Radio Białystok | Wiadomości | 2 lat więzienia zażądał prokurator dla kierowcy, który w Białymstoku śmiertelnie potrącił staruszkę
W ciągu jednego dnia przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się proces młodego kierowcy, który - cofając dostawcze auto - śmiertelnie potrącił na chodniku w centrum miasta 86-letnią kobietę. Prokuratura domaga się dla oskarżonego dwóch lat więzienia. Wyrok ma być ogłoszony w piątek (28.06).
28-latek prowadził samochód dostawczy
Wypadek miał miejsce w połowie stycznia. 28-latek prowadził samochód dostawczy, którym wjechał na chodnik przy ul. Skłodowskiej w Białymstoku. W trakcie cofania potrącił pieszą, która zginęła na miejscu. Prokuratura zarzuciła kierowcy nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Oskarżony przyznał się, w śledztwie nie stosowano wobec niego żadnych środków zapobiegawczych.
Z jego wyjaśnień wynikało, że chciał zaparkować na miejscu dla dostawców, wjechał na chodnik i wolno cofał. Twierdzi, że na zewnątrz "była szarówka", patrzył w lusterka, ale nie widział w nich żadnych osób, w aucie nie miał czujników ani kamery cofania. Kiedy poczuł uderzenie, myślał, że wjechał w zaspę śnieżną. Wysiadł i zajrzał pod samochód; wtedy dopiero zauważył, że potrącił kobietę. Nie dawała oznak życia, zadzwonił na numer alarmowy.
Przed sądem mówił, że bardzo żałuje, przepraszał córkę zmarłej. Mówił, że sam nie może pogodzić się z tym, co się stało, korzysta z pomocy psychologicznej. Córka zmarłej (oskarżycielka posiłkowa) przyznała, że na chodniku, gdzie doszło do wypadku, nagminne jest wjeżdżanie tam przez samochody. Odwołując się do zapisów monitoringu w tym miejscu, mówiła że ma "głęboki żal" do kierowcy, bo - w jej ocenie - nie patrzył on w lusterka "albo patrzył i nie widział" i nie rozglądał się, wykonując manewr cofania.
Sąd zamknął przewód sądowy
Po wyjaśnieniach oskarżonego i zeznaniach świadków, sąd zamknął w środę przewód sądowy. W ocenie prokuratury, nie ma wątpliwości, że doszło do naruszenia zasad ruchu drogowego, a żadne okoliczności nie przemawiają na korzyść kierowcy. "Gdyby właściwie reagował, mógł uniknąć tego zdarzenia. Żaden pośpiech, żadna okoliczność związana z tym, że muszę jak najszybciej rozładować towar, nie przemawia za tym, ażeby lekko traktować swoje obowiązki jako kierowcy" - mówił prok. Andrzej Olszewski z Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe. Wnioskował o dwa lata więzienia i 5-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.
Obrona uważa, że są okoliczności pozwalające warunkowo zawiesić wykonanie kary i o to wnioskuje. Mec. Agnieszka Zięzio-Koralewska w swoim wystąpieniu podkreślała, że jej klient "ani jednym słowem" nie kwestionuje żadnych okoliczności wypadku. Odwoływała się do działalności społecznej oskarżonego (jest on strażakiem ochotnikiem), mówiła że wiele razy uczestniczył w ratowaniu ludzi, ale też zapewniała, że będzie on musiał do końca życia żyć ze świadomością tego, co się stało. - Najtrudniejsze będą dla niego właśnie te konsekwencje moralne - mówiła.