Radio Białystok | Wiadomości | Działa już centrum prasowe na granicy polsko-białoruskiej [zdjęcia, wideo]
Nasze wyzwania to bieżące informowanie i walka z dezinformacją, stąd też dzisiejsze spotkanie - mówił w piątek (3.12) w centrum prasowym na polsko-białoruskiej granicy rzecznik rządu Piotr Müller.
Centrum prasowe w Popławcach już działa
Od środy (1.12) do 1 marca przy granicy z Białorusią obowiązuje zakaz przebywania, z którego wyłączeni są m.in. mieszkańcy.
Zgodnie z nowelizacją, która umożliwiła wprowadzenie tego zakazu, na czas określony i na określonych zasadach komendant placówki SG będzie mógł zezwolić na przebywanie na tym obszarze również innych osób, w szczególności dziennikarzy. Wizyty dziennikarzy będą miały formę zorganizowaną i będą odbywać się pod opieką Straż Granicznej, pierwsza z nich - już się odbyła w piątek.
Również w piątek otwarto centrum prasowe w Popławcach w gm. Kuźnica. Pracować mogą w nim akredytowani dziennikarze. W pierwszej konferencji prasowej uczestniczyli: komendant Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej gen. bryg. Andrzej Jakubaszek, rzecznik rządu Piotr Müller i wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
Piotr Müller: "Sztuczne ruchy migracyjne" wywołane przez Białoruś i Rosję
Podczas konferencji prasowej w centrum prasowym w Popławcach rzecznik rządu Piotr Müller mówił o "sztucznych ruchach migracyjnych" wywoływanych przez reżim białoruski oraz Rosję.
Te działania mają nie tylko charakter wojny hybrydowej, tej, którą obserwujemy bezpośrednio na granicy polsko-białoruskiej, ale również charakter działań innego rodzaju, które są podejmowane równolegle do tych działań, które możemy obserwować gołym okiem - mówił rzecznik rządu.
Jak wskazał Piotr Müller, chodzi m.in. o dezinformację, ataki hakerskie oraz manipulację cenami czy dostawami gazu.
To również obserwowane przez nas i naszych sojuszników działania o charakterze mobilizacji wojsk na terenie czy to Białorusi, czy w Rosji, ćwiczenia, które mogą budzić - i budzą - nasz uzasadniony niepokój - podkreślił.
Jak dodał rzecznik rządu, to wszystko powoduje, że Polska znajduje się w "niezwykle ciężkiej sytuacji geopolitycznej", o której jego zdaniem "trzeba mówić wprost". "To wszystko również powoduje, że nasze wyzwania to bieżące informowanie i walka z dezinformacją. I z tego tytułu spotykamy się dzisiaj" - wskazał.
Dzisiaj pierwsze ekipy medialne będą miały dostęp do pasa przygranicznego - w związku z tym nasze dzisiejsze spotkanie oraz cały ciąg działań komunikacyjnych, które chcemy podejmować. Chcemy wyjaśniać tę sytuację, która ma miejsce w Europie Środkowo-Wschodniej, ona ma dużo szerszy kontekst - podkreślił Piotr Müller.
Możliwa nowa fala migrantów z Afganistanu
- Jesteśmy przygotowani na to, że w najbliższych miesiącach pojawią się kolejne zorganizowane ruchy migracyjne; tym razem będą to ruchy migracyjne z terenu Afganistanu - powiedział rzecznik rządu Piotr Müller. Mówimy o ryzyku ruchów migracyjnych sięgających setek tysięcy, a nawet wyższych liczb - dodał.
Müller podkreślił, że działania, które były podejmowane dotychczas skutecznie chroniły naszą granicę.
- Ale również w tej chwili jesteśmy przygotowani na to, że w najbliższych miesiącach pojawią się kolejne zorganizowane ruchy migracyjne - tym razem na podstawie tych informacji dyplomatycznych, informacji wywiadowczych, które docierają z naszych służb oraz służb naszych partnerów - zorganizowane ruchy migracyjne z terenu Afganistanu - podkreślił rzecznik rządu.
Piotr Müller zaznaczył, że premier Mateusz Morawiecki mówił o tym zagrożeniu na wszystkich spotkaniach, które odbyły się z przywódcami krajów europejskich.
