Radio Białystok | Wiadomości | W Białymstoku rozpoczął się proces dotyczący napaści i znieważenia z powodu koloru skóry
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się w poniedziałek (04.12) proces dwóch młodych ludzi, oskarżonych o stosowanie przemocy i znieważenie z powodu koloru skóry mężczyzny pochodzącego z Gabonu.
Sąd chce osobistego stawiennictwa pokrzywdzonego
Po przesłuchaniu świadków sąd zdecydował, że chce osobistego stawiennictwa pokrzywdzonego, pracującego obecnie naukowo w Gabonie. Rozprawę odroczył do końca grudnia, kiedy mężczyzna ma przyjechać do Polski, gdzie ma żonę i dwójkę dzieci.
Zdarzenie miało miejsce 31 lipca 2016 roku w Bartoszach k. Ełku. Na wakacyjnym wyjeździe, w jednym z prywatnych pensjonatów przebywała kilkunastoosobowa grupa znajomych, młodych ludzi w wieku od 17 do dwudziestu kilku lat.
Według aktu oskarżenia, czarnoskóry mężczyzna był m.in. szarpany
Według aktu oskarżenia, czarnoskóry mężczyzna, który przechodził koło posesji (jak zeznała w poniedziałek przed sądem jego żona, rodzina również w Bartoszach spędzała wakacje, a jej mąż wcześnie rano wychodził na spacer po okolicy) był szarpany i znieważany słowami wulgarnymi "z powodu jego przynależności rasowej".
W poniedziałkowej (04.12) rozprawie brał udział jeden z dwóch oskarżonych. Choć w pierwszych wyjaśnieniach twierdził, że to on został zaatakowany (miał obrażenia twarzy) i nie było żadnych rasistowskich wyzwisk z jego strony, przed sądem przyznał się.
Mówił, że bardzo żałuje tego, co zrobił i przepraszał. Zrobił to także w trakcie połączenia z pokrzywdzonym przez komunikator internetowy. Jego przeprosiny zostały przyjęte.
W sprawie zeznawała m.in. żona zaatakowanego mężczyzny
W sprawie zeznawała m.in. żona zaatakowanego mężczyzny, która jest Polką. Mówiła, że mąż ma polskie obywatelstwo i dobrze mówi po polsku, w kraju pracował w Instytucie Francuskim i studiował, a potem doktoryzował się na Uniwersytecie Warszawskim. Obecnie pracuje na uczelni w Gabonie, ale również jako tzw. pracownik wizytujący - na Uniwersytecie Warszawskim.
Bezpośrednim świadkiem incydentu nie była. Mówiła, że po powrocie ze spaceru 31 lipca 2016 roku mąż był bardzo roztrzęsiony, miał rozerwaną koszulkę na plecach i opowiadał, co się stało. Powiedziała też, że ponieważ byli tam z dziećmi i bali się także o ich bezpieczeństwo, wezwana została policja.
Powiedziała też, że mąż jest przyzwyczajony do, zdarzających się, negatywnych reakcji z powodu jego koloru skóry. Mówiła, że na same wyzwiska by nie zareagował.
Po niej sąd przesłuchał grupę znajomych oskarżonych. Ci mówili, że albo niewiele widzieli i słyszeli, albo że stroną atakującą był czarnoskóry mężczyzna.
Sąd rozważał zakończenie procesu już po pierwszej rozprawie, ostatecznie zdecydował o odroczeniu, by pod koniec grudnia można było przesłuchać pokrzywdzonego. Niewykluczone, że stawi się też wówczas drugi z oskarżonych.