Radio Białystok | Wiadomości | Proces odwoławczy członka grupy oszustów ograbiających ofiary metodą "na wnuczka"
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w czwartek (16.09) proces odwoławczy mężczyzny nieprawomocnie skazanego na 6,5 roku więzienia za działanie w zorganizowanej grupie przestępczej dokonującej przed laty oszustw metodą "na wnuczka".
Obrona chce uniewinnienia, prokuratura wyższej kary
Apelacje złożyły obie strony. Obrona chce uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do pierwszej instancji lub kary możliwie niższej. Prokuratura uważa wyrok za zbyt łagodny, wnioskuje o karę łączną 9 lat więzienia. Wyrok ma być ogłoszony za tydzień.
Sąd zajmuje się oszustwami sprzed kilkunastu lat; trzech członków grupy już 10 lat temu zostało prawomocnie skazanych. Oskarżonego 44-latka dopiero w 2019 r. zatrzymano w Wielkiej Brytanii i na podstawie ENA przekazano do Polski. Mężczyzna narodowości romskiej jest recydywistą, był w przeszłości karany również za oszustwa. W Polsce nie ma stałego miejsca zamieszkania, nie ma zawodu, od przewiezienia do Polski jest tymczasowo aresztowany.
Oszukiwali "na wnuczka" w różnych miastach Polski
Według ustaleń śledztwa, grupa działała w różnych miastach Polski w identyczny sposób, w jednym miejscu jej członkowie przebywali od jednego do dwóch dni. Wytypowana z książki telefonicznej osoba, która - w ocenie przestępców - powinna być w podeszłym wieku, była przez nich przekonywana, że dzwoni np. jej wnuk, który ma pilną potrzebę finansową.
Zmieniony głos, inny niż wnuka, rozmówca tłumaczył najczęściej chorobą. Potem mówił, że po pieniądze przyjdzie jego kolega. Starsi ludzie oddawali oszustom oszczędności wielu lat, likwidując nawet lokaty w bankach. Dopiero po fakcie sprawdzali, czy bliscy rzeczywiście wysyłali kogoś po pieniądze. Poszkodowani to m.in. mieszkańcy Białegostoku, Ostrowa Wielkopolskiego, Augustowa, Sanoka i Lublina.
Okradli ponad 20 kobiet
Pokrzywdzone działalnością oszustów (dokonane przestępstwa lub usiłowania) były 22 kobiety, do których w 2008 r. przestępcy dzwonili podając się za osobę z bliskiej rodziny. Wyłudzone od poszczególnych osób kwoty wahały się od 4 tys. zł do 21 tys. zł.
Przestępcy wpadli w Lublinie, gdy jedna z kobiet, którą chcieli oszukać, zawiadomiła policję. W 2011 roku zapadły prawomocne wyroki wobec trzech zidentyfikowanych i zatrzymanych oszustów; sąd skazał ich na kary od 1,5 roku oraz 5 lat więzienia, mieli też obowiązek naprawienia szkód w całości.
Czwarty z członków tej grupy ukrywał się, poszukiwany był przez wiele lat na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. W 2019 roku udało się go zatrzymać w Wielkiej Brytanii; przekazanie go do Polski pozwoliło zakończyć śledztwo.
Prokurator domagał się dla niego 9 lat więzienia i ponad 22 tys. zł grzywny, do tego obowiązku naprawienia szkody w całości. Obrona chciała uniewinnienia. Białostocki sąd okręgowy skazał go na 6,5 roku więzienia, zobowiązał też (w niektórych przypadkach solidarnie ze skazanymi już wcześniej) do naprawienia szkody finansowej osobom, które przed laty zostały oszukane. Przypisano mu piętnaście takich oszustw plus cztery usiłowania.
44-latek chciał niskiej kary
Przed sądem apelacyjnym oskarżony prosił o łagodny wymiar kary. Jego obrońca Marek Siudowski mówił, że nie neguje tego, iż doszło do oszustw, ale jednocześnie podkreślał, że nie wiadomo kto ich dokonał; pytał, czy są dowody na to, że jedną z tych osób jest jego klient.
Prokuratura nie rezygnuje z wniosku o karę surowszą, czyli o 9 lat więzienia. W swoim wystąpieniu prok. Tadeusz Marek z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku mówił, że linia obrony polegająca na twierdzeniu, że oskarżony zwiedzał kolejne miasta "Od Białegostoku po Sanok" wydaje się "mało poważna". "W konfrontacji z pozostałymi dowodami wyjaśnienia dotyczące rzekomego zwiedzania tych miast są po prostu niepoważne" - mówił prokurator.
Zwracał uwagę, że wskutek oszustw "na wnuczka" starsi ludzie tracili oszczędności życia, mówił o nastawieniu przestępców "na maksymalizację zysku". "Ile pokrzywdzeni będą w stanie mi przynieść tych pieniędzy, wezmę wszystko" - mówił prok. Marek, prezentując sposób działania oszustów. Podał, że objęte tym śledztwem czyny dokonane to 160 tys. zł strat, zaś usiłowania - to kwota 58 tys. zł.