Radio Białystok | Wiadomości | Jak pomagać powodzianom, by było to skuteczne?
Nie jest to już takie pospolite ruszenie, ale nie ustaje pomoc mieszkańcom południa Polski, których doświadczyła powódź. Organizacje pomocowe apelują, by nie zapominać o potrzebujących, ale zanim przystąpimy do działania - warto dokładnie sprawdzić czego konkretnie potrzeba i czy nasze dary nie będą zalegały w magazynach.
Pomoc mieszkańców regionu dla poszkodowanych powodzią nie ustaje, choć nie jest już tak intensywna jak przed tygodniem. Organizacje pomocowe apelują, by wcześniej dokładnie zorientować się jakie rzeczy są potrzebne, by do magazynów nie trafiała tylko woda w butelkach - mówi Michał Gaweł z białostockiej Fundacji Dialog. On, wraz z grupą wolontariuszy przez kilka dni porządkował domy zniszczone przez wielką wodę w gminie Bardo i Kłodzko.
Jak mówi, skala zniszczeń jest tak duża, że nie są w stanie przekazać jej żadne informacje medialne. Wiele domów jest kompletnie zniszczonych, a ich mieszkańcy zostali bez niczego - mebli, ubrań, sprzętów. Tymczasem magazyny wydające pomoc pełne są wody w butelkach, środków czystości i jedzenia. Brakuje natomiast łopat, taczek czy niezwykle poszukiwanych osuszaczy ścian. Dlatego też Michał Gaweł apeluje, by przed zaangażowaniem się w pomoc skontaktować się z konkretną potrzebującą rodziną i jej przekazać celowane wesparcie, albo po prostu wpłacić pieniądze na konto zaufanej organizacji, która zajmie się ich dalszą dystrybucją.
Potwierdza to pani Katarzyna z Ołdrzychowic Kłodzkich, której rodzinny dom zdewastowała wielka woda i do której dotarli wolontariusze z Białegostoku. Fundacja Dialog skontaktowała ją z grupą pracowników Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Białymstoku, którzy kupili jej potrzebny osuszacz ścian.
To realna pomoc i kolejny krok, byśmy odbudowali zniszczony dom - mówi pani Katarzyna i podkreśla, że nigdy wcześniej nie spotkała się z taka falą pomocy, która mimo podziałów społecznych zjednoczyła Polaków.
Bez wsparcia innych byśmy sobie nie poradzili, dzięki takiej pomocy nie zostaliśmy z tym sami - mówi pani Katarzyna.