Radio Białystok | Wiadomości | Mężczyzna - który przyznał się do napadu na właściciela kantoru w Białymstoku - usłyszał wyrok
Jeden z oskarżonych - prawomocnie skazany, drugi - jeszcze raz stanie przed sądem. Takie rozstrzygnięcie zapadło w sprawie napadu na właściciela kantoru w Białymstoku.
Chodzi o wydarzenia z maja 2019 r.
Wtedy przy ul. Grażyny w Białymstoku napastnicy zaatakowali pokrzywdzonego gazem, pobili i zabrali plecak. W plecaku były złotówki, funty brytyjskie, dolary i ruble - według aktu oskarżenia - łącznie równowartość 130 tys. zł.
Sporą część zrabowanych pieniędzy odnaleziono w dwóch mieszkaniach. Jeden z oskarżonych w procesie przyznał się, przepraszał i wyraził skruchę. 27-latek twierdził, że motywem jego działania była chęć zdobycia pieniędzy, by pomóc matce, która miała długi. W trakcie procesu w pierwszej instancji dobrowolnie zapłacił też pokrzywdzonemu 50 tys. zł.
Wyrok zaskarżyły wszystkie strony
Prokurator domagał się dla obu oskarżonych po siedem lat więzienia za rozbój z użyciem gazu. W apelacji wnioskował o pięć lat więzienia dla jednego oraz uchylenie wyroku uniewinniającego wobec drugiego z oskarżonych.
Obrońca młodego mężczyzny skazanego nieprawomocnie na 3,5 roku więzienia chciał kary w zawieszeniu przy nadzwyczajnym jej złagodzeniu, w ostateczności - dwóch lat więzienia. Apelację złożył też pełnomocnik napadniętego mężczyzny - on chciał uchylenia uniewinnienia.
Sąd okręgowy utrzymał wyrok skazujący
Jedynie obniżył - do niespełna 7 tys. zł - kwotę do zapłaty pokrzywdzonemu.
Sąd uznał jednocześnie, że 5 lat więzienia to kara zbyt surowa, ale zwracał też uwagę, że choć obrońca mówił o skrusze jego klienta, to ten nie wyjawił, kto z nim uczestniczył w napadzie.
W przypadku nieprawomocnego uniewinnienia sąd odwoławczy wyrok uchylił, zgadzając się z argumentacją z apelacji prokuratury, że pierwsza instancja nie oceniła dowodów całościowo. W tym zakresie Sąd Rejonowy w Białymstoku będzie musiał sprawą zająć się ponownie.
Ten oskarżony od początku zaprzeczał, by brał udział w tym rozboju. Policja znalazła jednak przy nim kluczyki od wypożyczonego samochodu, którym napastnicy uciekli. W aucie były też jego odciski palców, a w domu miał czapkę taką, jak jeden ze sprawców.
