Radio Białystok | Wiadomości | Tym tematem żyła cała Polska - w Białymstoku ruszył proces ws. porwania Amelki i jej matki
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku ruszył we wtorek (23.06) proces mężczyzny, któremu prokuratura zarzuciła m.in. bezprawne pozbawienie wolności żony i córki. Pod koniec ub. roku karze bez przeprowadzania rozprawy poddał się mężczyzna, który mu pomagał.
Oskarżonego Cezarego R. nie było we wtorek w sądzie, ale proces ruszył mimo jego nieobecności. Nie stawiła się również jego żona, która ma w sprawie status oskarżycielki posiłkowej; na rozprawie był jej pełnomocnik, był też obrońca oskarżonego.
Do porwania kobiety i jej córki doszło 7 marca ub. roku na jednym z białostockich osiedli. Jak podawała policja, dwaj sprawcy wepchnęli 25-latkę i jej 3-letnią córkę do samochodu i odjechali. Kilkaset metrów dalej porzucili ciemnoniebieskiego citroena, którym uciekali, i przesiedli się do kolejnego auta.
Jeszcze tego samego dnia po południu, w związku z zaginięciem dziecka, został ogłoszony tzw. Child Alert, opublikowany był też wizerunek matki dziecka, a dzień później zdjęcia męża porwanej kobiety - ojca dziecka. To on w Łomży wypożyczył samochód użyty do uprowadzenia.
Akcja poszukiwawcza trwała ponad dobę. Jak wynikało z informacji ze śledztwa, porywacze poruszali się w tym czasie bocznymi drogami województwa podlaskiego i mazowieckiego. W czasie postojów albo blokowali drzwi, w ten sposób uniemożliwiając opuszczenie auta, albo grozili kobiecie, że jeśli wysiądzie, zabiorą jej dziecko.
8 marca po południu między porywaczami doszło do kłótni w samochodzie, a uprowadzona kobieta wraz z dzieckiem opuściła pojazd. W okolicach Ostrołęki (Mazowieckie) zabrał ją z drogi kierowca, który przekazał 25-latkę i jej córkę policji.
Prokuratura postawiła Cezaremu R. dwa zarzuty: bezprawnego pozbawienia wolności żony i 3-letniej córki oraz uzyskanie - bez uprawnień - dostępu do informacji dla niego nieprzeznaczonej, poprzez posługiwanie się specjalistycznym urządzeniem. Chodzi o zamontowanie w samochodzie żony (bez jej wiedzy i zgody) nadajnika GPS, pozwalającego na lokalizację położenia auta. Prokuratura przyjęła, że nadajnik był w aucie od stycznia 2018 roku.
We wtorek sąd odczytywał wyjaśnienia złożone przez oskarżonego w postępowaniu przygotowawczym i przed sądem, który decydował o jego tymczasowym aresztowaniu (po kilku miesiącach areszt został uchylony, mężczyzna odpowiada z tzw. wolnej stopy).
Oskarżony do zarzutów nie przyznaje się. "Chciałbym, żeby moja córka wróciła do domu z racji tego, że została w 2017 roku uprowadzona do Polski z Niemiec" - tak mówił w postępowaniu przygotowawczym. W Niemczech małżonkowie czasowo mieszkali, w tym kraju przebywa obecnie oskarżony.
Składając wyjaśnienia w prokuraturze, twierdził, że został "odcięty" od kontaktów z córką, obwiniał o to żonę i jej rodzinę. Dlatego, jak wyjaśniał wtedy, podjął decyzję, by "na własną rękę" zabrać dziecko do siebie. Według jego wersji zdarzeń z 7 marca 2019 roku żona sama poszła w stronę jego samochodu, choć zaznaczył, że może ją trochę "popędzał" i trochę jej "pomógł" przy wsiadaniu. "Może trochę ją dopchnąłem" - przyznał.
Twierdził, że nie było krzyków, szarpaniny przy przesiadaniu się do drugiego auta, żona nie wzywała pomocy. Według jego słów, po pewnym czasie zaczęła też z nim w samochodzie "normalnie" rozmawiać, a rozmowy dotyczyły sytuacji ich córki. "Szukałem z żoną jakiegoś rozwiązania, co możemy zrobić dalej z naszym wspólnym życiem, z uwagi na córkę" - wyjaśniał w śledztwie.
"Nic się nikomu nie stało, Amelia nie przeżywała tego, jako nie wiadomo jakiej traumy. Wręcz była zadowolona, że mogła się ze mną spotkać, porozmawiać, przytulić, pocałować" - mówił wtedy Cezary R. o zachowaniu córki. Podkreślał też, że nie miał zamiaru skrzywdzić ani jej, ani żony.
Moment uwolnienia się jego żony i córki opisał w ten sposób, że wspólnik zaatakował go gazem, wtedy obie opuściły samochód i - niemal od razu - zostały zabrane z drogi przez kogoś przejeżdżającego.
Sąd odroczył proces do połowy sierpnia. Zobowiązał też strony do złożenia w ciągu 14 dni wniosków dowodowych. Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej chce dodatkowego badania psychologiczno-psychiatrycznego żony oskarżonego. Chodzi o ocenę, czy można mówić w jej przypadku o pozbawieniu wolności ze szczególnym udręczeniem. Gdyby taka kwalifikacja została przyjęta, oskarżonemu groziłaby surowsza kara, ale też właściwym do rozpoznania takiej sprawy byłby sąd nie rejonowy, a okręgowy.
Prokuratura i obrona stoją na stanowisku, że podstaw do przyjęcia takiej, kwalifikowanej formy przestępstwa bezprawnego pozbawienia wolności, w tej sprawie nie ma.
Według informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy, między małżonkami wciąż trwają sprawy rozwodowe. Kiedy doszło do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia, formalnie byli małżeństwem i żadna ze stron nie miała ograniczonych praw do dziecka.