Ostatnio sam też również dyktator Alaksandr Łukaszenko mówił wprost, że takie ruchy mogą się pojawić. Oczywiście one same z siebie się tam nie pojawią, tylko będą kolejnym elementem organizowania tego typu działań ze strony państwa białoruskiego oraz innych grup przemytniczych, grup przestępczych, które współpracują z tym państwem - powiedział Müller.
W związku z tym - jak dodał - "to jest ryzyko, które w najbliższych tygodniach, najbliższych miesiącach może się pojawić na dużą skalę". "Mówimy tutaj o ryzyku nawet ruchów migracyjnych sięgających setek tysięcy, a docelowo nawet wyższych liczb, jeżeli chodzi o ten ruch, który mógłby się odbyć z Afganistanu za pośrednictwem niektórych państw, które mogłyby na takie ruchy pozwolić" - podkreślił rzecznik rządu.
SG: pewna stabilizacja na granicy
- Odnotowaliśmy pewną stabilizację sytuacji na granicy polsko-białoruskiej - powiedział komendant podlaskiego oddziału Straży Granicznej gen. bryg. Andrzej Jakubaszek. Jego zdaniem pomogło w tym w szczególności wprowadzenie stanu wyjątkowego, a także wsparcie Straży Granicznej przez wojsko i policję.
Komendant Jakubaszek podczas konferencji powiedział, że na pograniczu nastąpiła pewna stabilizacja. Zwrócił uwagę, że polskie służby już od pięciu miesięcy starają się sprostać kryzysowi na granicy.
- Robimy to skutecznie. W sposób doraźny stworzyliśmy cały system organizacyjny, logistyczny, finansowy i kadrowy, który pozwoli nam na zorganizowanie szybkiego i sprawnego współdziałania - mówił generał.
Podkreślił przy tym, że Straż Graniczna została skutecznie wsparta przez wojsko i policję. "To zostało zrobione w sposób szybki, sprawny i tak skuteczny, że odnotowaliśmy pewną stabilizację" - oświadczył. Zastrzegł jednak, że trudno mówić o zbliżaniu się do kresu kryzysu.
Gen. Jakubaszek podkreślił, że na uspokojenie sytuacji wpłynęło m.in. wprowadzenie stanu wyjątkowego.
- Wiele kontrowersji budził stan wyjątkowy. Z punktu widzenia organizacyjnego i taktycznego jasno trzeba powiedzieć: +To absolutnie pomogło w ustabilizowaniu sytuacji na odcinku granicy. Spowodowało, że mogliśmy działać sprawniej i bezpieczniej dla ludności pogranicza+" - mówił.
Jak dodał, stan wyjątkowy uspokoił sytuację na samej granicy i ludność pogranicza.
Generał poinformował też, że największe nasilenie prób nielegalnego przekroczenia granicy przeniosło się trochę na południe. "W zasadzie na granicę sąsiedztwa woj. podlaskiego z woj. lubelskim, gdzie codziennie dochodzi od mniejszych czy większych prób grupowych przekroczeń granicy" - dodał.
Migranci są przy granicy od wielu tygodni
Migranci, którzy podejmują obecnie próbę przekroczenia granicy, przebywają na Białorusi co najmniej od kilku tygodni; mamy do czynienia z mniejszymi grupami bez kobiet i dzieci, lepiej przygotowanymi na trudne warunki - mówił gen. Andrzej Jakubaszek.
Jak dodał, migranci są zawożeni z Brześcia do okolic takich miejscowości jak Mielnik i Czeremcha na styku województw lubelskiego i podlaskiego.
"Faktycznie jest tych ludzi mniej" - przyznał. Jego zdaniem podstawowym czynnikiem, który miał na to wpływ, było "przetestowanie sposobu naszej reakcji, głównie na to największe zdarzenie, jakie miało miejsce nieopodal, przy przejściu granicznym Kuźnica Białostocka-Bruzgi".
Jak wskazał, Polska wysłała "jasny sygnał" świadczący o tym, że będzie konsekwentna pod względem obrony granicy, a liczebność migrantów nie świadczy o tym, że uda im się ją nielegalnie przekroczyć. Jak tłumaczył, potem poszczególne elementy zaczęły układać się "inaczej" oraz "w innych obszarach terytorialnych".
