Radio Białystok | Wiadomości | Sto lat temu utworzono Sąd Okręgowy w Białymstoku
Stulecie utworzenia świętował w piątek Sąd Okręgowy w Białymstoku. W sierpniu 1919 roku w mieście powstał sąd obejmujący terytorialnie część byłej Guberni Grodzieńskiej. Obecny białostocki sąd okręgowy jest jednym z trzech w województwie podlaskim; pracuje w nim ok. 60 sędziów.
Okolicznościowa uroczystość z udziałem m.in. władz państwowych i samorządowych, prezesów sądów z regionu i przedstawicieli korporacji prawniczych, odbyła się w Pałacu Branickich w Białymstoku; to tam 2 sierpnia 1919 roku sąd rozpoczął swoją działalność.
Jak przypominają historycy, lokalizacja nie była najlepsza, bo w owym czasie w pałacu - obok siebie - działały powstające instytucje państwowe, administracja wojskowa i różne organizacje społeczne. W mieście brakowało bowiem odpowiednich dla nich budynków.
W 1920 roku - po sporach o nową lokalizację - sąd okręgowy udało się przenieść do budynku przy ul. Warszawskiej, w 1931 roku - na ulicę Mickiewicza, gdzie obecnie znajduje się siedziba sądu apelacyjnego. Teraz mieści się on przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie w ścisłym centrum miasta. W obecnej formie organizacyjnej działa od 2014 roku. Obejmuje obszar właściwości sądów rejonowych w Białymstoku, Bielsku Podlaskim i Sokółce, czyli jest drugą instancją dla spraw w tych sądach rozpoznawanych. Ale też w I instancji rozpatruje sprawy karne, cywilne czy gospodarcze.
Jak powiedziała prezes SO w Białymstoku Jolanta Korwin-Piotrowska, z opracowań historycznych wynika, że już przed wojną sądownictwo zmagało się z podobnymi problemami, jak teraz: sędziowie nie radzili sobie z liczbą spraw, które do sądu wpływały.
Główną bolączką sądów i obecnie jest to, że rozmiar zadań przekracza nasze możliwości. I rzeczywiście codzienne problemy z tym związane wymagają od nas wręcz heroicznych wysiłków. To, co my robimy w sądach, to nie jest praca, to jest służba wymagająca poświęceń, kosztem życia osobistego, kosztem przyjemności, rodziny
- podkreśliła prezes. W ocenie Jolanty Korwin-Piotrowskiej, długość rozpatrywania spraw (przez co często oceniany jest wymiar sprawiedliwości) ma złożone przyczyny.
Moim zdaniem, przy innej organizacji, większym wsparciu personelu, większych nakładach na pomocników sędziów, jak sekretarze, jak asystenci, sędzia - gdyby był wyłączony od prozaicznych czynności, takich jak kontrola, czy świadek rzeczywiście prawidłowo otrzymał wezwanie - mógłby koncentrować się na procesie decyzyjnym (...)
- powiedziała. Dodała, że sędzia powinien być tak "usytuowany" w hierarchii sądowniczej, że jest osobą do decyzji (orzeczenia), a wszystkie kwestie organizacyjne powinny być udziałem innego personelu. Przyznała, że jest ogromny problem właśnie z tą grupą pracowników sądów.
Jeszcze Białystok tego nie odczuwa, bo jeszcze możemy znaleźć na rynku pracy osoby zainteresowane zatrudnieniem w sądzie, ale inne ośrodki w Polsce mają patową sytuację, bo pobory, które jesteśmy w stanie zaproponować, absolutnie nie są konkurencyjne
- oceniła prezes białostockiego sądu. W Sądzie Okręgowym w Białymstoku pracuje obecnie ok. 60 sędziów. Według prezes, większych zatorów w rozpatrywaniu spraw nie ma. Podała przykład spraw cywilnych czy gospodarczych i odwoływała się do opinii przedsiębiorców, z których część celowo składa pozwy przed tym sądem ze świadomością, iż sprawa może być rozpoznana szybciej, niż gdzie indziej.
Rzecznik tego sądu Dariusz Gąsowski, który pracuje w wydziale karnym odwoławczym zwrócił uwagę, że średnio - od wpływu tam sprawy do rozpoznania - mija kilka miesięcy.
Tak naprawdę to, co się odbywa na sali rozpraw jest ułamkową częścią tego nakładu pracy, jaki jest związany z rozstrzygnięciem każdego sporu, każdego procesu bez względu na to, czy jest to sprawa karna, cywilna, gospodarcza czy jakakolwiek inna. Gros pracy odbywa się poza salą rozpraw, na sali jest już jakby kwintesencja tego wszystkiego, podsumowanie, zweryfikowanie
- powiedział dziennikarzom. Jak ocenił, ta praca jest niewymierna. "Kto ile włoży starania, trudu, w ocenę tego, z czym przychodzi mu się mierzyć, tego nie da się sprawdzić, ocenić. I w tym zakresie zdecydowanie pomoc pracowników administracyjnych, czy kogoś na kształt quasi orzeczników, asystentów sędziego, czy referendarzy jest nieoceniona" - dodał sędzia Gąsowski.