Radio Białystok | Wiadomości | W Białymstoku kończy się proces ws. śmierci dziecka po porażeniu prądem
Potrzebna jest dodatkowa opinia biegłego w sprawie instalacji dzwonka elektrycznego – uznał w czwartek Sąd Rejonowy w Białymstoku po przesłuchaniu ostatnich świadków w procesie oskarżonego m.in. o nieumyślne spowodowanie śmierci 10-miesięcznego dziecka 64-letniego właściciela domu.
Tragiczny wypadek z czerwca 2017 r.
Do tragicznego wypadku doszło w czerwcu 2017 roku. Prąd poraził raczkujące dziecko w mieszkaniu, które wynajmowała jego rodzina. W przedpokoju dotknął – jak się okazało niezabezpieczonych i pod napięciem – przewodów elektrycznych dzwonka, który znajdował się nieco nad podłogą. W stanie bardzo ciężkim dziecko trafiło do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Zmarło dwa tygodnie później.
Według ustaleń prokuratury, opartych na opiniach biegłych, mieszkanie zostało wynajęte przez właściciela domu, mimo że instalacja elektryczna została wykonana nieprawidłowo, była w złym stanie i wymagała pilnego remontu, bo w różnych częściach nieruchomości znajdowały się elementy stwarzające zagrożenie porażeniem prądem, m.in. gniazdka, które wypadały ze ścian.
Właściciel domu odpowiada nie tylko za niemyślne spowodowanie śmierci dziecka, ale też za nieumyślne narażenie kilku kolejnych osób na ciężkie obrażenia, a nawet utratę życia w związku ze stanem instalacji elektrycznej w domu. Oskarżony nie przyznaje się do zarzutów.
Sąd przesłuchał ostatnią grupę świadków
W czwartek sąd przesłuchał ostatnią grupę świadków, w tym 17-letnią siostrę zmarłego chłopczyka i dwóch policjantów, którzy po wypadku przeprowadzili oględziny w mieszkaniu, w którym doszło do porażenia prądem. Chodziło głównie o sprecyzowanie, gdzie znajdował się gong dzwonka (leżał na ziemi za kaloryferem czy może być przytwierdzony do ściany nisko nad podłogą), oraz czy urządzenie było podłączone do przewodów, kiedy dotknęło ich dziecko.
Po przesłuchaniu świadków sąd podjął decyzję, że chce zobaczyć oryginalne zdjęcia wykonane tam przez policję (w aktach sprawy są niskiej jakości wydruki papierowe), ale również zamierza dodatkowo przesłuchać biegłego powołanego w śledztwie.
Zeznawał on już na poprzedniej rozprawie. Na kolejnej, wyznaczonej na styczeń, ma wydać dodatkową opinię w sprawie gongu i przewodów, którymi był podłączony – urządzenie jest dowodem w sprawie. Jeżeli strony nie zgłoszą nowych dowodów, które sąd uwzględni, spodziewane są wówczas mowy końcowe i wyrok.
Początkowo Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe zarzuty postawiła matce chłopca, uznając, że w sposób niewłaściwy sprawowała nad nim opiekę. Kiedy jednak zebrała pełniejszy materiał dowodowy, w tym uzyskała opinie biegłych, ten wątek śledztwa umorzyła.
Instalacja elektryczna była wykonana nieprawidłowo
Okazało się bowiem, że instalacja elektryczna była wykonana nieprawidłowo, do tego jej elementy pod napięciem (w tym dzwonki) nie były zabezpieczone przed bezpośrednim dotykiem.
"Zaciski przyłączeniowe dzwonka znajdującego się w mieszkaniu pokrzywdzonych nie były osłonięte, co stało się bezpośrednią przyczyną porażenia dziecka. Ponadto instalacja tego gongu została wykonana sposobem gospodarczym, z przypadkowych przewodów, przez osobę nieposiadającą należytej wiedzy o elektryczności" – wyjaśniała w swoim komunikacie prokuratura, gdy kierowała do sądu akt oskarżenia.
Zwracała też uwagę, że również inne części tej instalacji wewnątrz i na zewnątrz domu stwarzały zagrożenie porażeniem prądem i nawet po tragicznym wydarzeniu nie zostały zabezpieczone przez właściciela. Dopiero po przeprowadzeniu kompleksowych oględzin z udziałem biegłego odcięto dopływ prądu do nieruchomości do czasu usunięcia nieprawidłowości.