Radio Białystok | Wiadomości | Wyrok za zabójstwo w Czeremsze. Wśród skazanych syn ofiary
15 lat więzienia dla pierwszego, dla dwóch kolejnych oskarżonych po 12 lat - taki wyrok zapadł w piątek (26.08) przed Sądem Okręgowym w Białymstoku w procesie o zabójstwo 55-letniego mieszkańca Czeremchy.
Jednym ze skazanych jest jego syn. Wyrok nie jest prawomocny.
Ciało znaleziono prawie rok po zabójstwie
Jak przyjęła prokuratura, do zbrodni, która miała miejsce w czerwcu 2014 roku, doszło z powodu zaszłości rodzinnych. Najprawdopodobniej sprawcy chcieli mężczyznę, który znęcał się nad rodziną, jedynie nastraszyć, ale napaść zakończyła się zabójstwem.
55-latek został skrępowany, wyniesiony z domu i pobity, udusił się po założeniu mu na głowę foliowej torby. Jego zwłoki zostały najpierw porzucone pod mostem, a potem przewiezione do lasu ok. 100 km od Czeremchy i tam zakopane.
Śledztwo ruszyło, gdy prawie rok później odkryła je przypadkowo osoba spacerująca w lesie, która zauważyła szczątki ludzkie w dziurze wykopanej w ziemi, najprawdopodobniej przez zwierzęta.
Ojciec znęcał się nad synami
Zarzuty zabójstwa postawiono m.in. jednemu z synów zamordowanego. Sąd skazał go na 12 lat więzienia (tyle chciała prokuratura), uwzględniając jednak fakt, że miał on osobisty motyw wynikający z tego, jak ojciec zachowywał się wobec bliskich. A ten - jak wynikało z wyjaśnień świadków - przez długi czas znęcał się nad synami, bił ich, wyganiał z domu. Jego żona nie wytrzymała i odeszła z domu.
- Ten jego żal i ból wywołany wcześniejszym zachowaniem ojca, uzasadniają miarkowanie tej kary - mówił o wyroku wobec tego oskarżonego sędzia Mariusz Kurowski.
Zwracał przy tym jednak uwagę, że do zbrodni doszło w dniu, w którym nie było jakiejś większej awantury. Zamordowany potem mężczyzna opuścił właśnie więzienie i mieszkał z rodziną drugiego syna w Czeremsze; wywołał tam scysję, po czym wyszedł, a gdy wrócił, był mocno pijany i zasnął.
Początkowo chodziło o nastraszenie 55-latka
To po tej scysji jeden z braci zadzwonił do drugiego, mieszkającego w Białymstoku, prosząc o pomoc w uspokojeniu ojca. Ten przyjechał z konkubentem matki (wyrok 15 lat więzienia) i jego synem (12 lat). Sąd przyjął, że początkowo chodziło wyłącznie o nastraszenie 55-latka, by w domu zachowywał się spokojnie. Kiedy jednak doszło do pobicia, a potem duszenia, wszyscy trzej sprawcy działali z zamiarem bezpośrednim zabójstwa i za to zostali skazani.
- Mordowali znanego im człowieka, który - co należy przyznać - może nie był wzorem cnót, ale jednak mieszkał daleko od nich wszystkich i bezpośrednio nie wadził - dodał sędzia. I mówił, że mimo tego syn zdecydował się dokonać zabójstwa, a dwie pozostałe osoby "do tego się przyłączyły".
Na 1,5 roku więzienia sąd skazał też mężczyznę, który po kilku dniach od zabójstwa pomagał odnaleźć zwłoki, potem przewieźć je do lasu, a o zbrodni nie powiadomił policji. (PAP, oprac. zmj)
Zobacz też:
Syn zabił ojca. Początek procesu w Białymstoku