Radio Białystok | Wiadomości | Andruszkiewicz: nigdy nie fałszowałem ani nie kazałem fałszować podpisów, jestem niewinny
Nigdy nie fałszowałem ani nie kazałem fałszować podpisów, a rzekome oskarżanie mnie przez jednego z podejrzanych jest nieprawdziwe, co udowodnię przed sądem - napisał w oświadczeniu wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz, odnosząc się do reportażu "Superwizjera". Andruszkiewicz w oświadczeniu zapewnia również, że jest do dyspozycji prokuratury i że nie wpływał na przebieg postępowania prokuratorskiego w tej sprawie.
Reportaż dotyczący śledztwa ws. fałszowana podpisów
W sobotę (09.02) "Superwizjer" TVN24 wyemitował reportaż dotyczący śledztwa w sprawie fałszowana podpisów pod poparciem kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej (startowali z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy) przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Wówczas prezesem tej organizacji był Adam Andruszkiewicz; obecny wiceminister cyfryzacji.
Według autorów reportażu "Superwizjera", z dokumentów prokuratury, do których udało im się dotrzeć wynika, że kiedy jesienią ubiegłego roku śledczy chcieli wezwać Andruszkiewicza i przeszukać jego biuro, odebrano im akta sprawy.
"Materiał programu "Superwizjer" emitowany w stacji TVN, w którym zarzuca mi się udział w procederze sfałszowania podpisów w 2014 r. jest kontynuacją trwającej od dwóch lat oszczerczej kampanii medialnej, mającej na celu wyeliminowanie mnie z walki o zmiany w Polsce" - napisał w niedzielę (10.02) Andruszkiewicz.
"Oświadczam, że nigdy nie fałszowałem ani nie kazałem fałszować podpisów, a rzekome oskarżenie mnie przez jednego z podejrzanych jest nieprawdziwe, co w razie konieczności udowodnię przed sądem" - dodał.
Andruszkiewicz stwierdził, że sam podejrzany w rozmowie z dziennikarzami "Superwizjera" nie skierował żadnych zarzutów przeciwko niemu, mimo - jak dodał - "nacisków ze strony dziennikarza".
Nigdy nie wpływałem na przebieg opisanego postępowania prokuratorskiego, nie przedstawiono mi również żadnych zarzutów w tej sprawie. Jestem do pełnej dyspozycji prokuratury, nigdy nie uchylałem się od złożenia zeznań - zależy mi bowiem na szybkim wyjaśnieniu wszelkich spekulacji. Wobec redakcji i osób, które powielają fałszywe oskarżenia wobec mnie jako osoby niewinnej, będę kierował odpowiednie działania prawne. Nie pozwolę na bezkarne niszczenie mojego dobrego imienia
- czytamy w oświadczeniu wiceministra cyfryzacji.
"Przyzwyczaiłem się już do roli najbardziej atakowanego przez stare układy polityka młodego pokolenia. Byłem już przedstawiany przez niektóre media i opozycję totalną jako "faszysta", "złodziej", "agent wpływu" (zawsze bezpodstawnie, nigdy nie zostałem za to skazany) zaś teraz trwa kolejne zmanipulowane przedstawienie pt. "fałszerz". To jest cena jaką muszę płacić za otwartą walkę o silną Polskę, mówienie prawdy, publiczne pokazywanie manipulacji mediów oraz rozliczanie poprzednich ekip rządzących" - dodał Andruszkiewicz.
Wiceminister cyfryzacji podtrzymuje w swoim oświadczeniu, że jest niewinny.
"Pragnę raz jeszcze zapewnić, że jestem całkowicie niewinny, zaś wszystkie te oszczercze nagonki nie tylko mnie nie wystraszą, a jeszcze wzmocnią. Zrobię wszystko byśmy dokończyli zmiany, na które czekają Polacy" - napisał w oświadczeniu Andruszkiewicz.
Śledztwo białostockich prokuratorów
Prokuratura Krajowa przekazała, że trwa postępowanie dyscyplinarne dot. zbyt opieszałego prowadzenia przez białostockich prokuratorów śledztwa ws. sfałszowania podpisów na listach wyborczych KW Ruchu Narodowego i roli, jaką miałby w tym odegrać Adam Andruszkiewicz.
Rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik zaznaczyła, że postępowanie wszczęto w wyniku kontroli przeprowadzonej w ubiegłym roku przez Prokuraturę Krajową.
Badając akta śledztwa, które trwa od 2014 roku, Prokuratura Krajowa stwierdziła niezasadną zwłokę w prowadzeniu postępowania i w zbieraniu dowodów. Prowadzący śledztwo nie przeprowadzili wielu ważnych czynności dowodowych, na które wielokrotnie wskazywali im zwierzchnicy
- dodała Bialik.
Jednym z zarzutów PK wobec prowadzących śledztwo - jak poinformowała rzeczniczka - jest to, że nie zlecili oni grafologowi porównania próbek pisma posła Andruszkiewicza, którymi prokuratura dysponuje, ze sfałszowanymi podpisami na listach wyborczych. Zdaniem PK, takie badanie pomogłoby ustalić, czy Andruszkiewicz mógł dopuścić się fałszerstw.
- W konkluzji kontroli Prokuratura Krajowa uznała, że śledztwo było prowadzone nieudolnie, opieszale, bez koncepcji oraz z oczywistym naruszeniem zasad koncentracji materiału dowodowego i ekonomiki procesowej. Na przyspieszenie śledztwa nie wpływały kolejne interwencji prokuratur wyższego szczebla – Regionalnej i Krajowej - dodała Bialik.