Radio Białystok | Wiadomości | Część mieszkańców nie zgadza się, by na ich bloku wisiał baner upamiętniający "Łupaszkę"
Do Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku wpłynął we wtorek (11.02) protest wspólnoty mieszkaniowej bloku, na którego ścianie zawisł billboard upamiętniający majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszkę", w 69. rocznicę jego śmierci. Ponad 60 osób nie zgadza się w tym piśmie na "eksponowanie kontrowersyjnej reklamy".
Protest złożył podlaski poseł KO Krzysztof Truskolaski, któremu listę podpisów przekazał przewodniczący wspólnoty mieszkańców bloku przy ul. Kopernika 3a w Białymstoku. To wieżowiec, na którego bocznej ścianie zawieszony został billboard upamiętniający Szendzielarza "Łupaszkę".
Pomysłodawcą tej akcji jest białostocki oddział IPN, we współpracy z marszałkiem województwa podlaskiego i placówką samorządu województwa - Podlaskim Instytutem Kultury. "Walczył i zginął za wolną Polskę - major Zygmunt Szendzielarz +Łupaszka+" - głosi napis na banerze, którego centralną część zajmuje zdjęcie Szendzielarza. Baner opatrzony jest hasztagiem #mojaNIEPODLEGŁA; na dole widnieje logo trzech podmiotów firmujących akcję: Instytutu Pamięci Narodowej, marszałka województwa podlaskiego i Podlaskiego Instytutu Kultury w Białymstoku.
"W Białymstoku nie ma miejsca na takie plakaty" - mówi Krzysztof Truskolaski
W mieście zawisły dwa takie duże billboardy. W dniu oficjalnej inauguracji tej akcji, zaprotestował podlaski poseł KO Krzysztof Truskolaski; skierował też wtedy do trzech podmiotów podpisanych na billboardach zapytania poselskie m.in. o inicjatorów akcji i sposób jej finansowania. "W Białymstoku nie ma miejsca na takie plakaty. Nie ma miejsca na bohaterów, a nawet antybohaterów, którzy dzielą naszą białostocką i podlaską społeczność" - mówił poseł.
Mieszkańcy bloku protestują
Krzysztof Truskolaski złożył we wtorek (11.02) do Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku protest mieszkańców bloku przy ulicy Kopernika 3a.
Działalność majora Edwarda Zygmunta Szendzielarza po 1945 roku w naszym środowisku oceniana jest negatywnie, a wręcz jako bandycka. Mamy nadzieję, że interwencja pana spowoduje zdjęcie tej reklamy ze ściany budynku" - napisał przewodniczący tej wspólnoty.
Poseł KO cytował to pismo i pokazywał dziennikarzom na wtorkowej konferencji prasowej, zorganizowanej przy budynku Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku. Pokazał też, zanonimizowaną listę protestujących, z podpisami 62 osób. Mówił, że te pisma wpłynęły do niego po poprzedniej konferencji. "Miałem bardzo duży odzew społeczny, wiele osób popierało moją akcję, mówiło o tym, że nie powinno się tak kontrowersyjnych postaci gloryfikować na terenie naszego miasta i województwa" - mówił parlamentarzysta.
Apeluję do pana marszałka o jak najszybsze zdjęcie tej reklamy i zakończenie tej akcji. Mieszkańcy bloku (...), na którym powiesiliście ten kontrowersyjny baner, nie chcą tego baneru - mówił Krzysztof Truskolaski.
Dodał, że do zawieszenia billboardu wykorzystana została powierzchnia, którą zawiaduje firma reklamowa, na podstawie umowy ze wspólnotą.
"To nie jest reklama. To jest kontrowersyjny plakat"
"Firma reklamowa nie pytała o zgodę wspólnoty" - dodał Krzysztof Truskolaski. Zaznaczył, że wcześniej wisiały w tym miejscu reklamy, a wspólnota została zawiadomiona jedynie o tym, iż będzie to kolejna akcja reklamowa, bez wskazania szczegółów. "To nie jest reklama. To jest kontrowersyjny plakat" - mówił poseł.
Pismo trafiło do urzędu marszałkowskiego
Protest z pismem przewodnim Krzysztofa Truskolaskiego wpłynął we wtorek do urzędu marszałkowskiego. Rzeczniczka marszałka województwa Izabela Smaczna-Jórczykowska powiedziała dziennikarzom, że marszałek "na pewno zapozna się z jego treścią". "Jest to jakiś głos mieszkańców naszego regionu" - mówiła. Pytana, czy samorząd uczestniczył w wyborze miejsc ekspozycji billboardów dodała, że za kwestie techniczne i organizacyjne odpowiadał IPN i Podlaski Instytut Kultury. "Urząd marszałkowski wspierał tę inicjatywę, był jej patronem" - dodała Smaczna-Jórczykowska.
Pracownicy białostockiego oddziału IPN mówią, że Instytut był tylko inicjatorem akcji i odpowiadał za kwestie merytoryczne. Natomiast dyrekcja Podlaskiego Instytutu Kultury - w piśmie przysłanym do naszej redakcji - informuje:
Akcję rozpoczął Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Białymstoku, a Podlaski Instytut Kultury włączył się do niej na mocy porozumienia zawartego z IPN. Koszt zaprojektowania i druku banerów leżał po stornie IPN, natomiast koszt montażu i wynajęcia powierzchni ekspozycyjnej (20 tys. zł) – do PIK.
Nie ma powodu by przerywać rozpoczętą akcję edukacyjną, zwłaszcza, iż widać wyraźnie, że jest ona bardzo potrzebna. Major Zygmunt Szendzielarz był żołnierzem wojska polskiego. W 2006 r. Sejm Rzeczypospolitej uczcił rocznicę śmierci majora Zygmunta Szendzielarza, przyjmując w tej sprawie specjalną uchwałę. Postanowieniem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej Major został odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
W wielu miejscowościach Polski są tablice upamiętniające postać Majora, są miejsca nazwane jego imieniem.
To sposób upamiętnienia 69. rocznicy śmierci majora "Łupaszki"
Gdy w miniony czwartek akcja była inaugurowana, dyrektor tego oddziału Piotr Kardela mówił, że banery będą wisiały do 1 marca, czyli Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Związane są z 69. rocznicą śmierci dowódcy 5. Wileńskiej Brygady AK. 8 lutego 1951 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej wykonany został na Szendzielarzu wyrok śmierci, orzeczony przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie.
Chcemy pamiętać o naszych bohaterach narodowych, chcemy hołdować tradycji niepodległościowej, chcemy edukować młodzież, a przy okazji czasami i dorosłych, jeżeli kiedyś czegoś nie doczytali (...). Major +Łupaszka+ w powszechnej opinii Polaków jest osobą, która najbardziej kojarzy się z tymi powojennymi walkami o zachowanie suwerenności, niepodległości Polski. Więc jest też takim swoistym symbolem tego wszystkiego, co było w sercach Polaków nie godzących się z sowietyzacją powojennej Polski - mówił wtedy Piotr Kardela.
Odnosząc się do zarzutów, że oddziały "Łupaszki" odpowiadają również za cywilne ofiary w czasie przeprowadzanych po wojnie akcji przypominał, że Szendzielarz został w latach 90. zrehabilitowany, wskazywał na publikacje, w tym autorów związanych z IPN, w których - jak to ujął - "wszystkie aspekty działalności jego i jego żołnierzy zostały wyjaśnione".
Nikt z nas tutaj nie neguje, że ofiary były, ale były to ofiary niezamierzone. Ubolewamy, że były, ale były niezamierzone - mówił wówczas szef białostockiego oddziału IPN.