Radio Białystok | Magazyny | Podróże po kulturze | Miłka Malzahn zwraca uwagę na dwa filmy, które w swoim rdzeniu są bajkowe - "Megalopolis" i "Simona Kossak"
Chciałam zwrócić uwagę Kinolubów na dwa filmy, które w swoim rdzeniu są bajkowe. Pierwszy przyznaje się do bajkowości już w napisach otwierających akcję, a drugi udaje, że to nie bajka, a życie, ale nikt się nie nabierze. To rodzaj bajki, bardzo zresztą przyjemnej.
Spędziłam z tymi obrazami dobry czas w kinie więc oba polecam.
Pierwszy można zobaczyć już w naszych kinach, bo to najnowszy film Coppoli - Megalopolis.
Cudowny traktat o jakości i przyszłości cywilizacji, o miłości, o wszystkich tematach, które w swojej głowie porusza człowiek skłonny do zadumy. Film jest - w jak najlepszym znaczeniu tego słowa - staroświecki. Dialogi przypominały mi tempo i jakość filmów Felliniego i motywy cyrkowe, ich ujęcie też było wpisane w klasyczne kino europejskie.
Ale wyjaśnię akcję: trafiamy do przyszłości, do miasta Rzym, kontynuacji w wersji amerykańskiej. Tutaj ścierają się dwaj przywódcy, jeden z nich jest wizjonerem - tu niezły Adam Driver, który widzi miasta przyszłości. Do tego wrócę, bo to jest ekstra wątek. Drugi jest klasycznym politykiem w wersji amerykańskiej. Jest motyw zwadzonych obozów, miłości pięknej Julii, ale miłość tutaj to nie powód do wielkiej dramy, bo mała jest, ale przyczynek do spełniania marzeń. Bez miłości nie ma cudów. Żadnych.
W filmie obserwujemy rozkład i optymistyczną wersję wydarzeń w mieście, symbolizującym naszą cywilizację. Mnóstwo jest tu symboli, metafor, odniesień, które nawet bez jakiegoś wielkiego pakietu erudycyjnego można odebrać z przyjemnością. Podejrzewam, że dla amerykańskiego widza ten film był też karykaturą konkretnych postaci, ale nie jestem amerykanistką, więc trudno orzec. Narracja poruszała się przede wszystkim po europejskiej symbolice, wytrwale i głęboko. Były oczywiście efekty specjalne, ale bez epatowania ich specjalnością. W jakimś sensie - dekoracje nawiązywały do filmów lat 40-tych, do klasyki. Trudno to określić, ale taka atmosfera wylewała się z ekranu - sentymentalna i skondensowana. Dużo pięknych myśli się pojawiło, sporo patosu i teatralności i - dla mnie najprzyjemniejsza rzecz - dużo wizji przyszłego, lepszego świata. I wytłumaczenie dlaczego ta lepszość ma szansę. W dobie straszenia nas ze wszystkich stron - bezcenne. I wcale nie banalne. Uprzedzę - to nie zostało zrobione tak, by było dosłowne i efektowne pod publikę, tę przyszłość trzeba sobie osobiści dowyobrazić.
Film toczy się niespiesznie, jest taki oniryczny, ale nie nudzi i - co niesamowite - nie męczy.
Coppola to jednak mistrz i warto z tego skorzystać. Chociaż dziennikarzom się nie spodobało i rokowanie popularności tego obrazu są marne.
I jestem pewna - każdy odbierze Megalopolis inaczej, bo to nie jest spójny film podający nam wszystko na tacy.
Na tacy za to mamy podaną legendę bliską naszym podlaskim serduszkom. Życie prof. Simony Kossak doczekało się i książek i dokumentów, a teraz - fabularnej opowieści. Trudne to było, bo legendy mają to do siebie, że żyją głównie w głowach wielu, wielu zainteresowanych.
Taka postać była światu potrzebna, naprawdę i została do tej potrzeby… hm… dostosowana. I po latach, już mnie to nie dziwi. Nie będę udawać recenzenckiej neutralności, bo jako dziecko spędzałam czas na Dziedzincce, czyli w miejscu życia Simony Kossak, bo moi rodzice się bardzo przyjaźnili. I najbardziej właśnie w epoce, którą pokazuje film. Pamiętam Dziedzinkę bajkowo i film taką bajkową scenerię odtwarza. Twórcy postanowili skupić się na młodości Simony, na jej krakowskiej rodzinnej gehennie, na ucieczce do Białowieży, na milości do Leszka Wilczka i początkach anukowej kariery. I bardzo słusznie. Bo to był niezwykle malowniczy okres jej życia. I formujący. Mam wrażenie, że tak poprowadzona fabuła będzie się podobać, że tak pokazana legenda nie traci nic z legendarności i daje wrażenie zajrzenia za kulisy prywatności.
