Prokuratura we wtorek (2.07) rano wydała komunikat, w którym informuje, że w poniedziałek uchylono tymczasowe aresztowanie wobec Grzegorza W. Postanowieniem sądu z 24 czerwca - miał spędzić tam 3 miesiące.
Postanowienie o uchyleniu tymczasowego aresztowania wobec Grzegorza W. zapadło po wykonaniu w ciągu tygodnia szeregu czynności procesowych. Prokuratorzy prowadzący postępowanie przesłuchali kilkudziesięciu świadków, wykonali czynności z udziałem podejrzanych, powołali biegłych z zakresu różnych specjalności, w tym z zakresu badań DNA, dokonali analizy logowań używanego przez podejrzanego telefonu komórkowego oraz zweryfikowali informacje o miejscach przebywania podejrzanego w czasie popełnienia zbrodni
- czytamy w komunikacie prokuratury.
Według śledczych, dowody te wskazują na to, że mężczyzna nie jest sprawcą zarzucanych mu czynów. Wyniki badań DNA dowodzą, że ślady biologiczne na ciele zmarłej dziewczynki nie należą do Grzegorza W. Z kolei wydruki połączeń telefonicznych oraz lokalizacja telefonu komórkowego podejrzanego wskazują, że w czasie zbrodni nie przebywał w mieszkaniu, gdzie jej dokonano. Także świadkowie potwierdzają, że był w tym czasie w innym miejscu.
Niektóre media poinformowały w poniedziałek, że prokuratura zatrzymała w tej sprawie 50-letniego mieszkańca Suwałk, znajomego matki zamordowanej dziewczynki. Jednak suwalska prokuratura nie potwierdziła tych informacji.
Prokuratura: ojciec zamordowanej 9-miesięcznej Blanki z zakazem wyjazdu z kraju
Jak podkreślił rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach Ryszard Tomkiewicz, z relacji świadków wynika, że w czasie popełnienia przestępstwa podejrzany nie przebywał na miejscu zdarzenia.
"Te wszystkie okoliczności, o których powiedziałem, pozwoliły nam ustalić, że wcześniej podawana wersja współpodejrzanej, o tym jakoby sprawcą tej zbrodni mógł być Grzegorz W., jest zachwiana. Biorąc pod uwagę powyższe, podjęliśmy decyzję o uchyleniu tymczasowego aresztowania i zastosowania zakazu opuszczania kraju" - dodał.
Pytany o możliwość całkowitego oczyszczenia Grzegorza W. z zarzutów bądź też ich zmodyfikowania, śledczy podkreślił, że w ciągu dwóch tygodni wiedza dotycząca okoliczności zabójstwa będzie obszerniejsza i pozwoli na podjęcie ostatecznej decyzji w sprawie przyszłości podejrzanego.
9-miesięczna dziewczynka zmarła 22 czerwca wieczorem
Policja zatrzymała w związku ze śmiercią dziecka jej rodziców. Sekcja zwłok dziewczynki wykazała, że przyczyną jej śmierci był krwotok wewnętrzny i uszkodzenie mózgu. Dziewczynka miała obrażenia głowy, klatki piersiowej, uszkodzone płuco przebite żebrem. Dziecko było prawdopodobnie bite tępym narzędziem. Mogło także być uderzane o kant stołu. Dziewczynka była także wykorzystana seksualnie.
Kilka dni później rodzice zostali tymczasowo aresztowani. Wcześniej prokuratura przedstawiła im zarzuty zabójstwa dziecka ze szczególnym okrucieństwem, znęcania się nad niemowlęciem i wykorzystania seksualnego dziewczynki. Rodzice dziewczynki nie przyznają się do zarzutów. Do zabójstwa doszło po trzech miesiącach od jej powrotu z rodziny zastępczej do biologicznych rodziców.
Prokuratura Okręgowa w Suwałkach wszczęła śledztwo dotyczące niedopełnienia obowiązków służbowych i przekroczenia uprawnień w czterech instytucjach, które nadzorowały tę rodzinę. Chodzi o sąd, policję, kuratora i Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Olecku.
Zastępca Rzecznika Dyscyplinarnego Sądów Powszechnych Michał Lasota również podjął czynności wyjaśniające w sprawie możliwego popełnienia przewinienia dyscyplinarnego przez sędzię SR w Olecku, polegającego na niedopełnieniu obowiązków, co skutkowało śmiercią 9-miesięcznej Blanki.
W piątek (5.07) wyniki kontroli w MOPS
W piątek mają być znane wyniki kontroli w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Olecku (Warmińsko-mazurskie) po tragicznej śmierci 9-miesięcznej Blanki. Kontrolę w ubiegłym tygodniu zlecił burmistrz Olecka.
Jak poinformowała PAP rzeczniczka burmistrza Alicja Mieszuk, specjalna komisja ma dokładnie sprawdzić procedury i zachowanie pracowników MOPS w sprawie nadzoru nad rodziną, w której doszło do tej tragedii.
"Musimy sprawdzić, czy pracownicy społeczni prawidłowo zajmowali się tą rodziną, czy nie zaniedbali swoich obowiązków" - mówiła w piątek PAP Mieszuk. Rzeczniczka nie wykluczyła, że może "wszystko zadziałało prawidłowo, ale czasem nie na wszystko mamy wpływ".
źródło: PAP | red: maj, mag