Radio Białystok | Wiadomości | Młody mężczyzna skazany m.in. za próbę wyłudzenia 2 mln zł od kurii Archidiecezji Białostockiej
Na rok i cztery miesiące więzienia oraz 10 tys. zł grzywny skazał w poniedziałek Sąd Okręgowy w Białymstoku młodego mężczyznę, oskarżonego m.in. o próbę wyłudzenia dużych pieniędzy od Archidiecezji Białostockiej i znanego w mieście lekarza.
To było zwykłe oszustwo, oskarżony nie miał zamiaru zrealizować swoich gróźb. Tak białostocki sąd ocenił zachowanie 26-latka, który próbował wyłudzić po 2 mln zł od kurii Archidiecezji Białostockiej, a także od jednego z lekarzy, grożąc porwaniem jego córki. Ponadto oszukał dwie kwiaciarnie na ponad 12 tys. zł. Sąd skazał go za to na rok i cztery miesiące więzienia oraz 10 tys. zł grzywny.
W obu przypadkach 26-latek domagał się po 2 mln zł - od Kościoła za to, że nie nagłośni w mediach rzekomych przestępstw seksualnych duchownych, w przypadku lekarza - że odstąpi od zamiaru uprowadzenia jego nieletniego dziecka. Prokuratura zarzuciła też oskarżonemu dwa inne przestępstwa, polegające na przywłaszczeniu mienia i pieniędzy. Chodziło o kwiaty i straty białostockiej hurtowni, w której był wtedy zatrudniony, oraz dwóch kwiaciarni, przekraczające łącznie 12 tys. zł.
Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura chciała czterech lat więzienia, obrona - uniewinnienia lub ewentualnie kary ograniczenia wolności w przypadku większości zarzutów. Przy próbie szantażu Archidiecezji Białostockiej wnioskowała o rok więzienia w zawieszeniu.
W przypadku przestępstw związanych z handlem kwiatami Sąd Okręgowy w Białymstoku uznał, że są przesłanki do nadzwyczajnego złagodzenia kary - wyrok to 10 tys. zł grzywny. Sędzia Marzenna Roleder w uzasadnieniu przypomniała, że mężczyzna jeszcze zanim doszło do procesu, oddał znaczną część pieniędzy, reszta została mu potrącona z wynagrodzenia, zanim został zwolniony z pracy. Do tego 26-latek wyraził skruchę, a jego przeprosiny zostały przyjęte.
W przypadku dwóch prób wyłudzenia dużych pieniędzy sąd orzekł karę łączną roku i czterech miesięcy więzienia. Lekarzowi ma też 26-latek oddać 2,3 tys. zł jako równowartość opłaty za szkołę za granicą, do której z obawy, iż może dojść do porwania, dziecko nie pojechało.
- Nie każdy sposób zarobienia pieniędzy jest dobry i okazuje się to często na sali sądowej, po zakończeniu procesu karnego - podkreślała sędzia Roleder. Jak mówiła, 26-latek wpadł na pomysł, że pieniądze zarobi nie poprzez pracę, a - jak to ujęła - "zwracając się do kogoś, kto te pieniądze ma".
- Na początku nie było wiadomo, czy to jest zwykły żart, czy do takiej próby porwania może dojść, czy nie. Rodzice dziecka uważali, że jest to sytuacja jak najbardziej poważna, wymagająca ich zaangażowania i zaangażowania policji - mówiła sędzia Roleder.
Sąd uznał, że w przypadku szantażu Kościoła można mówić o próbie oszustwa, zaś w drugim przypadku nie było to usiłowanie porwania dla okupu, a przestępstwo kwalifikowane jako usiłowanie zmuszenia groźbą do określonego zachowania się, czyli wypłacenia pieniędzy.