Radio Białystok | Wiadomości | Zabytkowy dwór w Klukowiczach czeka na remont i nowego właściciela
W Klukowiczach, w powiecie siemiatyckim, na malowniczym polsko-białoruskim pograniczu, stoi jeden z nielicznych, drewnianych dworów podlaskich. Ten z roku na rok popada w ruinę.
Zabytkowy dwór w Klukowiczach
Historia folwarku w Klukowiczach sięga XVII wieku. Co kilkadziesiąt lat zmieniał swoich właścicieli. Tam, 157 lat temu, powstańcy styczniowi ukrywali się w dworskiej stajni i kaplicy Józefa Ponikwickiego. Za to Rosjanie uwięzili go w Twierdzy Brzeskiej, potem zesłali na Syberię. Majątek zaś skonfiskowali i wystawili na sprzedaż. 11 lat później właścicielem wsi był generał Edward Minkelde. Wybudował drewniany dwór, a obok dworu kamienne budynki gospodarcze: maślarnię, brojlernię, spichlerz.
Ogromny pożar i straty na 2,5 miliona złotych
Pewnego razu ktoś podpalił majątek. Wybuchł wielki pożar, straty wyniosły 40 000 rubli, a była to równowartość 40 000 dniówek przeciętnego robotnika rolnego. Przeliczając na współczesne minimalne dniówki to tak, jakby przedsiębiorca stracił 2,5 miliona złotych. Trzy lata później folwark przejął Krzysztof Atup. W kolejnych latach rozwijał gospodarstwo tak, że w 1921 roku liczyło 12 budynków i mieszkało tam prawie 90 osób. Krzysztof Atup postawił nowy drewniany dwór, który zachował się do tej pory.
"Urząd Stanu Cywilnego tam był, zabawy, kino przyjeżdżało jeszcze kiedyś" - wspominają mieszkańcy.
"Jest to dwór o powierzchni ponad 800 metrów kwadratowych, bardzo cenny, który w tym kształcie jaki widzimy dzisiaj powstał przed 1914 rokiem" - mówi podlaska konserwator zabytków prof. Małgorzata Dajnowicz.
Od prawie 20 lat w rejestrze zabytków
W 2003 roku zespół dworsko-ogrodowy w Klukowiczach znalazł się w rejestrze zabytków, czyli został objęty tak zwaną szczególną ochroną prawną.
Był to wpis z urzędu. (...) W związku z tym zarządziliśmy kontrole tego obiektu, po to, aby wskazać na pewne zalecenia konserwatorskie czy konieczność prac ratowniczych. Takie zalecenia konserwatorskie tworzymy na potrzeby poszczególnych obiektów. Nasi pracownicy robią to na wniosek właściciela. Jest to pewnego rodzaju drogowskaz, jak należy z danym obiektem postępować w zakresie prac - mówi prof. Małgorzata Dajnowicz.
W tym przypadku właścicielem jest prezes dużej podlaskiej spółki, który na kontrole konserwatorskie nie przychodzi. Urząd nałożył na niego karę 2 tysięcy złotych.
"Wobec wniesionego przez właściciela zabytku odwołania, postępowanie znajduje się na etapie rozpatrywania przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego" - dodaje konserwator zabytków.
Właściciel chce pozostać anonimowy. Według niego dwór jest do odbudowy całkowitej - i bardzo kosztownej. Deklaruje, że jeśli ktoś mu za to zapłaci, podejmie się remontu.
Historia zatoczyła koło
Tak jak ponad sto lat temu po wielkim pożarze folwarku, tak i teraz, żeby dwór przetrwał, ktoś bogaty w pieniądze i chęci musi zainwestować.