Radio Białystok | Wiadomości | Złoto i rekord życiowy - wielki dzień Wojciecha Nowickiego w Tokio! Fajdek też z medalem
Wojciech Nowicki z Podlasia Białystok zdobył złoty medal w rzucie młotem na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Paweł Fajdek wywalczył brąz.
Najlepszy wynik Wojciech Nowicki uzyskał w trzeciej próbie - 82,52 m. To jego rekord życiowy. W finale nie schodził poniżej 80 metrów.
It’s #gold for Wojciech Nowicki of #POL in the men’s hammer throw!@WorldAthletics | #StrongerTogether | #Tokyo2020 | #Athletics
— Olympics (@Olympics) August 4, 2021
pic.twitter.com/AFQa6TFjPw
To drugi olimpijski medal białostockiego młociarza - w Rio de Janeiro rzucił 77,73 i stanął na trzecim stopniu podium.
- Najbardziej cieszę się, że zrobiłem życiówkę na takiej imprezie. Marzyłem o tym. Miałem super serię. Na deser medal olimpijski. A właściwie dwa. Czego chcieć więcej - powiedział Nowicki zaraz po konkursie dla TVP Sport.
Na podium znalazł się też Paweł Fajdek. W końcu udało mu się wywalczyć medal na igrzyskach - brąz zapewnił sobie rzutem na 81,53 m. Fajdek posłał młot najdalej w piątej próbie.
#Bronze | #Athletics
— Olympics (@Olympics) August 4, 2021
Double podium for #POL, and it’s a #bronze medal for Pawel Fajdek!#StrongerTogether | #Tokyo2020 | @WorldAthletics
pic.twitter.com/g1KdUsZrEW
Fajdek przyznał, że czuje po zdobyciu medalu "ogromną ulgę". Nie krył jednak pewnego rodzaju rozczarowania, bo przyznał, że jest przygotowany na 84 metry.
- W pierwszych czterech rzutach za bardzo chciałem i kosztowało mnie to wiele energii. W tych okolicznościach cieszę się z brązowego medalu. Chciałem złoty, ale Wojtek zrobił to idealnie i wstyd byłoby mu to zabierać. Dwa razy pojadę jeszcze na pewno na igrzyska, a jak będę nienormalny, to trzy - powiedział brązowy medalista.
Drugie miejsce zajął - dość niespodziewanie - Norweg Eivind Henriksen - 81,58.
Nowicki pięć lata temu w Brazylii zdobył brązowy medal. Trzykrotnie stanął też na najniższym stopniu podium mistrzostw świata, a w 2018 roku został mistrzem Europy. Fajdek to czterokrotny mistrz świata. Dotychczas na igrzyskach olimpijskich nie odniósł żadnych sukcesów. Zarówno w Londynie w 2012 roku, jak i w 2016 roku w Rio de Janeiro nie przebrnął eliminacji.
Nowicki: podszedłem do tych zawodów jak do treningu
Imponujący przeważnie spokojem Wojciech Nowicki zaprezentował takie podejście także w środowym finale rzutu młotem. W dorobku ma już dwa olimpijskie krążki - pięć lat temu w Rio de Janeiro zdobył brąz.
- Tam mi nie wyszło. Marzyłem, by na takiej imprezie lub podczas mistrzostw świata powalczyć i pokusić się o rekord życiowy. Bardzo się cieszę, że to się udało. To tak naprawdę jest dla mnie największe osiągnięcie. Dodatkowo mam złoty medal, z którego też bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że to nie ostatni taki konkurs. Liczę, że jeszcze kiedyś pokażę tak dobre rzucanie. Wiem, że nie potrafię tego okazać, ale bardzo się cieszę - zaznaczył podopieczny Malwiny Wojtulewicz-Sobierajskiej.
