Radio Białystok | Sport | Wojciech Nowicki: najbardziej marzę o drugim medalu olimpijskim
"Doświadczenie z lekkoatletycznych mistrzostw świata w Dausze trzeba wykorzystać do przygotowań olimpijskich" - podkreślił brązowy medalista MŚ w Dausze, młociarz Wojciech Nowicki. Białostoczanin z olimpiady w Rio de Janeiro w 2016 roku przywiózł brąz.
Wojciech Nowicki jednak z brązem
Teraz marzy o medalu z kolejnych igrzysk - przyszłorocznych w Tokio. W stolicy Kataru uzyskał w konkursie finałowym wynik 77,69 m, który dawał mu miejsce tuż za podium. Po proteście polskiej ekipy i przedstawieniu nagrania, na którym widać było, jak trzeci po konkursie Węgier Bence Halasza pali swoją próbę, Polakowi również przyznano brąz. Złoto wywalczył - po raz czwarty z rzędu - Paweł Fajdek (80,50), a srebro Francuz Quentin Bigot (78,19).
"Najbardziej marzę o drugim medalu olimpijskim i będę do tego dążył" - przyznał zawodnik Podlasia Białystok, który w poniedziałek (7.10) odebrał list gratulacyjny od prezydenta miasta i zapowiedź nagrody pieniężnej, zgodnie z regulaminem takich wyróżnień ustalonym przez Radę Miasta. Za brązowy medal MŚ dostanie 20 tys. zł, jego trenerka Malwina Wojtulewicz - 15 tys. zł.
"Sport niesie w sobie bardzo duży, pozytywny ładunek promocyjny. Również dla miasta. Myślę, że to, że ten brązowy medal jednak jest, będzie motywacją" - mówił prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
Mam nadzieję, że będzie lepiej, a to jest też taka dobra lekcja na przyszłość, że pomimo dobrego przygotowania, które miałem i czułem się fantastycznie, żeby zgranie przyszło w tym momencie co trzeba, nie tak jak na konkursie finałowym MŚ. No ale taki jest sport, czasami tak bywa, że nie zawsze idzie po naszej myśli, ale mam nadzieję, że na najważniejszej imprezie w przyszłym roku, czyli olimpiadzie w Tokio, będzie tak, jak powinno - podkreślił Wojciech Nowicki.
W rozmowie przyznał, że po mistrzostwach świata, gdzie w szczęśliwych okolicznościach jednak zdobył medal, emocje już opadły, ale na merytoryczną analizę i ocenę przygotowań oraz występu będzie czas po sezonie. Ten jeszcze trwa; w drugiej połowie października czeka go bowiem start w 7. Światowych Wojskowych Igrzyskach Sportowych w Chinach.
Jestem jeszcze w trakcie sezonu, trenuję i skupiam się tak naprawdę na tym, żeby dobrze tam wystartować. Po tym starcie, gdy już będzie wolne, na spokojnie usiądziemy z panią trener i będziemy rozmawiać na temat tego, co mamy zrobić, co poprawić, żeby w następnym roku już nie było takiej nerwówki - powiedział.
Ocenił, że plan treningowy przed MŚ został dobrze przeprowadzony.
Gdzieś nie zgrała się technika, ale nad tym trzeba spokojnie posiedzieć, przeanalizować, porozmawiać i mam nadzieję, że to zaprocentuje właśnie na przyszłość, czyli na kolejny rok. A on będzie tak naprawdę najważniejszy, bo są igrzyska olimpijskie - dodał brązowy medalista IO z 2016 roku.
Wojciech Nowicki zaznaczył, że nie ma niepokoju co do swoich możliwości, ale jest niedosyt.
Na pewno byłem przygotowany na znacznie, znacznie więcej, na lepsze rzucanie. Po prostu coś nie zagrało, ale to trzeba na spokojnie przeanalizować i wtedy będę mógł cokolwiek więcej powiedzieć. Na razie, na gorąco, nie chcemy tego poruszać. Zrobimy to na spokojnie, wszystko minie, emocje opadną, skończy się sezon, ja też odpocznę. Przede wszystkim głowa mi odpocznie - od wyjazdów, treningów, rzucania - dodał zawodnik.
Zaznaczył, że trzeba to doświadczenie z MŚ "przekuć w pozytywne emocje" i motywację do dalszej pracy, dobrych zmian. "Coś tam nie zagrało, ale postaramy się to wyeliminować w następnym sezonie" - dodał. Zaznaczył, że wcześniej potrzebuje spędzić czas z rodziną, swoimi córkami. "Może to brzydko zabrzmi, ale siedzieć w domu i nic nie robić" - przyznał Wojciech Nowicki. Ocenił, że takiego czasu wolnego będzie około miesiąca, a potem - na przełomie listopada i grudnia - ruszą przygotowania do przyszłorocznych IO w Tokio.
Malwina Wojtulewicz pytana o wnioski z konkursu finałowego w Dausze powiedziała, że - jak to ujęła - "wkradł się wirusik w głowie" zawodnika.
Nie było takiego mechanizmu przed startem. Wojtek rzucał na treningach bardzo daleko, ale czasami palił, były rzuty otarte o siatkę, nie był pewny tego co robił i myślę, że to na takiej imprezie mu "oddało". Jak nie ma takiej pewności siebie, to gdzieś tam może to "zjeść" zawodnika. I tak mi się wydaje, że to troszeczkę "zjadło" Wojtka, nie było tej pewności, mimo dalekich rzutów i mocnych przygotowań. Zrobimy wszystko, żeby w Tokio to się nie powtórzyło. Tam musimy ogarnąć to tak, żeby było wszystko poskładane, bez żadnych wątpliwości. A jak nie będzie wątpliwości, to będą mega wyniki - zapewniła Wojtulewicz.