Radio Białystok | Wiadomości | Zakończył się proces apelacyjny w sprawie zadośćuczynienia dla dziennikarzy zatrzymanych przy polsko-białoruskiej granicy
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w czwartek (27.03) proces odwoławczy o zadośćuczynienie dla dwójki fotoreporterów zatrzymanych jesienią 2021 r. przez żołnierzy podczas fotografowania obozowiska wojskowego przy granicy z Białorusią. Sąd pierwszej instancji nieprawomocnie zasądził dla obu od Skarbu Państwa po 15 tys. zł.
Wyrok zaskarżyły dwie strony. Pełnomocnik wnioskodawców chce podwyższenia zadośćuczynienia do 25 tys. zł dla każdego z fotoreporterów. Pełnomocniczka dowódcy 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej – oddalenia wniosków, ewentualnie dużo niższego zadośćuczynienia lub zwrotu sprawy do pierwszej instancji. Wyrok ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu.
Zatrzymanie fotoreporterów przy granicy
Według ustaleń sądu pierwszej instancji, dziennikarze od października 2021 r. pracowali przy granicy polsko-białoruskiej, zbierając materiały prasowe w związku z kryzysem migracyjnym na tej granicy. 16 listopada 2021 r. po południu zatrzymali się na drodze w pobliżu obozowiska wojskowego i fotografowali to miejsce.
Gdy mieli zamiar odjechać, uniemożliwił im to żołnierz z patrolu, do którego dołączyli kolejni i otoczyli auto. Fotoreporterzy odmówili wyjścia z samochodu - zrobili to dopiero wtedy, gdy padły polecenia podniesionym głosem i wulgaryzmy. Ustawiono ich wzdłuż ogrodzenia pobliskiej posesji twarzą do tego ogrodzenia, musieli trzymać ręce w górze, żołnierze zabrali im kurtki i czapki, założyli im też kajdanki zaciskowe, zapinając je z tyłu.
Przeszukali też odzież i przeglądali zawartość sprzętu fotograficznego. Po przeszło godzinie przyjechał policyjny patrol. Dopiero wtedy dziennikarze zostali zwolnieni i odjechali do hotelu.
Wyrok sądu pierwszej instancji i apelacje
Sąd pierwszej instancji uznał, że doszło do niewątpliwie niesłusznego zatrzymania i formalnie nieprawidłowego pozbawienia wolności, a krzywda wnioskodawców wynikała przede wszystkim ze sposobu potraktowania ich przez żołnierzy. Zasądził obu fotoreporterom po 15 tys. zł zadośćuczynienia.
Taki wyrok zaskarżył ich pełnomocnik oraz pełnomocniczka wojska. Prokuratura chce utrzymania wyroku i oddalenia obu apelacji.
Argumentacja pełnomocniczki wojska
Pełnomocniczka dowódcy 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej (uczestnika postępowania - reprezentanta Skarbu Państwa) mec. Magdalena Dudek argumentowała w mowie końcowej, że w sensie prawnym w ogóle nie można mówić o niewątpliwie niesłusznym zatrzymaniu dziennikarzy, a więc i o zasądzeniu zadośćuczynienia za to.
Zwracała uwagę, że nagranie, które jest jednym z kluczowych dowodów w sprawie nie potwierdza np. gróźb, które miały paść ze strony żołnierzy pod adresem dziennikarzy. Mówiła też, że wszystko działo się w czasie, gdy - jak to ujęła - atmosfera w tej bazie wojskowej była "bardzo napięta z uwagi na atak migrantów na granicę polsko-białoruską".
Pełnomocniczka mówiła też o dezinformacji związanej z tzw. wojną hybrydową, o incydentach, takich jak znalezienie przy granicy wojskowych urządzeń służących do lokalizacji, identyfikacji czy śledzenia celów. Argumentowała, że żołnierze mogli mieć "zrozumiałe podejrzenie", iż mogą być prowadzone jakieś działania przeciwko Polsce. Mówiła, że dziennikarze nie zapowiedzieli swego przyjazdu, podjechali pod obozowisko nieoznakowanym samochodem. W jej ocenie mogło to wywołać u żołnierzy "uzasadnione podejrzenie, że są to działania nie dziennikarzy, ale osób, które mogłyby się nawet dopuszczać szpiegostwa".
Mec. Magdalena Dudek powiedziała też, że gdyby ci dziennikarze okazali się szpiegami, a żołnierze by nie zareagowali, wtedy wojsko spotkałaby krytyka, że działa ono na szkodę własnego państwa.
W naszej ocenie działanie żołnierzy było jak najbardziej zasadne - dodała mec. Magdalena Dudek.
Stanowisko pełnomocnika fotoreporterów
Pełnomocnik wnioskodawców mec. Jarosław Jagura podkreślał, że jego klienci zostali pozbawieni wolności, musieli podporządkowywać się poleceniom żołnierzy, trzymać ręce w górze, zdjąć kurtki i wypakować sprzęt.
"Zatem znajdowali się pod władztwem żołnierzy, a to już jest wystarczające do uznania, że zostali zatrzymani" – mówił, odwołując się do zapisów Kodeksu postępowania karnego i przywołując orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
W tej sprawie mieliśmy do czynienia nie tylko z zatrzymaniem, ale zatrzymaniem niezwykle brutalnym – podkreślał mec. Jarosław Jagura.
Pełnomocnik mówił, że żołnierzy, którzy otoczyli dziennikarzy, było około dwudziestu, mieli długą broń.
Zadawano im celowo cierpienie i ból, zakładając w sposób ciasny kajdanki - dodał mec. Jagura.
Mecenas wspominał o zawoalowanych groźbach, że "palec może się omsknąć" i bezprawnym przeglądaniu sprzętu fotograficznego.