"Są dwa ośrodki miejskie - Grodno i Brześć. Widzimy teraz, że w przypadku Grodna nastąpiła pewna stabilizacja" - mówił. Podkreślił, że część tamtejszych migrantów została przetransportowana do Mińska albo wróciła lotami powrotnymi do kraju pochodzenia.
- Teraz zauważamy zwiększoną aktywność Brześcia. Z naszych informacji wynika, że te osoby są dostarczane w bliskości granicy państwa na styku województwa lubelskiego i podlaskiego w okolicach Siemiatycz, Hajnówki, w takich miejscowościach jak Mielnik i Czeremcha - powiedział.
Nie ma dzieci i kobiet
Gen. Andrzej Jakubaszek podkreślił, że chodzi o mniejsze, lecz lepiej przygotowane grupy. "Trzeba zwrócić uwagę na profil. Nie mamy już teraz dzieci, kobiet, nie mamy grup wrażliwych w takich ilościach, jak to było wcześniej. Mamy młodych mężczyzn, którzy są przygotowywani przez Białorusinów do tego, by nawet w skrajnie trudnych sytuacjach w mniejszych grupach starać się przemieszczać, z użyciem niestety większej agresji, siły, i rożnego rodzaju niebezpiecznych przedmiotów" - mówił funkcjonariusz. Jak dodał, osoby te są przygotowane do przetrwania długiego okresu czasu nawet w "skrajnie trudnych pogodowych, jakie teraz następują".
Gen. Jakubaszek zaznaczył, że migranci próbujący dostać się nielegalnie do Polski to wciąż w większości obywatele Iraku. "I są to osoby, które pozostają na terytorium Białousi co najmniej od kilku tygodni, jak nie miesiąc i dłużej. Czyli nie obserwujemy tutaj nowo napływających cudzoziemców, którzy po kilku dniach przylotu trafiają na granicę" - wskazał.
Migranci o szansach przekroczenia granicy
- Sami migranci oceniają, że nie ma praktycznie żadnych szans na przekroczenie granicy z Polską - podkreślił wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Jego zdaniem do spadku liczby migrantów na Białorusi przyczyniły się m.in. działania dyplomatyczne polskiego rządu.
Wiceszef MSZ podkreślał, że mimo malejącej liczby prób wejścia na terytorium Polski wciąż do nich dochodzi, głównie w nocy.
- Sami migranci – my to w jakimś sensie monitorujemy – oceniają, że możliwości przekroczenia tej granicy są właściwie żadne, więc spada im w ogóle motywacja do przylotu na Białoruś - dodał.
Jak wskazał, wpływ na uspokojenie sytuacji miały także działania dyplomatyczne takie jak rozmowy premiera Mateusza Morawieckiego z premierem Iraku oraz Kurdystanu, które doprowadziły do zaangażowania w ewakuowanie migrantów. "Gdyby coś takiego dotyczyło naszych obywateli na drugim końcu świata, mielibyście państwo pewnie oczekiwanie, by nasz rząd włączył się w ratowanie tych osób. Takie samo oczekiwanie my wyraziliśmy wobec władz Iraku" - wskazał.
Kolejnym czynnikiem wpływającym na spadek migrantów na Białorusi było zdaniem Przydacza "skuteczne odcięcie szlaków przerzutu" oraz możliwość nałożenia sankcji. "Wielu obywateli państw, z których pochodzą nielegalni imigranci, nie ma możliwości, aby dostać się na samolot lecący do Mińska" - wskazał.
"Do tej pory w ramach reżimu białoruskiego sankcyjnego sankcjami mogły być obejmowane firmy białoruskie, a tutaj brały udział przecież firmy z Bliskiego Wschodu. Zrobiliśmy coś takiego, że rozszerzyliśmy podstawę prawną, i dziś Unia Europejska w każdym momencie może te linie lotnicze objąć sankcjami - samo to ryzyko spowodowało (...), że ten biznes przerzucania migrantów przestał być opłacalny" - dodał wiceminister.