej partnerka z dwójki wierzyły w siebie przed tym startem.
- Wiedziałyśmy, że mamy tę moc. To było pięć lat przygotowań. Zeszły rok nas wzmocnił, nie miałyśmy chwil zwątpienia. Wiedziałyśmy, że jesteśmy świetnie przygotowane. Jedyne, co było inne, to to, że była bardzo mocna rywalizacja w tej konkurencji. Pierwszy raz w historii mogły startować po dwie łódki z danego kraju, więc np. były mocne Węgierki. Ale cały czas wierzyłam w to, że biegi finałowe z Anią, których miałam już okazję doświadczyć, są bardzo wyjątkowe. Czekam zawsze na te nasze finały - przyznała utytułowana kajakarka.
To trzeci medal olimpijski w karierze Nai. Wcześniej dwukrotnie sięgała po brąz razem z Beatą Mikołajczyk także w konkurencji dwójek na 500 m.
- Każdy medal ma swoją własną historię. Pierwsze igrzyska i wywalczyłam krążek, który wtedy był dla mnie najcenniejszy. Przy drugim była presja ze względu na ówczesne wyniki w mistrzostwach świata i Europy. Droga do tego, trzeciego medalu była całkowicie inna, bardziej specyficzna, o wiele trudniejsza. Bo powrót po urodzeniu dziecka, wyjazdy na zgrupowania z dzieckiem i partnerem, łączenie przygotowań indywidualnych i z drużyną. Droga do tego medalu była najcięższa, ale myślę, że każdy z nich jest najbardziej wartościowy - podsumowała.
Ten wywalczony we wtorek zadedykowała właśnie swojemu partnerowi. - Przez ostatni rok pełnił funkcję mamy, gdy ja wyjeżdżałam na zgrupowania bez dziecka. Nie było to łatwe. Zawsze żartował, że nie zdobyłabym moich wcześniejszych medali, gdyby nie on. Natomiast przy tym śmiało możemy powiedzieć, że gdyby nie jego wsparcie i jego decyzja "dobra, wracaj do sportu, spróbujemy", to nie byłoby mnie tu dzisiaj - podkreśliła.
Puławska z kolei debiutuje na igrzyskach. Rozmawiając z dziennikarzami po ceremonii medalowej - mimo życiowego sukcesu - zarówno ona, jak i Naja były już jednak dość spokojne.
- Tonujemy emocje, bo wiemy, że przed nami jeszcze wyścig w K4 500 m, który zaczynamy za dwa dni. Musimy oszczędzać energię. Pogoda jest tu dość męcząca, my też jesteśmy zmęczone wyścigiem. Cieszymy się jednak bardzo, ale ten wyścig to już historia - zapewniła 26-letnia kajakarka.
W "czwórce" popłyną razem z nimi Helena Wiśniewska i Justyna Iskrzycka. Po raz pierwszy popłyną w takim składzie.