Jak dodał, o tytule mistrza olimpijskiego nawet nie marzył. - Marzyłem zaś o rekordzie życiowym na takiej imprezie, bo wiedziałem, że jest tu Paweł Fajdek, byli też inni, świetnie przygotowani. Był bardzo dobry poziom. Zależało mi na "życiówce", a który w ostatecznym rozrachunku będę, to przyjmę. Dziś dała ona akurat złoty medal - stwierdził.
Nowicki z dużym spokojem podszedł do finałowej rywalizacji. Przyznał, że czuł się pewnie.
- Wiem, że to może dziwnie zabrzmi, ale podszedłem do tych zawodów jak do treningu. Od pierwszego rzutu wiedziałem, co mam robić. I to się przełożyło na rezultaty. Wiem, że byłem przygotowany. Trafiliśmy z formą. Bardzo mnie cieszy, że miałem równy sezon. Przede wszystkim technicznie - nad tym pracowaliśm" - przyznał.
W środę w pięciu próbach przekroczył granicę 80 metrów. Sam nie widzi w tym jednak nic nadzwyczajnego. - Po prostu wszedłem i zrobiłem swoje. Jest tu bardzo dobre koło, super warunki pogodowe, nic tylko rzucać - skwitował.
Zawodnik Podlasia Białystok nie ulega presji i nie traci opanowania. Wzbudza tym podziw i zainteresowanie. - Po prostu chyba tak mam. Potrafię sobie poradzić psychicznie z tym wszystkim. Pracowałem nad techniką i - jak widać - przełożyło się to. W tym momencie, kiedy było trzeba, wszystko zagrało. Bardzo dobrze byłem przygotowany motorycznie, technicznie - wyliczał.
Spytany o tajemnicę sukcesu swoich przygotowań stwierdził, że nie ma w nich nic specjalnego.
- Po prosu pracuję rzetelnie i wytrwale. Nie ma czegoś takiego, że odpuszcza się trening. Czasem to wychodzi, czasem nie. Trzeba też wyciągać wnioski z porażek. Ja tak zrobiłem np. w przypadku Dauhy i jest lepiej - ocenił.
Brązowy medal wywalczył w środowy wieczór czasu miejscowego Paweł Fajdek.
- Marzyłem, niezależnie od konfiguracji, by były dwa medale. Ja mógłbym być trzeci. Fajnie, jak zagrają nam jutro Mazurka Dąbrowskiego. Może to trochę bezczelne, ale po prostu wymieniliśmy się choć raz na takiej imprezie miejscami - skwitował trzykrotny brązowy medalista MŚ.
Nieraz powtarzał on, że Fajdek jest od niego lepszy. Środowe rozstrzygnięcia niczego nie zmieniły w jego odczuciu. - Choć wygrałem dziś, to cały czas będę twierdził, że Paweł jest lepszy. Ja mogę tylko o tym pomarzyć - podsumował.
We wtorek Anita Włodarczyk po raz trzeci została mistrzynią olimpijską w rzucie młotem, a brązowy medal wywalczyła Malwina Kopron. Polacy w tej konkurencji wywalczyli więc w Tokio cztery medale - w tym oba złote. W 2000 na igrzyskach w Sydney Polacy także sięgnęli po dublet, bo złoto wywalczyli Kamila Skolimowska i Szymon Ziółkowski.
- Jak widać, Polacy mają do tego dryg. Mamy wielu mistrzów w tej konkurencji. Anita teraz wywalczyła trzecie złoto olimpijskie - przecież to jest kosmos. Mamy na to jakiś patent - zaznaczył Nowicki.
Swój złoty krążek z Tokio zadedykował wspomnianej Skolimowskiej, która zmarła w 2009 roku. - Kiedyś odbyliśmy rozmowę i ona wie dlaczego. Wczoraj wieczorem, gdy leżałem sobie w łóżku, to pomyślałem, że jak mi się uda i rzucę tak dobrze, to ten medal będzie dla niej - zaznaczył 32-letni młociarz.