Jest też zarysowany konflikt między myśleniem o puszczy zgodnym z linią Lasów państwowych, a myśleniem naukowym, czy też artystyczno - uwrażliwionym. Dla obu stron puszcza jest bardzo bardzo ważna, obie strony sądzą, że działają na jej korzyść. Bezapelacyjnie.
Ale twórcy zadbali o to, by było jasne po której stronie tej niezgody warto się opowiedzieć. Życiorys Simony został potraktowany skrupulatnie, chociaż niektóre wątki są dopowiedziane, lekko nakreślona białowieska specyfika - też mnie rozbawiła. Trzeba pamiętać, że to jest fabuła, nie dokument. I fakty mogą się nie zgadzać, bo to postaci powinny robić wrażenie prawdziwych.
Ale, że to w gruncie rzeczy rodzaj bajki - to przy tej totalnej prawdziwości nie ma co się upierać.
Seans w kinie na pewno będzie przyjemny, a miłość do natury - powinna wzrosnąć. A jeśli ktoś nie słyszał dotąd o Simonie Kossak - to na pewno będzie oczarowany.
A film pod konkretnym tytułem "Simona Kossak” do obejrzenia w kinach już wkrótce.
21 listopada w Heliosie w Alfie w Białymstoku o 18:30 odbędzie się pokaz filmu "Simona Kossak" z udziałem twórców. Swój udział potwierdzili, m.in. Sandra Drzymalska - odtwórczyni tytułowej roli i Adrian Panek - reżyser filmu.
O nowy obraz wzbogaciła się kolekcja Muzeum Okręgowego w Suwałkach. Do zbiorów dołączył obraz pochodzącego z Suwalszczyzny Mariana Murawskiego.
Jak nastolatkowie wkraczają w wiek męski? Kto im w tym towarzyszy? I dokąd może zaprowadzić droga do dorosłości? Odpowiedź w spektaklu "Tschick" w białostockim Teatrze Dramatycznym, nad którym pracują aktorzy wraz z reżyserem.
W Galerii Arsenał Elektrownia pachnie starym drewnem, bo najnowsza ekspozycja litewskiego artysty Augustasa Serapinasa nawiązuje do drewnianej historii Białegostoku. I do tego jak uznawać własne ludowe dziedzictwo, nie redukując go do stereotypu wiejskiej przeszłości.
Jakie znaczenie ma słowo magia? Na przykład magia Podlasia - to mistyczny świat, lokalne niematerialne dziedzictwo, czy przestrzeń pogańskich spirytystycznych działań i okultyzmu? Takie pytania stawia Michał Chomiuk w swojej książce "Z puszczy i bagien...".
Widzowie żywo reagowali na to co działo się na scenie - był śmiech, było wzruszenie w finałowej scenie i były głośne odpowiedzi na zadawane przez aktorów pytania. Tak było podczas spektaklu "Marvin" w Białostockim Teatrze Lalek.
Przez ostatnie kilka miesięcy przechodziłem serialowy kryzys. Co rusz zmieniałem platformy streamingowe, by znaleźć coś, co totalnie mnie zafascynuje i zmusi do obejrzenia serialu w jeden dzień (bo takie maratony czasami mi się zdarzały). Dlatego z ulgą obejrzałem pierwszy odcinek serialu "Sprostowanie" (w oryginalne: "Disclaimer"), wiedząc od razu, że będzie...
"Tańczyć Konrada" tak Teatr Wierszalin nazywa pokazy teatralne, wystawy, koncerty, prelekcje i spotkania artystów z publicznością. Rok temu projekt prezentowano w Japonii - tym razem rusza do Wilna.
Tu przyjeżdżała cała śmietanka towarzyska ówczesnej XVIII-wiecznej Rzeczypospolitej. Król August III z małżonką, król August Poniatowski już po śmierci Jan Klemensa, bo wtedy chętniej odwiedzał swoją siostrę - Izabellę z Poniatowskich Branicką. Mowa o choroskiej siedzibie, czyli obecnym Muzeum Wnętrz Pałacowych wraz z budynkami.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz