Radio Białystok | Wiadomości | O konflikcie wokół szkoły w Monkiniach, gmina Nowinka, mówi już niemal cała Polska. A Tomasz Kubaszewski pyta w swoim felietonie, czy tu oby na pewno chodzi o dobro dzieci
autor: Tomasz Kubaszewski
Okazuje się, że dyrektorem szkoły może zostać każdy. Nawet schorowany budowlaniec z drugiej części Polski.
O tej propozycji wspomniała wysoka rangą przedstawicielka Podlaskiego Kuratorium Oświaty podczas swojej wizyty w Monkiniach. To miał być kolejny dowód na to, że wójt gminy Nowinka Dorota Winiewicz, jak można było usłyszeć z ust innej przedstawicielki kuratorium, nie kieruje się dobrem dzieci. Niestety, ale w tej tak delikatnie sprawie o dzieciach myślą — zdaje się — tylko nieliczni. Odnoszę wrażenie, że wielu chce tu coś ugrać, komuś zaszkodzić, wylansować własną osobę. To kuriozum, iż w obronie szkoły w Monkiniach stają ci, którzy doprowadzili gminę na skraj bankructwa i teraz musi ona liczyć każdą złotówkę. Pewnie mało kto już pamięta, jak Nowinkę zadłużył poprzednik Doroty Winiewicz na stanowisku wójta. Od tego czasu gmina musi wprowadzać rygorystyczny program naprawczy. 400 tysięcy złotych, które idzie rocznie na utrzymanie szkoły w Monkiniach, to w tej skali naprawdę potężne pieniądze. A - i o tym jakoś też nikt nie mówi — uczniów po prostu jest za mało, w sumie najwyżej kilkanaście osób. Kłania się niż demograficzny po prostu. Dobrze znam wiele osób z Nowinki i okolic, które próbują wybić się na tej sprawie. I, szczerze mówiąc, niczego po nich nie oczekuję. Ale od urzędników państwowych — jak najbardziej. Było straszenie wojewodą, prokuratorem i premierem. To co, może teraz Komisja Europejska?