Radio Białystok | Felieton | Co ma wspólnego malarz Alfred Wierusz-Kowalski z wyborami do europarlamentu - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
Artysta Andrzej Strumiłło zbulwersował pewnie połowę Polski. Bo stwierdził publicznie, że Alfred Wierusz-Kowalski, to drugorzędny malarz i suwalskie Muzeum Okręgowe nie powinno wydawać pieniędzy na kupno kolejnych dzieł twórcy choćby słynnych "Wilków napadających na sanie".
Dodajmy dla tych, którzy nie wiedzą, że Wierusz-Kowalski urodził się w Suwałkach. Jego najlepsze obrazy warte są od pół do miliona złotych.
A ciekaw jestem na przykład, ile dają za namalowany w 1955 roku portret Lenina autorstwa Andrzeja Strumiłły. Albo za jego plakat z 1952 roku zatytułowany "Naprzód do walki o plan 6-letni". Szukałem, ale cen nie znalazłem. Podobnie jak żadnej artystycznej pozostałości po wizycie artysty w Moskwie w marcu 1953 roku podczas pogrzebu Stalina - jednego z największych zbrodniarzy w historii ludzkości.
Andrzej Strumiłło zawsze był hołubiony przez władze. Zarówno w czasach PRL, jak i współczesnych. W Suwałkach doczekał się nawet galerii stworzonej przez partyjnego funkcjonariusza stanu wojennego, który po latach wrócił do rządzenia - Józefa Gajewskiego.
Trudno więc się dziwić, że w najnowszym nagraniu, jakie pojawiło się w sieci, Strumiłło zachęca do głosowania w najbliższych wyborach na Koalicję Europejską, gdzie nie brakuje funkcjonariuszy peerlowskiego reżimu. Mówi, iż wiele trzeba naprawić, cytuję: kontakty międzynarodowe, sądy, sprawy konstytucji, obsadę służb mundurowych. Jednak myśli nie rozwija.
Nie wiadomo więc, czy z tymi sądami, to chodzi o to, aby zapadały tam sprawiedliwsze wyroki, czy też aby było tak, jak było. Czy w służbach mundurowych przywracać na kierownicze stanowiska ludzi zasłużonych dla umacniania władzy ludowej, czy nie przywracać? A te kontakty międzynarodowe? To mamy zrzec się suwerenności, czy nie zrzekać?
Ale, generalnie, naprawiać trzeba, zaś Wierusz-Kowalski drugorzędnym malarzem był.