Radio Białystok | Wiadomości | Prokuratura chce 5,5 roku więzienia za śmiertelny wypadek przy ul. Wierzbowej w Białymstoku
Kary 5,5 roku więzienia i dożywotniego zakazu kierowania pojazdami mechanicznymi chce prokurator w procesie 62-letniej kobiety, oskarżonej w sprawie śmiertelnego potrącenia pieszej na chodniku w centrum Białegostoku. Kierująca autem miała we krwi ponad 2,5 promila alkoholu.
Proces przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się i zakończył w czwartek; po przesłuchaniu świadków zamknięto przewód sądowy, a strony wygłosiły mowy końcowe. Wyrok ma być ogłoszony w kwietniu.
Do wypadku doszło wieczorem 18 października ub. roku przy ulicy Wierzbowej w Białymstoku, w kierunku wyjazdu na Aleję Jana Pawła II koło Hotelu Turkus. Na łuku drogi 62-latka, kierująca volkswagenem zjechała na chodnik, gdzie potrąciła kobietę, po czym z dużą siłą samochód uderzył jeszcze w drzewo. 62-letnia piesza zmarła na miejscu.
Prokuratura zarzuciła kierującej autem, że umyślnie naruszyła zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym i nieumyślnie spowodowała śmiertelny wypadek, będąc w stanie nietrzeźwości; badanie krwi wykazało 2,53 promila alkoholu.
62-letnia oskarżona jest emerytką, przed sądem przyznała się do spowodowania tego wypadku.
Bardzo przepraszam, wolałabym być to ja, a nie ta kobieta - powiedziała.
W śledztwie mówiła, że nie nadużywa alkoholu i w ogóle nie pamięta, czy tego dnia prowadziła samochód.
Jak jadę samochodem, to nie piję. Piję dwa razy w tygodniu jedno, dwa piwa. Nie pamiętam, co to za okazja była 18 października - twierdziła, składając wyjaśnienia w postępowaniu przygotowawczym.
Sąd przesłuchał siedmioro świadków, w tym siostrę zmarłej (ma w sprawie status oskarżyciela posiłkowego) i troje policjantów. "Pani oskarżona zabiła moją siostrę" - mówiła oskarżycielka posiłkowa. Jak zwracali uwagę świadkowie, początkowo nie było widać, że doszło do potrącenia na chodniku, a jedynie że auto uderzyło w drzewo.
Potrąconą pieszą dopiero po kilku minutach zauważył w zaroślach poza chodnikiem ktoś z przechodniów. Na miejscu pogotowie podjęło próbę reanimacji, ale bez rezultatu.
Prokuratura wnioskuje w tym procesie o 5,5 roku więzienia, dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, oraz 10 tys. zł świadczenia pieniężnego na cel społeczny.
Pojazd poruszał się ze znaczną prędkością. Oględziny wskazują na to, że w momencie kiedy doszło do zatrzymania, poprzez uderzenie w drzewo, licznik prędkości zatrzymał się powyżej 90 km/h. Wcześniej pojazd jechał zygzakiem - mówił w mowie końcowej prok. Mariusz Malinowski z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ.
Obrona zwraca uwagę, że oskarżona nie była karana i "ma swoje lata", przyznała się, wyraziła skruchę. "Nie jest tak, że tylko i wyłącznie kara pozbawienia wolności spełni funkcje naprawcze" - mówiła mec. Patrycja Murawska. Oskarżona poprosiła o jak najniższy wymiar kary.