Radio Białystok | Wiadomości | Jagiellonia rozbita w Gdyni - przegrała z Arką 1:4
Po dużych błędach w obronie, Jagiellonia Białystok przegrała 1:4 (1:2) z Arką Gdynia w meczu 13. kolejki piłkarskiej ekstraklasy.
Pierwsza porażka Jagi na obcym boisku
Było to emocjonujące, prowadzone w świetnym tempie i stojące na bardzo dobrym poziomie spotkanie. Po tej potyczce nie ma już w lidze zespołu bez porażki na wyjeździe.
We wcześniejszych sześciu meczach na obcych boiskach zawodnicy "Jagi" zanotowali trzy zwycięstwa i tyleż remisów. Początek zapowiadał, że goście będą kontynuować bardzo dobrą wyjazdową passę. W pierwszych minutach podopieczni trenera Ireneusza Mamrota zamknęli rywali w ich polu karnym, ale ta przewaga nie przełożyła się na dogodne okazje.
#ARKJAG Bramki i skrót meczu z @ArkaGdyniaSSA (1:4):https://t.co/WGDhnNyTmp
— Jagiellonia (@Jagiellonia1920) 22 października 2017
pic.twitter.com/KRcm8jX393
Pierwszego gola strzelili Arkowcy
Tymczasem w 13. minucie gdynianie objęli prowadzenie. Po wrzutce z autu Damiana Zbozienia Rafał Siemaszko trafił z przewrotki w poprzeczkę, ale piłka po dobitce głową Michała Marcjanika znalazła drogę do siatki. Była to jednocześnie bramka numer 400 zdobyta przez Arkę w ekstraklasie.
Goście nie zdołali jeszcze otrząsnąć się po stracie pierwszego gola, a Marian Kelemen po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Tym razem słowackiego golkipera przyjezdnych po centrze z prawej strony Zbozienia pokonał pozostawiony bez opieki Siemaszko, który rozegrał setny mecz w pierwszym zespole Arki. Było to trzecie w tym sezonie trafienie mierzącego 170 cm wzrostu napastnika - wszystkie uzyskał po strzałach głową.
Taras Romanczuk zaliczył honorowe trafienie
W 34. minucie białostoczanie zdobyli kontaktową bramkę. Po centrze z rzutu wolnego Litwina Arvydasa Novikovasa skuteczną główką z siedmiu metrów popisał się Ukrainiec Taras Romanczuk.
W rewanżu bliski szczęścia był Patryk Kun, który uderzył tuż obok słupka oraz ponownie Siemaszko. W 38. minucie po fatalnym zagraniu Brazylijczyka z włoskim paszportem Gutieriego Tomelina napastnik gospodarzy popędził na bramkę rywali, ale tuż przed polem karnym został nieprzepisowo zatrzymany przez Bartosza Kwietnia.
Żółto-niebiescy spodziewali się, że stoper przyjezdnych zostanie usunięty z boiska, ale arbiter pokazał mu tylko żółtą kartkę.
Trzeciego gola Arka strzeliła w 61. minucie bezpośrednio z rzutu wolnego. Uderzenie Marcina Warcholaka było co prawda bardzo silne, ale w tej sytuacji błąd popełnił Kelemen, który przepuścił do bramki lecącą niemal wprost w niego piłkę.
Z kolei w 70. minucie świetną interwencją popisał się golkiper żółto-niebieskich, któremu dopisało też sporo szczęścia. Po akcji Piotra Wlazły Pavels Steibors obronił najpierw główkę Karola Świderskiego, następnie dobitka Litwina Fedora Cernycha zatrzymała się na słupku, a kolejny strzał Świderskiego także został sparowany przez Łotysza.
Losy tego spotkania rozstrzygnęły się w 77. minucie. Tym razem po wrzucie z autu Warcholaka piłkę głową do własnej bramki skierował Wlazło.
Powiedzieli po meczu:
Ireneusz Mamrot (trener Jagiellonii Białystok):
Przegraliśmy ten mecz głównie przez stałe fragmenty. Rzadko się zdarza, aby w jednym spotkaniu stracić w ten sposób trzy bramki i to był nasz największy problem. Pomimo porażki dobrze weszliśmy w mecz, graliśmy pomysłowo i szybko, a do pełni szczęście zabrakło tylko bramki.
Szybko straciliśmy dwa gole, ale również dość szybko złapaliśmy bramkowy kontakt. Na drugą połowę nie wyszliśmy z zamiarem doprowadzenia do remisu, ale odniesienia zwycięstwa. Moim zdaniem kluczowa sytuacja dla losów tego meczu miała miejsce w 70. minucie, kiedy bramkarz Arki popisał się kilkoma świetnymi interwencjami. Gdyby wtedy padł gol, mielibyśmy jeszcze dość czasu na odrobienie strat. Na pewno jesteśmy rozczarowani i niezadowoleni. Przed nami jednak kolejne spotkania. Wiem, że ten zespół ma wielki charakter i nie ulega dla mnie wątpliwości, że po tej porażce odpowiednio zareaguje.
Leszek Ojrzyński (trener Arki Gdynia):
To był bardzo trudny mecz, a nasze zwycięstwo, biorąc pod uwagę jego przebieg, jest za wysokie. To mnie jednak nie martwi, tylko wręcz przeciwnie. Można oczywiście marudzić na to, jak zaczęliśmy to spotkanie, jak graliśmy na początku drugiej połowy i w ostatnich minutach, ale nie będę marudził. Na spokojnie przeanalizujemy to, co zrobiliśmy źle.
Drużyna zapracowała na tę wygraną. Zawodnicy niesamowicie walczyli, przerywali akcje faulami, których popełniliśmy bodajże 25, skakali wręcz rywalom na plecy. Ten mecz kosztował nas sporo zdrowia, tym bardziej, że Jagiellonia to wicemistrz Polski i bardzo dobra drużyna, która ma w swoich szeregach klasowych piłkarzy. My jednak też pokazaliśmy swoje atuty. Zgadzam się, że kluczowy moment tego spotkania to były interwencje Steinborsa. Gdyby goście strzelili wówczas gola, z pewnością zwietrzyliby szanse na uzyskanie korzystnego rezultatu.
Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 4:1 (2:1)
Bramki: 1:0 Michał Marcjanik (13-głową), 2:0 Rafał Siemaszko (21-głową), 2:1 Taras Romanczuk (34-głową), 3:1 Marcin Warcholak (61-wolny), 4:1 Piotr Wlazło (77-samobójcza).
Żółta kartka - Jagiellonia Białystok: Przemysław Frankowski, Bartosz Kwiecień, Gutieri Tomelin.
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 11 097.
Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Marcin Warcholak - Patryk Kun (93. Luka Zarandia), Dawid Sołdecki, Yannick Kakoko (65. Michał Nalepa), Mateusz Szwoch, Grzegorz Piesio - Rafał Siemaszko (85. Rube Jurado).
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Przemysław Frankowski, Bartosz Kwiecień, Gutieri Tomelin, Piotr Tomasik - Arvydas Novikovas (87. Dmytro Chomczenowskyj), Taras Romanczuk, Piotr Wlazło, Karol Świderski (85. Sitya Guilherme), Fedor Cernych - Cillian Sheridan (76. Martin Pospisil).