Radio Białystok | Wiadomości | Proces policjantów, którym uciekł podejrzany - wyrok we wtorek
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku nie zapadł w poniedziałek (08.05) wyrok w procesie dwóch policjantów, którym z budynku prokuratury uciekł z kajdankami na rękach mężczyzna podejrzany m.in. o szereg kradzieży. Sąd wznowił proces i przesłuchał czworo świadków. Wyrok - we wtorek (9.05).
Zdarzenie, którego dotyczył proces, miało miejsce pod koniec września 2016 roku. Policjanci z komendy miejskiej dowieźli zatrzymanego do budynku Prokuratury Rejonowej w Białymstoku. Choć miał kajdanki na rękach, zdołał stamtąd uciec wykorzystując nieuwagę i brak należytego nadzoru zarówno funkcjonariuszy, jak i ochrony budynku.
Akt oskarżenia dotyczy niedopełnienia obowiązków
Akt oskarżenia dotyczy niedopełnienia obowiązków przez dwójkę policjantów, w tym osobę wykonującą obowiązki dowódcy konwoju, odpowiedzialnego za doprowadzenie zatrzymanego do prokuratury. W ocenie śledczych, podstawowe błędy, to kajdanki założone z przodu, zamiast z tyłu i niedostateczny nadzór nad podejrzanym w pomieszczeniu dla zatrzymanych.
Według prokuratury, konwojenci działali w ten sposób na szkodę interesu publicznego, podważając zaufanie społeczne do policji. Dlatego chce ona dla obu po 5 tys. zł grzywny, obrona - uniewinnienia lub warunkowego umorzenia postępowania.
Wyrok miał zapaść w poniedziałek
Wyrok miał zapaść w poniedziałek (8.05), sąd wznowił jednak przewód sądowy i przesłuchał czworo świadków - wśród nich mężczyznę, który uciekł policjantom z budynku prokuratury.
Zeznając przed sądem nie potrafił on powiedzieć, co skłoniło go do ucieczki. Mówił że była to decyzja podjęta instynktownie, kiedy uświadomił sobie, że jest w stanie otworzyć drzwi zakratowanego pomieszczenia, w którym przebywał (mężczyzna zdołał przełożyć palce przez szczelinę w kracie i z drugiej strony nacisnął na klamkę).
Twierdził, że nie zwracał za bardzo uwagi na to, co robią pilnujący go policjanci; otwarcie kraty zajęło mu dwie sekundy. Sąd dopytywał, czy można mówić o nieuwadze funkcjonariuszy. "Zachowanie policjantów nie odbiegało od zachowania innych funkcjonariuszy w podobnych sytuacjach" - mówił przed sądem.
Sąd przesłuchał też prokurator
Sąd przesłuchał też prokurator, która tuż przed ucieczką przesłuchiwała tego mężczyznę w charakterze podejrzanego oraz przełożonego policjantów, który mówił m.in. o zasadach doprowadzania. Ten policjant zeznał m.in., iż nie było żadnych oznak, że zatrzymany może próbować uciekać, a samo doprowadzenie było typowe i nie wymagające specjalnych zabezpieczeń.
Prokuratura i obrona podtrzymały swoje wnioski w mowach końcowych. Oskarżyciel powoływał się na zeznania zatrzymanego, iż wykorzystał on fakt, że funkcjonariusze nie zwracali uwagi na to, co robi. Obrona argumentowała, że ucieczka była trudnym do przewidzenia zbiegiem okoliczności.